księcia.

wspinać po zakurzonych stopniach ku strychowi. Gdy pchnęła wiodące do niego drzwi, owionęła ją fala stęchłego powietrza. Cofnęła się, marszcząc czoło, i zakaszlała. Oby tylko nie było tu nietoperzy! Nie ujrzała jednak żadnego. Na palcach przeszła pomiędzy licznymi skrzyniami ku brzuchatej komodzie z mnóstwem szufladek. Gdy znalazła to, czego szukała, z czystej ciekawości otworzyła kolejną szufladkę. Zobaczyła w niej dziwne, stare puzderko, które z powodzeniem mogło zmieścić się w dłoni. Zdmuchnęła z niego kurz. Na wieczku ukazało się imię: „Agnes Mariah Talbot”. A więc należało do damy z portretu! Z pewnością trzymano tam niegdyś coś cennego, teraz leżała w nim jednak tylko złożona na czworo kartka papieru. Trudno jej było odcyfrować stare pismo, lecz szybko zrozumiała, że to historia pochodzenia rubinu, zdobiącego lady Agnes na portrecie. Był to dar cejlońskiego możnowładcy dla jednego z Talbotów, który dwieście lat wcześniej handlował na Wyspach Korzennych. Ale gdzie się podział rubin? Na brzegu karty widniał jakby dodany w pośpiechu dopisek: Okrągłe Łby niebawem nas obiegną. Różę ukryto pomiędzy liliami. A więc któryś z jej przodków ukrył klejnot przed stronnikami Cromwella! Talbotowie stali wtedy, rzecz jasna, po stronie króla. Lilie? Oczywiście! W starym domku odźwiernego! Przysadzista, na wpół zrujnowana chałupka stała wśród chaszczy na uboczu. Pod mansardowym dachem widniał fryz z motywami lilii, dowód normańskich koneksji rodu http://www.19ptd.pl/media/ - Kryjesz w sobie mnóstwo niespodzianek. - Naprawdę? - Ehm... Pozwolił się zaciągnąć w najciemniejszy zakamarek pod markizą sklepu, koło wejścia. Oparła się o drzwi. - Nie pocałujesz mnie? - spytała zdławionym głosem. - Oczywiście. Zrobię to, kochanie, choć jestem tylko nędznym młodszym synem. - Nie ma w tobie nic nędznego. - Objęła go mocno. Żeby tylko Kozacy jej nie spostrzegli! Miała nadzieję, że nie będą się uważnie przyglądać całującej się parze. Alec spojrzał jej prosto w oczy. - O co chodzi?! - syknęła. - Nie jestem pewien czy naprawdę tego chcesz. Miał sporo racji, więcej niż sądził. Z drugiej strony jeszcze nigdy nie znalazła się tak blisko mężczyzny. Niemal zapomniała o Kozakach.

nie? - Mój Boże, co ja narobiłam! - szepnęła. - Dlaczego mi nie powiedziałeś, jak niebezpieczna jest dla ciebie gra? - O czym ty mówisz? - Przecież to właśnie ta głęboka, mroczna czeluść, w którą wpadasz. Nie zaprzeczaj! Nie dość ci, że już ryzykowałeś życie w mojej sprawie? Sprawdź - Owszem, zrobiłam sobie małą wycieczkę. Mam nadzieję, że nie ma w tym nic niestosownego? - Ależ skąd! - Wziął ją za rękę i zmusił, żeby na niego spojrzała. Miała coś takiego w oczach... Zresztą, może to nie oczy, tylko jej głos, spokojny, wyważony, taki... brytyjski. - Miałem coś do załatwienia w mieście - wyjaśnił - więc Jasper poprosił, żebym przy okazji po panią wstąpił. - To miłe z pana strony - odparła, choć wolałaby wracać z milczącym szoferem. Przynajmniej mogłaby w spokoju opracować kolejny raport. - I tak musiałem tu przyjechać. - Wzruszył ramionami. Zirytowało go, że cofnęła rękę. - Jeśli pani chce, chętnie pokażę pani całe Centrum Sztuki. W mgnieniu oka rozważyła wszystkie za i przeciw. Uznała, że kolejna wycieczka, tym razem w towarzystwie księcia, nie wniesie niczego nowego i w żaden sposób nie poszerzy jej wiedzy. Dlatego podziękowała mu i stwierdziła, że na dziś wystarczy jej wrażeń. - Nigdy dotąd nie byłam za kulisami - wyznała. - To królestwo Alice. Co do mnie, zdecydowanie wolę dobre miejsce w pierwszym rzędzie. - Swobodnie wziął ją pod rękę i poprowadził w stronę holu. - Jestem pewien, że Alice zaraz znajdzie dla pani jakieś zajęcie. Mnie zawsze zatrudnia do noszenia ciężkich skrzyń. - Właśnie do tego kobietom są potrzebni mężczyźni. - Zaśmiała się, zerkając na niego ukradkiem. - No tak, coraz lepiej rozumiem, dlaczego Alice odkryła w pani bratnią duszę. On też jej się przyglądał. Jadąc tu, chciał tylko wyświadczyć bratowej przysługę, teraz zaś cieszył się, że przyjechał do Centrum. Pomimo mało pociągającej powierzchowności lady Isabella wcale nie była nudna. Być może po raz pierwszy w życiu Bennett zwrócił uwagę na coś więcej niż tylko urodę. - Widziałaś już Cordinę, Isabello? Zwrócił się do niej po imieniu, co natychmiast zauważyła, ale postanowiła zignorować.