- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że jesteś w ciąży?

- Tak? - zagadnęła przez siatkowe otwory. Nie musieli się przedstawiać sobie nawzajem, bo już się znali. Shep uchylił kapelusza. - Pomyślałem, że wpadnę zapytać, jak się miewacie, ty i matka - powiedział. - To nie sprawa służbowa, tylko przyjacielska wizyta. Domyślam się, że ciężko wam obu, odkąd Ross McCallum jest na wolności. - Cabrón! - wycedziła. Jej oczy zapłonęły z wściekłości. Nie zaprzeczył. Większość ludzi w Bad Luck uważała, że Ross McCallum to drań albo coś jeszcze gorszego. Nachmurzona Vianca przecisnęła się przez siatkę i wskazała dwa plastikowe krzesełka na ganku. - Madre ciężko to przeżywa. - Wyobrażam sobie. - Shep usiadł na zakurzonym krześle, a krzesło obok zajęła Vianca. Zdjął kapelusz i zaczął się bawić jego rondem. Zazwyczaj był pewny siebie, ale Vianca Estevan należała do kobiet, które wprawiały go w wielkie zakłopotanie. Była seksowna, ale za fasadą szorstkości kryła się niewinność, niewinność, która niezmiernie pociągała Shepa. Krążyły plotki, że Vianca jest łatwa. Shep uświadomił sobie, że chciałby, żeby to była prawda. - Madre... ona nie czuje się dobrze. Shep kiwnął głową: słyszał, że po tym jak jej mąż został zamordowany, Aloise Estevan miała coraz większe kłopoty z psychiką. Chodziła na msze dwa razy dziennie, ponoć kazała wybudować ołtarzyk ku pamięci Ramóna w domu, w którym mieszkała ze swoją córką i wnukiem, i słyszano, jak rozmawia z Ramónem, chociaż on od dawna nie żył. Vianca skrzyżowała swoje szczupłe nogi i Shep starał się nie patrzeć na białe szorty, które ledwo zakrywały jej pupę. Zastanawiał się, czy ma na sobie majtki i jakiego są koloru, ale w końcu ugryzł mocniej prymkę tytoniu i spojrzał jej w twarz. http://www.betondekoracyjny.net.pl/media/ o tym myslec... jestem bardzo zmeczona... Nick Cahill gwizdnał przeciagle na swojego psa - kundla bez jednej łapy - i wyłaczył silnik notoriousa. Zarzucił line na poczerniały słup w doku, gdzie cumował swoja łódke. - Chodz, Twardziel, idziemy do domu - zawołał przez ramie. Łódz kołysała sie na wodzie, poruszana falami przypływu w tej ustronnej czesci zatoki. Z ołowianego nieba siapiła m¿awka, zimne podmuchy porywistego wiatru raz po raz 14 uderzały twarz Nicka. Rybitwy kra¿yły nisko nad ziemia, a w górze nad nimi unosił sie przenikliwy krzyk mew. W wilgotnym, grudniowym powietrzu silny odór ropy mieszał sie

pi¿ame, pantofle i kurtke Nicka. Mimo chłodu zdjeła ja i rzuciła Nickowi, który złapał ja w locie. Marla odwróciła sie bez słowa i chwiejac sie na nogach, ruszyła w strone domu. Z ka¿dym krokiem przybywało jej sił. Me¿czyzni, pomyslała ze złoscia. Kto ich potrzebuje? Weszła na schody i choc ciagle troche kreciło jej sie w Sprawdź naszym związku, a potem... potem zaszłam w ciążę i... i... - Umilkła i przygryzła wargę, wciąż się ze sobą zmagając. Potarła ramiona, jakby zrobiło jej się zimno, chociaż nadal było bardzo gorąco. - Potem - wyszeptała, czerpiąc siłę z jakiegoś nieznanego źródła - zanim się obejrzałam, rozpętało się prawdziwe piekło, i byłam naprawdę przerażona. Wszystko mnie przerażało. Ale chodziło o coś więcej. Wyczytał to z jej pociemniałych oczu. - Nawet próbowałam raz z tobą porozmawiać - przyznała i zauważył, że kąciki jej ust zastygają, podobnie jak ramiona. - Ale kiedy zajechałam pod twój dom, ty... ty byłeś z Viancą Estevan. - Jej ojciec właśnie został zabity. - Wiem, ale... - Była przyjaciółką. - Była dla ciebie kimś więcej i oboje to wiemy. - Shelby posłała mu spojrzenie, które mogłoby zmrozić ogień piekielny. - Nie próbuj mi wciskać kitu, dobrze? Ty i Vianca byliście kochankami. - Dawno temu - zgodził się.