- Domyślam się, że pewnego dnia z równą łatwością pozbędzie się pan mnie.

- Przecież nie można ciągle czytać! - Można. Narciarz zrobił w powietrzu woltę, po czym zniknął pod powierzchnią. - I nigdy nie marzyłaś o przygodzie? Pomyślała o minionych dziesięciu latach swego życia. O zadaniach specjalnych, które wiodły ją do najdziwniejszych miejsc, od slumsów począwszy, na zamkach możnych tego świata kończąc. Francuskie uliczki, włoskie dzielnice portowe, wszędzie tam była. Zawsze z małym pistoletem w torebce i sprężynowym nożem, który tkwił pod podwiązką jak pieszczotliwy palec kochanka. - Wolę przygodę intelektualną - odparła zamyślona. - Żadnych skrytych marzeń? - Niektórzy ludzie są dokładnie tacy, na jakich wyglądają - przyznała odprężona. Wreszcie przyszedł jej do głowy bezpieczny temat. - Nie wiedziałam, że jesteś oficerem marynarki - skłamała gładko, czyli tak, jak wymagała tego jej profesja. - Służyłem w marynarce parę ładnych lat. Teraz moja funkcja jest niemal czysto reprezentacyjna. Zgodnie z tradycją drugi syn powinien wybrać karierę wojskową. - Dlaczego zdecydowałeś się na marynarkę? - Cordina jest otoczona morzem. Nasza flota nie jest tak liczna jak brytyjska, ale w tej części świata uchodzi za potęgę. - To dobrze. Żyjemy w trudnych czasach. - Tu, w Cordinie, od dawna wiemy, że nie ma czegoś takiego jak łatwe czasy. Jesteśmy nastawieni pokojowo, a chcąc takimi pozostać, nieustannie szykujemy się do wojny. Wyobraźnia podsunęła jej obraz białego pałacu ozdobionego strzelistymi wieżyczkami, stojącego na wysokiej skale w otoczeniu bajkowych ogrodów. Niedostępny od strony morza, sprawiał wrażenie bezpiecznej oazy. Jednak w życiu nic nie jest tak proste, jak wygląda. Hawr okazał się czarującym miastem, malowniczo położonym u stóp lesistego wzgórza. Białe domy kryte dachówką wspinały się po zielonym, łagodnym stoku. Na spokojnych wodach zatoki kołysały się jachty i kutry rybackie, na kamienistej plaży poniżej starego falochronu suszyły się sieci i pułapki na homary. Rześkie poranne powietrze pachniało rybami i morską solą. Początkowo zdawało jej się, że Hawr to mała osada rybacka, która żyje z darów morza. Jednak w miarę jak zagłębiali się w zabudowania portu, miejsce małych domków zajmowały coraz okazalsze budynki. W porcie przeładunkowym cumowały ogromne statki handlowe, przy których uwijali się robotnicy. Dopiero tutaj było widać, że Hawr, podobnie jak cała Cordina, ma większe znaczenie, niż mogłoby się wydawać. Dzięki dogodnemu położeniu miasto stanowiło jeden z najważniejszych portów Morza Śródziemnego. Tu też mieściła się główna baza książęcej marynarki wojennej. Klucząc w labiryncie wąskich uliczek, przejechali kilka bramek kontrolnych. Edward nie zatrzymywał się przy nich, jedynie nieco zwalniał, by przyjąć saluty wartowników. Choć większość zabudowań bazy morskiej miała kolor spłowiałego różu i stała w otoczeniu bujnej zieleni, w sposobie ich lokalizacji Bella natychmiast rozpoznała uporządkowaną strukturę terenu wojskowego. Zatrzymali się przed okazałym budynkiem, pilnowanym przez umundurowanych marynarzy. http://www.budownictwodzis.com.pl Pospiesznie postarał się ukryć swoje niedowierzanie. Najwyraźniej fortuna powróciła do niego, żeby dać mu całusa na pożegnanie. Alec dostał od Kurkowa najlepsze karty, jakie kiedykolwiek trzymał w ręku. Siedem kart - ni mniej, ni więcej - było kartami atutowymi, kierami. Miał damę, króla i asa w tym kolorze. Dostał też trzy karo o wysokiej wartości - waleta, damę i asa - wraz z ósemką. Prócz tego trzymał jeszcze po jednym z innych kolorów: waleta treflowego i trójkę pik. Zamierzał się ich pozbyć, a potem, jeżeli dobrze ruszy głową, przejąć kontrolę nad grą. Puls mu przyspieszył. Alec nabrał wigoru. Wyprostował się powoli na krześle i uniósł podbródek. Jeśli wygra, nie będzie musiał zabijać tej nocy Kurkowa. Może się z nim porachować później. I dla niego, i dla Becky zaświtała teraz nadzieja. Posłał Draksowi porozumiewawcze spojrzenie, żeby uprzedzić przyjaciela, że coś się szykuje. Potem przymknął oczy, pragnąc ukryć podniecenie.

Nim poszli spać, uprzedził Becky, że Michaił zastawił Talbot Old Hall w turnieju wista, a także przyznał się, że sam zrobił to samo z własnym mieszkaniem. Becky głęboko się tym wzruszyła, lecz jemu własne poświęcenie wydawało się teraz błahostką. Tyle tylko, że obydwoje tkwili w całej sprawie po uszy. Jadąc do Brighton wypożyczonym faetonem, wciąż widział przed sobą jej twarz i bynajmniej nie pragnął, żeby to wyobrażenie zatarło się w jego pamięci. Sprawdź - Nie... - Kłamiesz - szepnął. - Ale wszystko będzie dobrze. Nie pożałujesz tego. - Wiem. Dotknął jej piersi, zsuwając jedwabny szlafrok z lewego ramienia. Zarumieniła się, choć i tak szlafrok nie zasłaniał już zbyt wiele. Rozchylony zwisał luźno z jej przedramion, układając się w fałdy niczym elegancki indyjski szal. - Jesteś taka kobieca - szepnął, schrypniętym głosem. Uniósł jej dłoń i ucałował, wstępując powoli razem z nią po mahoniowych schodkach. Becky zawahała się na najwyższym ze stopni i spojrzała na niego niepewnie. Żaden mężczyzna tak na nią dotąd nie patrzył. Przygryzła wargę, gdy położył ją na materacu. Wsparła się na łokciach. Spojrzała w górę i ujrzała malowane niebo, pokryte małymi, białymi obłoczkami. Zerknęła w dół i zobaczyła Aleca, który ukląkł w nogach łóżka. Ten widok zapierał dech w piersiach. Nagle poczuła wielkie zadowolenie, widząc, że wciąż ma na sobie luźne, lniane