268 - Nie daj się im - powiedział Diaz, podczas gdy Milla starała się zejść z obłoków na ziemię. - Tak skuteczne wodzenie za nos wymaga dużych pieniędzy i dużych wpływów. To daje mi kolejną nić, za którą można pociągnąć. Chyba mamy tu już cały kłębek. Milla uśmiechnęła się lekko, a Diaz sięgnął po jej bagaże. Poszedł przodem, przez małą recepcję, gdzie pracownik hotelu zaszczycił ich przelotnym spojrzeniem, by szybko wrócić do swoich zajęć. Hotel okazał się schludnym i całkiem przyjemnym miejscem, mała winda zatrzymała się na parterze z cichym sykiem. Diaz nacisnął guzik z cyfrą „3". Gdy drzwi windy zasunęły się i ruszyli w górę, powiedział: - Masz pokój 323. Ja mam 325 - sięgnął do kieszeni i wydobył elektroniczną kartę otwierającą hotelowe drzwi. - To twoja. Od windy w lewo. Milla wyszła pierwsza. Diaz podążył za nią, niosąc zarówno jej dużą walizkę, jak i torbę podróżną. Kobieta otworzyła drzwi do pokoju 323. Wewnątrz panował półmrok, ciężkie zasłony były zasunięte. Milla musiała włączyć światło. Pokój okazał się standardowym pomieszczeniem hotelowym, czystym i przyjemnym, http://www.aqua-slim.pl żartował. . Milla wsiadła do starej półciężarówki, Brian zaraz po niej. Silnik odpalił od razu. Dwóch mężczyzn wyszło z knajpy, patrzyli, jak jankesi odjeżdżają. - Po co ci to było? - spytał Brian, wyraźnie zdenerwowany. - Zawsze powtarzasz, żeby niepotrzebnie nie ryzykować. A potem tak zwyczajnie wchodzisz do jakiejś mordowni! Sama prosisz się o kłopoty - Nie weszłam - odparła, pocierając czoło. - Masz rację. Ja... przepraszam. Nie pomyślałam... Zobaczyłam go po tylu latach i zupełnie straciłam głowę. Głos zadrżał jej wyraźnie. Przełknęła ślinę. - Przepraszam - powtórzyła cicho, patrząc w ciemność przez
niej innym? - On nienawidzi mnie, a ja jego. Tyle na temat więzi. - Zatem kiedy go pytałam, dokładnie wiedział, kim jesteś i gdzie cię można znaleźć? - Nie. On nigdy nie wie, gdzie jestem. - Jesteście dziećmi jednej matki? Sprawdź Z drugiej strony, mogła to równie dobrze być normalniejsza knajpa, an43 332 taka, w której wchodząca kobieta nie jest automatycznie brana za prostytutkę. Ale... Pavon w przyzwoitej restauracji? Nie. Najprawdopodobniej była to, niestety, normalna knajpa i wejście do takiej speluny oznaczało duże kłopoty. Potarła skronie, zastanawiając się, kto mógłby się nadać do pomocy Przyszło jej na myśl tylko jedno nazwisko. Diaz kazał jej trzymać się z dala od True Gallaghera i zapewne miał powody. Lepsze niż samcza ochrona własnego terytorium. Ostrzegł ją przecież, jeszcze