późno. – Sprawdziłem wszystkich, którzy niedawno wyszli warunkowo, a mieli na koncie poważne przestępstwa. Szukałem kogoś, kto pasowałby do profilu. – Bledsoe podszedł do biurka Hayesa. Jonas odchylił się w krześle. Martinez przysiadła na rogu biurka. Czekali na telefon Douga O’Leary’ego, specjalisty, który miał porównać dane stomatologiczne Jennifer Bentz ze szczęką kobiety w trumnie. Bledsoe mówił dalej: – Przejrzałem gości, którzy trafili do pudła po morderstwie sióstr Caldwell, a wyszli przed śmiercią bliźniaczek Springer. Tylko trzech częściowo pasowało do profilu. Po pierwsze, Freddy Baxter. Wyszedł w styczniu, przyznał się, że przejechał swoją dziewczynę. Ale ma alibi nie do podważenia. Był z bratem w Las Vegas w czasie porwania sióstr Springer. – Bledsoe trzymał w górze trzy palce, kciuk i mały były opuszczone. Eliminując Baxtera z listy podejrzanych, opuścił także serdeczny palec. Dalej, Mickey Eldridge, pociął żonę podczas awantury, wyszedł w grudniu tuż przed świętami. Ale żona, która cudem uszła z życiem, zaklina się, że się zmienił, odnalazł Boga czy coś równie głupiego, i twierdzi, że w noc porwania był z nią. – Bledsoe zgiął palec wskazujący, teraz tylko środkowy dźgał powietrze. – Ostatni, który mógłby zrobić coś podobnego, to George St. Araux. Mój ulubieniec. Pamiętacie go? Świr, który obcinał ofiarom palce u rąk i nóg. Jakim cudem wyszedł, zapytacie? Bo jakiś orzeł Temidy zaklina się, że ma świadka, który widział zabójcę, http://www.annakmita.pl Czy na czwartym? Trzymając się poręczy, parł coraz wyżej. Serce mu waliło, nie mógł złapać tchu, był zlany potem. Nie poddawaj się. Nie daj jej uciec. To twoja szansa! Na trzecim piętrze wszedł na parking, ale zobaczył tylko kilka samochodów mieniących się mdło w słabym świetle. Wrócił na klatkę schodową, wszedł wyżej. Wytężał słuch, chcąc usłyszeć coś jeszcze poza swoim tętnem. Na czwartym wydawało mu się, że mu mignęła po drugiej stronie parkingu, i usłyszał jej kroki. Ruszył w tamtą stronę, minął kolumnę, i zobaczył ją, jakieś trzydzieści metrów dalej. Naciskała przycisk na breloczku. Zapaliły się światła w granatowym SUV-ie. Nie! Nie pozwoli jej uciec! Otworzyła drzwiczki, spojrzała na Bentza, uśmiechnęła się prowokacyjne i posłała mu
– Niech to szlag – mruknęła i znowu zobaczyła swoje odbicie w resztkach lustra. – Siedem lat pecha – szepnęła, zupełnie jak babka Nichols, która przewidziała okres katastrof, gdy wnuczka zbiła jej ulubione lusterko. – Do dziesiątego roku życia będzie cię prześladował pech, Jenny! A kto wie, czy wtedy się skończy! – Zazwyczaj łagodna babka wyglądała wtedy strasznie, blade wargi wykrzywione gniewem odsłaniały pożółkłe zęby. Sprawdź kochała, ale... Bosko. Wybiegł z mieszkania i następnego dnia wniósł pozew o rozwód. Dobrze przynajmniej, że nie mieli dzieci. Dwa lata później poznał Delilah i wpadł po uszy, ale zachował ostrożność. Nie chciał ponownie popełnić tego samego błędu. Jeszcze raz rzucił okiem na budynek – czteropiętrowy apartamentowiec obłożony różowym tynkiem. Łuki w oknach i klasyczna dachówka przywodziły na myśl starą Kalifornię. Mieszkała na najwyższym piętrze – dwie sypialnie i sto metrów drogich wykładzin. Tam, jak twierdziła, może zacząć od nowa i przekonać się, czego naprawdę chce od życia, cokolwiek to miało znaczyć. Przekręcił kluczyk w stacyjce i silnik ożył. Wyjechał z parkingu – co było rzadkością tutaj, w Santa Monica, dwadzieścia sześć przecznic od plaży. Według niego czynsz był bardzo wysoki, ale Delilah miała pieniądze. Była właścicielką połowy udziałów w szkole