- Bo się wybierałem. Co muzealne eksponaty mają wspólnego z przygotowaniami do

- Muszę iść, Tino - powiedział z żalem, wypuszczając ją z objęć. - Ja... - Nie zostawiaj mnie. - Chwyciła go kurczowo za rękę. - Okropnie się boję. Pobądź ze mną jeszcze trochę, proszę. Nie idź jeszcze, Santos. Santos westchnął. Nie mógł jej zostawić. Nie miała nikogo, nie miała dokąd pójść. Lucia powinna zrozumieć. Owszem, zrozumie, ale najpierw go zabije. Zaczęli rozmawiać. Santos opowiadał o sobie, o swoim życiu, o matce, o ojcu, o szkole, o tym, jak się mieszka w Dzielnicy. Tina mówiła o swoim prawdziwym ojcu, o tym, jak bardzo go kochała i jak umarł. W jej głosie był ból i straszna tęsknota. Dopiero słuchając Tiny, Santos zdał sobie sprawę, co to naprawdę znaczy stracić kogoś ukochanego. Kiedy umarł ojciec, nie czuł nic poza bezmierną ulgą, ale nigdy się nie zastanawiał, jak by zareagował, gdyby nagle zabrakło w jego życiu matki. Chybaby tego nie przeżył. Później zwierzali się sobie ze swoich marzeń i planów na przyszłość, w końcu obydwoje zmogło zmęcznie. - Naprawdę muszę już iść, Tino. Matka mnie zabije. Tina zbladła jak płótno, ale dzielnie skinęła głową. - Wiem. Musisz iść. - Opowiem jej o tobie. Zapytam, czy nie mogłabyś na razie zostać z nami. Obiecuję ci, że o tym porozmawiam. - Ujął jej twarz w dłonie. - A ty zostań tutaj, jutro przyjdę po ciebie, masz na to moje słowo. Nachylił się i pocałował przerażoną Tinę w usta. Po chwili odsunął się, równie zdziwiony jak ona tym, co przed chwilą zrobił. Spojrzał jej w oczy, po czym pocałował jeszcze raz, tym razem mocno, głęboko. Tina zarzuciła mu ręce na szyję i przywarła do niego całym ciałem. - Nie idź, proszę. Nie zostawiaj mnie samej. Przez moment Santos gotów był ulec. Już się spóźnił, w domu czekała go awantura, jakiej jeszcze nie było. Właściwie nie miało znaczenia, czy wróci teraz, czy rano. W uszach słyszał jeszcze słowa matki: „Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym cię straciła.” Kiedy nie wróci, pewnie pomyśli, że stało się z nim coś strasznego. Być może już zawiadomiła policję albo krąży po ulicach i sama go szuka. - Nie mogę - szepnął. - Chciałbym, ale nie mogę. Pocałował ją jeszcze raz, uwolnił się z jej objęć, wstał. - Przyjdę jutro. Obiecuję, Tino. Wrócę na pewno. ROZDZIAŁ SZÓSTY http://www.audi-a5.com.pl/media/ — Wezwę ekipę naprawczą i zapytam, co na ten temat są- dzą. Tom, to musiało się zdarzyć w nocy. Wtedy, gdy spa- liśmy. Pamiętasz te hałasy, które słyszałam... — Ciiiiii... — mruknął ostrzegawczo mąż. Niania zbliżała się do nich. Słychać było nieregularne kołatanie i brzęczenie, kuśtykający nieporadnie zielony metalowy kadłub wydawał z siebie nierówny, zgrzytliwy dźwięk. Tom i Mary Ficlds patrzyli ze smutkiem, jak ro- bot ciężko i wolno toczy się w stronę salonu. — Zastanawiam się... — powiedziała szeptem Mary — Nad czym? — Myślę, czy podobna sytuacja może się jeszcze po- wtórzyć. — Przesłała mężowi krótkie, pełne smutku spoj-

- Chciał zaprzeczyć, ale nie dała mu powiedzieć słowa. - Nie jestem taka, jak tamte. Na pewno nie. - Jesteś, złotko. Przykro mi. Chciał się odwrócić i odejść, lecz jak zwykle chwyciła go za rękę. - To ty w coś grasz, nie ja. Dlaczego? Dlaczego udajesz? - Niczego nie... Sprawdź Dotarłszy do pierwszego zakrętu, obejrzał się przez ramię, lecz panny Gallant już nie było przy bramie. Alexandra wsunęła list do kieszeni pelisy i pobiegła do głównego budynku szkoły. Nie chciała, żeby Lucien zobaczył ją płaczącą jak dziecko. Oczy całkiem zaszły jej łzami, tak że nie zauważyła przyjaciółki i wpadła na nią w drzwiach. - Och! Przepraszam - wykrztusiła. Emma bez słowa podała jej chusteczkę. - Dziękuję. On jest niemożliwy. Nie powinnam była się z nim spotykać. - To już koniec? - Wszystko skończyło się jeszcze w Londynie. Po prostu nie chciał mnie słuchać. - Minęła je grupka dziewcząt idących na codzienny spacer. - Zresztą niczego między nami nie było - dodała spokojniej.