biodra i krągłe pośladki. - Muszę się z tobą ożenić i skończyć ten...

- Proszę zwrócić się do mnie po imieniu, a będzie pani mogła iść do Rose. - Nie. - Rumieni się pani. - Bo wprawia mnie pan w zakłopotanie. W przeciwieństwie do pana mam dużo do stracenia. Nie chcę szokować ludzi. Nie wyglądał na skruszonego. - Przedłuża pani własną agonię - stwierdził z błyskiem w szarych oczach. Wzięła głęboki oddech. - Dobrze, Lucienie, pozwolisz mi już odejść? Zwlekał z odpowiedzią przez dłuższą chwilę. - Tak, Alexandro - odparł z lekkim uśmiechem. Sprawiał wrażenie bardzo zadowolonego z siebie. - Niewiele trzeba, żeby pana zadowolić, milordzie. Niech pan każe wszystkim młodym, niezamężnym kobietom ustawić się w kolejce i wymawiać pańskie imię. W ten sposób od razu wyeliminuje pan te, których akcent się panu nie podoba. Zmrużył oczy. - Proszę iść do mojej kuzynki. Oddaliła się pospiesznie, nim zdążył wymyślić ciętą ripostę. Kiedy podeszła do Rose i obejrzała się, już go nie było. Ostrzegał ją wcześniej, żeby nie igrała z ogniem, lecz ona nadal się z nim drażniła, choć doskonale wiedziała, jakie mogą być konsekwencje. Widocznie http://www.agamaprzychodnia.pl - Nie ma za co, milordzie. Po wyjściu doradcy znowu wyjrzał na ogród. Zanim pogrążył się w marzeniach o Alexandrze, przez uchylone drzwi do gabinetu wpadła biała kulka futra. - Dzień dobry, Szekspirze. - Podrapał teriera za uchem. - Szekspir! Wysoka, smukła postać zatrzymała się w pół kroku. - Dzień dobry, panno Gallant. - Dzień dobry, milordzie. Przepraszam, to się więcej nie powtórzy. Uciekł mi, kiedy otworzyłam drzwi swojego pokoju. - Po prostu nie lubi być zamknięty przez cały dzień. Niech mu pani pozwoli biegać po całym domu. Jest lepiej wychowany niż moje krewne. Podeszła bliżej. - Dziękuję za wspaniałomyślność, ale obawiam się, że pani Delacroix za nim nie

Fiona Delacroix odsunęła się od okna. W ręce ściskała książkę z modą francuską, którą zamierzała zabrać do sypialni. Stojąc cicho w ciemnej bibliotece, nasłuchiwała, aż na górze umilkną kroki. Więc to tak. Czuła, że coś się dzieje. Alexandra Gallant śmiało sobie poczynała, praktycznie pod jej nosem. Była o krok od zdobycia najbogatszego mężczyzny w Anglii. Już wcześniej próbowała zrobić podobną rzecz, ladacznica. Uwiodła lorda Welkinsa i zabiła go, Sprawdź - Owszem. I wrzaski nic ci nie pomogą. - To niedorzeczne! Ruszyła do najbliższych drzwi, ale zastąpił jej drogę. - Może sytuacja wydaje się trochę dziwna, ale mówię całkiem poważnie. - Gdzie ja jestem? - W mojej piwnicy win. Zapasowej, żeby być dokładnym. - W piwnicy win. Oczywiście. - Odwróciła się twarzą do niego. W jej oczach oprócz gniewu malowało się zaskoczenie. - Łoże z baldachimem? To... - Ze złotego pokoju. Wiedziałem, że ci się podoba. - W porządku. - Skrzyżowała ramiona na piersi. - A czy mogę się dowiedzieć, dlaczego umieściłeś mnie w piwnicy? Wreszcie jakieś rozsądne pytanie. - Thompkinson, na górę. Vincent, wracaj do karocy i pokręć się jeszcze trochę po