Dwóm udało się wpełznąć na teren posiadłości Quincy'ego. Dwa skierowały

z nierdzewnej stali. W trzy godziny później leciała już samolotem, wreszcie na tyle rozluźniona, że przestała kurczowo trzymać się fotela, i zaczęła czytać oficjalny raport o śmierci Amandy Jane Quincy. Na miejscu zdarzenia pierwszy zjawił się policjant z policji stanowej, którego wezwał przez komórkę kierowca ciężarówki. Było to o piątej pięćdziesiąt dwie. Roztrzęsiony kierowca ciężarówki zeznał, że zobaczył ciało na poboczu. Wysiadł i znalazł starszego mężczyznę, który wydawał się mart¬ wy, zabitego niedużego psa, a nieco dalej w krzakach forda explorera rozbi¬ tego o słup telefoniczny. Spod pogniecionej klapy wydobywała się para. Mężczyzna ten powiedział, że wołał do kobiety siedzącej za kierownicą, ale bez skutku. Nie dotykał jej ani nie ruszał, bo, jak wiedział, w podobnych wypadkach można tylko bardziej zaszkodzić poszkodowanemu. Kierowca ciężarówki był jeszcze na miejscu wypadku, kiedy zjawił się policjant. Zaprowadził funkcjonariusza do ciała przechodnia. Policjant stwier- 32 dził śmierć na miejscu. Potem podeszli do explorera. Policjantowi udało się jakoś wyważyć drzwi od strony kierowcy. Sprawdził puls kobiety. Ofiara wykazywała słabe oznaki życia, co policjant zgłosił na centralę. W tym czasie kierowca ciężarówki przyjrzał się obrażeniom głowy kobiety, odwrócił http://www.chatkapuchatka.edu.pl (Czyste korytarze i nietknięty sekretariat. A dalej? Uszkodzone szafki, łuski. Nie przeoczyć tego, co wydaje się oczywiste, powtarzali im podczas kursu. Co było oczywiste po szkolnej strzelaninie? Trupy na podłodze?) Po czwarte: zabezpieczyć miejsce przestępstwa. (Rainie skrzywiła się. Ślady butów sanitariuszy, rozwalony schowek, łuski, po których deptał Cunningham. Rodzice okupujący parking. Gdy zobaczą to technicy z policji stanowej, koniec z jej karierą.) Po piąte: zrobić notatki. (Rainie z niesmakiem popatrzyła na swoją broń. Pomyślała o notesie w kieszonce bluzy. Ciekawe, jak można jednocześnie trzymać pistolet i robić notatki.) Do diabła z tym wszystkim. Musiała skoncentrować się na pierwszym punkcie, na zatrzymaniu sprawcy. Oczywiście, popełniała błędy. Bóg wie, czym to się mogło skończyć, ale przynajmniej coś robiła, starała się, jak mogła.

pomylić. – Taaak – odparła cicho Rainie, choć dzwonienie w uszach nasilało się. Całe lata nie słyszała tego dźwięku. Całe lata, od czasu, gdy jako mała dziewczynka wracała ze szkoły, wiedząc od pierwszego kroku na schodach, że matka już piła i będą kłopoty. Jesteś teraz gliną, Rainie. Wszystko w twoich rękach. Nagle strasznie zatęskniła za butelką piwa. Sprawdź na kawie. - Świetnie - odparła Rainie, czym zasłużyła sobie na szeroki serdeczny uśmiech. - Przyłapała mnie pani. Mam nieduży zapas czegoś mocniejszego... - Tak - powiedziała ponuro - ale jestem alkoholiczką. Napiję się tylko kawy. - Świetnie - odpowiedział. Rainie stwierdziła, że już go bardzo lubi. Najpierw weszli do malutkiej kuchni, z której korzystali wszyscy mieszkańcy budynku. Phil dolał sobie do kawy odrobiną whisky. Rainie zaczęła dodawać śmietanki i cukru, aż detektyw de Beers wreszcie się roześmiał. - Widzę, że jest pani uzależniona - skomentował. - Cukier i tłuszcz to powszechnie akceptowane narkotyki. - Na dodatek dobrze je pani toleruje - zapewnił, przyglądając się uważnie