mnie, może za to przynieść odwrotny efekt.

Zaprowadziła Willow do jednego z pokoi gościnnych, utrzymanego w brzoskwiniowo-ziełonkawej tonacji, z pięknym widokiem na ogród. W powietrzu unosił się zapach lawendy i Willow była gotowa przysiąc, że to najładniejszy pokój, jaki kiedykolwiek widziała. Zdjęła płaszcz i przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Długo się zastanawiała, czy związać włosy, czy też pozwolić, by opadały na gołe plecy. Sukienka była naprawdę piękna! Choć na wieszaku wyglądała nieciekawie - zwykła plątanina bezkształtnego jedwabiu - ożyła z chwilą, gdy Willow ją włożyła. Materiał przylegał we wszystkich odpowiednich miejscach, a morska zieleń wydobywała blask oczu. - Wygląda, jakby została uszyta dla ciebie, Willow! - zachwyciła się Camryn. - Ale powinnaś upiąć włosy. Jeżeli pozwolisz, mogę cię uczesać. - Kiedy to nie jest konieczne. Ale Camryn miała na ten temat własne zdanie. - Wręcz przeciwnie. Masz na sobie sukienkę sygnowaną moim nazwiskiem. Tym samym stanowisz chodzącą reklamę. - Mrugnęła do niej porozumiewawczo. - Musisz wyglądać jak http://www.chili-pizza.com.pl Ale idąc w stronę swojej prywatnej łazienki po miękkim, różowym dywanie, odczuła satysfakcję. Mam szczęście, tu jest tak pięknie, pomyślała, przyglądając się gustownym, białym meblom. W domu, w którym mieszkała z Gemmą i Jamiem, wciąż brakowało pieniędzy na wykończenie niektórych pomieszczeń. Nigdy nie pozwoliłaby sobie na spacer boso do łazienki w obawie przed porozrzucanymi wszędzie zabawkami synka. Wykąpawszy się, ubrała się w dżinsy i zieloną koszulkę, a następnie przeszła przez długi korytarz, by sprawdzić, czy jej podopieczni już wstali. Właśnie miała wejść do pokoju Mikeya, gdy usłyszała jego przeciągły płacz. Otworzyła szeroko drzwi i zapaliła światło.

Kiedy wróciła, świadoma swoich bosych nóg, Lysander już na nią czekał. - Pomogę pani zejść z brzegu. Proszę uważać na spódnicę - dodał i podał jej rękę. Clemency ogarnęło zakłopotanie, poczuła się, jakby śniła pną jawie. Jakaś jej część zdawała sobie sprawę, że nie powinna tego robić, jednak nie potrafiła się powstrzymać. Lysander ma bardzo zgrabne stopy, zauważyła. W porów¬naniu z nimi jej własne wydały się jej małe i blade. - Ma pani ładne stopy, panno Stoneham - rzekł w tej samej chwili z uśmiechem, jakby czytał w jej myślach. Ostrożnie zanurzyła jedną nogę w wodzie. - Och! - Była zimna, ale cudownie orzeźwiająca. Chwy¬ciła mocniej jego dłoń i weszła do potoku. - Och! - powie¬działa raz jeszcze. - Wspaniale! - Podniosła brzegi sukni i pozwoliła się poprowadzić na środek strumienia. Sprawdź cielesnych. Willow zamierzała jej to zapewnić, jednak czasem miała poczucie, że znajduje się na straconej pozycji. Odwróciła się w stronę dziewczynki, by przekonać się, że Lizzie przygląda się jej z bardzo dziwnym wyrazem twarzy. Co teraz? Jaką znów wymyśliła złośliwość? Czy naprawdę zamierzała zepsuć całe popołudnie? - Co się stało? Po chwili milczenia, która zdawała się trwać całą wieczność, Lizzie wyszeptała: - Kiedy poznamy twojego synka? Willow nie zdziwiłaby się bardziej, gdyby dziecko zapytało, kiedy poznają Madonnę. - Jamiego? - spytała. - Chciałabyś poznać Jamiego?