ze szpitala. Nie mam pojecia, dlaczego postanowiła wyjechac. -

rece. - Scisnij mój palec, jesli mnie słyszysz, kochanie. Spróbuj. Marla wyte¿yła wszystkie siły, by poruszyc palcami, ale zesztywniałe miesnie ani drgneły. - Chyba... chyba cos... poczułem - powiedział Alex. - To dobrze. Och, mo¿e w koncu sie obudzi. - Eugenia podeszła bli¿ej. - Marla? Słyszysz nas, kotku? Kiwnij głowa albo otwórz oczy. - Chwila ciszy. Marla nie była w stanie sie ruszyc, czuła, ¿e znowu zaczyna tracic kontakt z rzeczywistoscia. - Kochanie...? Alex westchnał, zniechecony. Puscił jej dłon, która bezwładnie opadła na łó¿ko. - To nie ma sensu. - Oczywiscie, ¿e ma - powiedziała Eugenia spokojnie. - Po prostu musimy byc cierpliwi. Dojdzie do siebie. - A jesli nie dojdzie? - spytał Alex zimno. - Wtedy... bedziemy musieli sie przystosowac do nowej sytuacji. Wszyscy. To skomplikuje wiele spraw, ale swiat sie nie zawali. Nie martw sie na zapas. Widziałes, ¿e ruszyła http://www.centrumrozwojumozgu.pl/media/ dzisiejszego popołudnia, kiedy przejrzałam część jego akt. - Zerknęła na dom i zauważyła, że Lydia obserwuje ich przez otwarte okno w kuchni. Po chwili uświadomiła sobie, że w pobliżu jest także Pablo, porządkujący rabaty na drugim końcu altany, która zasłaniała basen. Czy Lydia przyglądała się Shelby i Nevadzie, czy też starała się nie spuszczać z oka swojego szwagra? - Jak duża była ta darowizna? - Nie wiem. Właśnie odnalazłam list z podziękowaniami od zarządu i administratora szpitala. Jeszcze nie miałam okazji, żeby z ojcem o tym porozmawiać. Nevada rozwierał i zaciskał pięść. - Myślisz, że to była łapówka dla szpitala za zatuszowanie sprawy? - Tak. - To była prawda, chociaż na samą myśl o niej robiło jej się niedobrze. - A niech to. - Niecierpliwie przeczesał włosy palcami. - Dlaczego twój ojciec tak bardzo się sprzeciwiał, żebyś zatrzymała dziecko? - Bał się skandalu - westchnęła. - Uważał, że bardzo chcę zmarnować sobie życie.

kiedy mnie całował. Jakby... jakby te¿ chciał sie na niej odegrac. Oboje mielismy swoje powody, by chciec sie na niej zemscic, a w ka¿dym razie tak to wygladało. - Zadr¿ała, wspominajac noce spedzone w łó¿ku Aleksa Cahilla, satysfakcje, jaka odczuwała na mysl o tym, ¿e własnie kocha sie z me¿em swojej zepsutej, przyrodniej siostry, dume z tego, Sprawdź buzię chłopca w korytarzu. - Mały Ramónie, uciekaj... och, słodki Jezu! - Vianca histeryzowała. Dźwignęła się na nogi i złapała dziecko, gdy tymczasem płomienie zaczęły trawić zasłony i z żarłocznym trzaskiem przesuwały się w stronę sufitu. - No, idziemy, Shelby. - Ross podniósł Shelby z podłogi. Zataczając się, zamachnęła się na niego i chybiła. Dym wypełnił jej nozdrza i płuca. Zaczęła kasłać. Wciąż walczyła, ale Ross przerzucił ją sobie przez ramię. - Oboje musimy się stąd wydostać i znaleźć bardziej ustronne miejsce. - Nie - krzyknęła i w tym momencie poczuła, że coś twardego uderzają w głowę. Na szczęście straciła przytomność. - Jasna cholera! - Shep wysłuchał meldunku, włączył koguta i światła, zawrócił samochód i wcisnął pedał gazu. Nevada, który siedział w zakratowanej części wozu, rzucało o ściany. - Trzymaj się! - krzyknął Shep, widząc przed sobą światła Bad Luck. - Mała zmiana planów. Ani słowa więcej, ale Nevada i tak czuł ulgę. Wcześniej został zarejestrowany i przesłuchany, i właśnie jechał do okręgowego więzienia, kiedy Shep dostał zgłoszenie o pożarze i zmienił trasę.