– Nie mogę – powiedziała, wściekła na cały świat.

Jasne. – O, nie – szepczę do niej. – O, nie. Ale jej uśmiech mnie prześladuje i przypominam sobie, że w przeszłości widziała zbrodnie oczyma mordercy. Ciekawe, jak będzie z jej śmiercią. Ta myśl mnie upaja, dodaje sił; nie obchodzi mnie jej cierpienie, tylko Bentza. To on będzie się musiał uporać z rozpaczą, z czystą, przerażającą wiedzą, że kobieta, którą kochał, cierpiała tylko i wyłącznie z jego powodu. Ale nie uprzedzajmy faktów. Wszystkie kawałki łamigłówki trafiają na miejsce, ale moja misja jeszcze się nie skończyła. Jeszcze dużo pracy przede mną. Przede wszystkim trzeba zniszczyć tych, którzy już spełnili swoje zadanie, przekazali mu informacje o Jennifer, trzeba wyeliminować tych, którzy ją znali, a teraz są już niepotrzebni. Oddycham głęboko. Przypominam sobie, do czego dążę, co jest moim celem, i wyjmuję z kieszeni pomeroy 2550, uroczy przyrząd, który ukrywa ostrza pod niewinną plastikową obudową. Wygląda jak różowy zestaw do manikiuru, w rzeczywistości może się okazać śmiertelnie groźnym narzędziem; w obudowie jest korkociąg, śrubokręt, obcinaczka do paznokci, małe nożyczki i malutki nożyk, ostry jak skalpel chirurgiczny. Mój ulubiony. http://www.bol-plecow.info.pl/media/ Boże, na samą myśl robi mi się niedobrze. Wpatruję się w drzwi wejściowe do tej części lotniska, przeczesuję wzrokiem twarze podróżnych, szukam tej, którą na zawsze będę mieć pod powiekami. Gdzie ona jest, na miłość boską? Przechadzam się nerwowo i zaraz staję. Nie chcę zwracać na siebie uwagi; do tej pory udało mi się unikać kamer, zawsze staję do nich tyłem. Peruka i wielkie okulary także pomagają, ale ostrożności nigdy nie za wiele. Pocą mi się dłonie. Gdzie ona jest, do cholery? Nie może w końcu przyjść? Dzwoniłam do niej, nagrałam się jej z telefonu Petrocelli... Dzwoni komórka. Nareszcie! Odbieram szybko i zmuszam się, by to powiedzieć:

Nie, pomyślała, wpatrzona w wiosło na ścianie; musi to zrobić sama. Rozejrzała się dokoła w poszukiwaniu czegokolwiek, co pomogłoby jej się uwolnić, ale niczego nie dostrzegła. Wracała wzrokiem do wiosła. Gdyby udało jej się jakoś go dosięgnąć, mogłaby uderzyć porywaczkę, ogłuszyć ją i zdobyć kluczyki. Och, dałaby dużo, żeby odwrócić sytuację, zamknąć tę sukę w klatce i przechadzać się po pomieszczeniu z paralizatorem i kanistrem benzyny. Sprawdź – Tylko mi nie mów, że chcesz poprosić o kolejną przysługę – zaczął Montoya, gdy Bentz zadzwonił z kalifornijskiej autostrady. Zamknął uchylone okno i podkręcił klimatyzację. – I tak masz wolne. – Owszem, i wybieram się od domu, żeby spędzić trochę czasu z żoną i odpocząć. To twój problem, Bentz, nie mój. – Mimo ostrych słów Montoya nie wydawał się zdenerwowany. – No dobra, ale przydałaby mi się pomoc. – O co chodzi? – Buszowanie po sieci i policyjnych bazach danych. – Bomba. – Potrzebne mi nazwisko astrolożki. Nie wiem, czy nadal działa. Znam tylko jej imię – Phyllis.