potrafił okreslic, ale - i to jest wa¿ne - Alex wyciagnał z barku

problem. - Nie żartowała. - Oboje wiemy, że nie stać nas na kolejne dziecko. - Nie musimy go mieć - odparł wolno. - O, właśnie że musimy. Znasz moje poglądy. Naturalnie, że je znał. Odbyli już taką rozmowę, zanim przyszli na świat Candice i Donny. Nie ustąpiła. Obiecał, że podda się wasektomii. Dwa razy. I nic. Nie pozwoli, żeby jakiś chirurg majstrował nożem przy jego jajach. Bał się, że skończy jako sopran w kościelnym chórze, z którego Peggy Sue była taka dumna. - Znajdziemy jakiś sposób. - Chcesz powiedzieć, że to ty znajdziesz jakiś sposób. - Wyrwała nadgarstek z dłoni Shepa i przez chwilę nóż znajdował się niebezpiecznie blisko jego klaki piersiowej. - Zrób sobie zabieg, Shep, i postaraj się o tę posadę szeryfa, bo mam dosyć tej nędzy. Wierz mi, dopóki tego nie zrobisz, nie będę z tobą spała. - Ależ kochanie... - Nie. - Gniewnie wykrzywiła usta. - Nawet nie myśl o tym, żeby mnie dotykać. Zrozumiano? Nie zmienię decyzji, więc jeśli nie chcesz spędzić reszty życia napalony jak byk czempion sędziego Cole’a, musisz iść na ten cholerny zabieg. W tym momencie domem wstrząsnął krzyk, który mógłby zbudzić nieboszczyków w sąsiednim okręgu. Do kuchni wpadła czerwona na twarzy i wrzeszcząca wniebogłosy Candice, a tuż za nią Donny. - Coś ją ugryzło! - zawył malec i Shep zauważył, że na przedramieniu córeczki tworzą się dwie jaskrawoczerwone obwódki. Candice zanosiła się płaczem. Donny cały we łzach, wtulił się w kąt. Peggy Sue wzięła córkę na ręce i rzuciła mężowi gniewne, zmęczone spojrzenie. - Zrób to, Shep - wyszeptała, gdy tymczasem skwierczący i przypalający się bekon zasnuł dymem dom, w którym http://www.abc-budowadomu.edu.pl bardzo żałował, że nie może jej zlizać. - Co się stało? - zapytał, wrzucając kolejny bieg. Mijali kilku sąsiadów, którzy powoli wracali do swoich domów. - Madre. Ona... połknęła za dużo pastylek. - Pastylek? - Si. Nasennych. - Celowo? - zapytał, skręcając w jedną z dróg wyjazdowych. - Nie. - Ściągnęła swoje piękne usta. - Ona... bywa oszołomiona. Czasami jeśli mnie nie ma, zapomina, że już je wzięła, i wtedy... bierze następne. Tym razem... - Głos jej się załamał i szybko się przeżegnała. Shep próbował nie patrzeć na jej piersi. Po prostu to byłoby nie w porządku. Podobnie jak erekcja, którą właśnie miał. Nie, spróbuje skierować swoje myśli gdzie indziej. Ale w drodze do Coopersville nie mógł się powstrzymać, 128 by nie zastanawiać się, co Vianca nosi pod czarnym T-shirtem i dżinsami. Czerwony stanik?

co ty wyprawiasz, dlaczego jedziesz do domu Nevady? Zacisnęła zęby i jechała za nim przez miasto, na zachód i przez pagórkowate tereny, gdzie wreszcie poczuła działanie klimatyzacji. Teren wokół rancza był chroniony drutem kolczastym, a sumaki rosły obok żywodębów. Po suchej, pokrytej kurzem ziemi błąkały się stadka kozłów, owiec i bydła, skubiąc rzadką trawę i zioła. Pokonali kolejne kilometry i minęli wąwóz, którym kiedyś płynął strumyk. Nevada skierował swojego pikapa w gąszcz żywodębów, gdzie żwirowa, wyboista alejka prowadziła na środek rancza Sprawdź Nie zwlekała, by wprowadzic go w ¿ycie. Miała zaledwie pietnascie lat, kiedy zaczeła wymykac sie sama na miasto. W ksia¿ce telefonicznej znalazła adres firmy Amhurst Limited i pewnego dnia weszła do biur swojego ojca, gdzie elegancka sekretarka poinformowała ja obojetnie, ¿e pan Amhurst ma spotkania przez cały dzien i jest zbyt zajety, aby sie z nia spotkac. - W takim razie zaczekam - powiedziała Kylie i usiadła w jednym z foteli stojacych w holu, z udawanym zainteresowanie przegladajac „Wall Street Journal”. Na skórzanych kanapach siedzieli me¿czyzni w garniturach, otwierajac i zamykajac swoje teczki. Wzywani pojedynczo przez sekretarke, znikali za drzwiami z drewna wisniowego, na których lsniły złote litery