- Proszę pani, proszę tego nie robić! Gloria jest moją najlepszą przyjaciółką! Ja tylko chciałam pomóc! Nigdy nie zrobiłabym nic, co mogłoby jej zaszkodzić!

Spiorunowała go wzrokiem. - Puść mnie. - Mam nadzieję, że nie zrobiłaś krzywdy Szekspirowi. Głos i wyraz jego twarzy pozostały surowe, ale w oczach wyraźnie dostrzegła błysk rozbawienia, co wcale nie poprawiło jej humoru. - Gdyby coś mu się stało, byłaby to twoja wina. - Wracaj do środka. - Nie. Pochylił się i wziął ją na ręce razem z psem. Bez widocznego wysiłku zaniósł ich do prowizorycznego lochu. Kiedy wreszcie stanęła na własnych nogach, uświadomiła sobie, że powinna walczyć, ale ledwie znalazła się w jego objęciach, straciła dech. - Od tej pory ktoś przez cały czas będzie stał pod drzwiami. Natychmiast dostaniesz wszystko, czego zażądasz. - Żądam wolności. Uśmiechnął się. - Oczywiście zwrócę ci ją, moja droga, ale jeszcze nie teraz. - Skinął na lokajów i ruszył do wyjścia. W progu się zatrzymał. - Omal nie zapomniałem. - Wyjął z kieszeni książkę. - Żebyś miała zajęcie. Nie ruszyła się, żeby ją odebrać, więc położył ją na pustym stojaku, ukłonił się dwornie i wyszedł. Po chwili szczęknęła zasuwa. http://www.abc-budowadomu.net.pl/media/ - Mój komputer. Urządzenie było wyjątkowo małe. Bryce pomyślał, że nigdy takiego nie widział i to jeszcze połączonego z telefonem. - Co z tym robiłaś na zewnątrz? - Używałam. - Do czego? - To nie twoja sprawa - odrzekła i chciała go minąć, lecz chwycił ją za ramię. - Puść - powiedziała, lecz nie posłuchał. - W ciemnościach używałaś komputera i telefonu? - Tak. Telefon służy do połączeń internetowych. Widzisz jakiś problem? - Pragnąłbym ci wierzyć. Klara westchnęła, zdając sobie sprawę, iż to może doprowadzić do kłótni, której nie chciała. Uwolniła ramię i spojrzała na Bryce'a. - Popatrz, jaka piękna noc. Jest wystarczająco jasno, bym widziała ekran, a chciałam pobyć na powietrzu. Nadal jej nie wierzył, lecz za nic nie przyznałby się do zazdrości.

Rose zerknęła płochliwie na zadrukowaną płachtę, która chroniła ją przed wzrokiem kuzyna, i sięgnęła po tost. Odchylając mały palec, ugryzła spory kęs. Alexandrze od razu przyszedł na myśl Szekspir atakujący but. Skrzywiła się. - Gdzie jest pani Delacroix? Przesadnie dystyngowanym ruchem oderwała mały kawałek chleba i włożyła go do ust. Rose chyba nie zauważyła delikatnie udzielonego pouczenia, bo zaatakowała kanapkę z Sprawdź - Dzięki. Potem sobie kupię. - Daj znać, jeżeli Lily się obudzi. - Dobrze. Wyszedł na korytarz, uśmiechając się na wspomnienie opowiedzianej przez Lily historyjki. Tak go rozbawiła, tak serdecznie zaśmiewali się całą trójką, że na chwilę zapomniał o swoim braku zaufania i dystansie do Glorii. O tym, że są wrogami. - Santos! Obejrzał się. Korytarzem szła Liz z bukietem kwiatów. Ruszył jej naprzeciw. - Liz? - Pochylił się i pocałował ją lekko. - Co tutaj robisz? - Przyszłam odwiedzić Lily. - Pokazała na bukiet. - Nie w porę? - Skądże - uśmiechnął się z przymusem. Nie mówił jej dotąd o Glorii ani o tym, co ją łączy z Lily. Odgadując ewentualną reakcję, postanowił nie poruszać tematu. Powinien był jednak przewidzieć, że Liz przyjdzie do szpitala. - Jest nieprzytomna? - spytała. - Słyszałam, że już... - Śpi - przerwał jej i znów się uśmiechnął. - Och... - Liz wyglądała na rozczarowaną. Zerknęła ponad jego ramieniem na drzwi, z których wyszedł, potem znowu na niego. - Rzadko ostatnio cię widuję.