wiedziała doskonale, jak bardzo jest na nie podatna. Nie chciała stać się podobna do ojca, więc usilnie starała się je kontrolować i tłumić. Ale wydawało się, że nagle utraciła wszelką kontrolę nad tym, co

terapia i całe to zawracanie głowy... Matthew przykucnął przy niej i wziął ją za rękę. - Tak mi przykro, Sylwio. Co mogę dla ciebie zrobić? - Chyba do tego właśnie przez cały czas zmierzam na swój kulawy sposób. Jeśli rzeczywiście czeka mnie terapia, naświetlania i coś tam jeszcze, to wtedy... - Jak to, „jeśli"? - obruszył się na to słowo. - No tak, „jeśli". Jeśli się na to zgodzę, to przez jakiś czas będę musiała leżeć. I nie będę mogła opiekować się dziewczynkami. - Nie ma żadnego „jeśli". - Matthew nie puszczał jej ręki. - Musisz przejść terapię i to najlepszą z najlepszych. - Nie. Przynajmniej jeszcze nie. - Zrobisz to - oświadczył z naciskiem. - I oczywiście zostanę, chyba sobie nie wyobrażasz, że mógłbym teraz wyjechać? - Nie. Właśnie w tym rzecz. - Nie rozumiem. - Nie chcę, żebyś zostawał z mojego powodu. - Wyszarpnęła mu rękę. - Zostaję - powtórzył. - Czy dziewczynki wiedzą? 174 http://www.agrolinia.org.pl/media/ spokoju na krótko przed zaśnięciem. - Mam nadzieję, że nikt nie poinformował Sylwii. - Dopilnowałam tego. Ta sama konsultantka zostawiła na oddziale polecenie, żeby nikogo do Sylwii nie wpuszczać aż do rana. - Dziękuję. - Przyszło mu do głowy coś jeszcze. - Właściwie czemu dzwoniłaś do mnie wieczorem? Imogen się zdawało, że Chloe ci coś wyznała. Zuzanna poinformowała go zwięźle i oględnie o tym, czego dowiedziała się od Chloe, a potem o swojej konfrontacji z Flic. - Wpadłam w panikę. Poznałam prawdę o fałszerstwach, widziałam reakcję Flic, a potem dodałam dwa do dwóch i wyszło mi coś koło stu.

Wiedział, że nic im nie powie. Dzień wlókł się boleśnie długo, potem nagle - niczym odrzutowiec na końcowym dopaleniu - zaczął z rykiem nabierać szybkości. Poprzedniego wieczora Chloe dostała pierwszej miesiączki. Matthew - dopóki Izabela go nie oświeciła - wiedział tylko tyle, że Sprawdź Jego siły witalne i tak były ograniczone. Miesiące ciągłych utarczek, obaw o trwałość małżeństwa, potem koszmar śmierci i konieczność ułożenia stosunków w domu na nowo ze względu na dobro innych osób mocno je podkopały. Po pracy nie stać go było na nic więcej, wolał już dopasować się do świata panien Walters. Teraz najbardziej potrzebował na swoim osobistym wykresie gładkich linii, bez żadnych ostrych wzniesień i spadków, bez bólu, ale i bez euforii, bez czegokolwiek, co zakłóciłoby obecny spokój. Kiedy wróciwszy w niedzielę z cmentarza zastali w domu Zuzannę, która wprosiła się na lunch, Matthew od razu się najeżył. Niesłusznie, gdyż przyjaciółka Karo odnosiła się do niego przyzwoicie zarówno podczas procesu, jak później, ale nic na to nie mógł poradzić. W czasie lunchu także zachowywała się taktownie i