160

zaufaniu: — Jest tu kobieta, która za kilka centymów wszystko nam uprasuje. — O! Dobrze wiedzieć — ucieszyła się panna Briggs. — Czy to ta sama, co bierze od nas pranie? Panna Smith skinęła głową twierdząco. — Myślałam, że o niej wiesz, skoro już tu byłaś. — Nic nie mówiłam, bo myślałam, że może już wyjechała — odparła szybko panna Briggs. Jednak na jej twarzy wyraźnie malowało się poczucie winy i panna Smith i Tempera domyśliły się, że celowo zachowała tę informację dla siebie. — Dałam jej bluzkę mojej pani do uprania — powiedziała panna Smith. — Po godzinie miałam ją z powrotem w idealnym stanie! — Widzę, że muszę odnowić tę znajomość — oświadczyła panna Briggs tonem tak sztucznym, że nie ulegało wątpliwości, iż już to zrobiła. Tempera wiedziała, że niestety obie z lady Rothley nie mogą sobie pozwolić na wydawanie pieniędzy na cokolwiek, http://www.abc-budowadomu.com.pl/media/ wysoki, przenikliwy dźwięk. 344 Matthew nie mógł przyjechać tak szybko, zresztą prosiła go, żeby nie dzwonił. Ale kiedy wsłuchała się lepiej w świdrujący uszy odgłos, zrozumiała, że to wcale nie dzwonek... - O mój Boże! Rzuciła ręcznik na podłogę, złapała szlafrok z wieszaka i pobiegła przez sypialnię do drzwi. Alarm rozbrzmiewał dosłownie w całym domu. Zuzanna otworzyła drzwi, lecz widząc dym, zatrzasnęła je znowu. Sklęła się w duchu, bo przecież powinna wcześniej wyczuć nadmierne gorąco. Teraz, jeśli ogień wybuchł gdzieś blisko, może już być za późno.

Ale uważam, a Jane Ripon się ze mną zgadza, że cała ta sprawa bez względnie przerasta psychikę dwunastoletniego dziecka. - Jak mogłoby być inaczej? - mruknęła Sylwia z pobladłą twarzą. Matthew nie odzywał się przez kilka następnych minut, zbyt wstrząśnięty, by coś powiedzieć. - A co z Chloe? - wykrztusił wreszcie ze zgrozą. Sprawdź wzdłuż brzegu urwiska. 86 Patrzyła, jak przygasają ostatnie promienie słońca i nadchodzi ten magiczny, pełen przejrzystego światła moment, w którym zmierzch spotyka się z nocą. Nad jej głową zamigotała pierwsza gwiazda. Cały świat zalała dziwna świetlistość, jak gdyby noc rzucała czar na śpiących śmiertelników. Dokoła roznosiła się silna woń kwiatów. Tempera miała wrażenie, że każdy jej krok przenosi ją do dziwnej, nieznanej magicznej krainy. Ścieżka zwężała się i wiodła teraz wśród krzewów obsypanych jakimś pachnącym kwieciem. Potem pojawiły