Jennifer pije kawę w kawiarni i poszukał w Internecie kafejek przy Colorado Avenue. Bingo!

– Dobry Boże, nie ona? Co to ma znaczyć? Powiedział jej. Zaczął od aktu zgonu i fotografii, poprzez wizje Jennifer lub jej sobowtóra, po skok z molo i śmierć Shany McIntyre. – I dlatego jestem w Kalifornii. – Nie do wiary – mruknęła wyraźnie poruszona. – To znaczy... Mama nie żyje. Wiesz o tym, prawda? Przeszliśmy już przez to. Myślałam, że masz po prostu niezły odlot po środkach przeciwbólowych. Błagam cię! Gdyby żyła, odezwałaby się do nas, a przynajmniej do mnie. A jeśli uważasz, że widzisz jej ducha... Chyba to rozumiem – przyznała niechętnie. – Ja miałam inne doświadczenia, ale są rzeczy, których nie da się wytłumaczyć. Nadal widzę ludzi w czerni i bieli, a potem umierają. To niesamowite. A O1ivia... O1ivia widziała zbrodnie oczami mordercy, więc to, że widzisz mamę lub że wydaje ci się, że ją widzisz, nie znaczy, że ona żyje. – Odetchnęła głęboko i wyobraził sobie, że odgarnia włosy z oczu. – Nie wierzę. – Ja po prostu staram się to wyjaśnić. Najwyraźniej ktoś chciał, żebym tu przyjechał. Zwabił mnie. – Dlaczego? – Właśnie tego chciałbym się dowiedzieć. – Nie podoba mi się to. – To jest nas dwoje – żachnął się. – Ale nie jesteś samotnym strzelcem, co? Ktoś ci chyba pomaga? W życiu nie czuł się równie samotny, ale przecież jej tego nie powie. I bez tego http://www.corforte.com.pl Patrzył, jak głośno przełknęła ślinę i zacisnęła dłonie na pasie bezpieczeństwa. Denerwuje się. W końcu. Dobrze. Bentz nie odrywał dłoni do kierownicy. Wreszcie ją dorwie. Rozdział 28 Chwileczkę! – Hayes przyciskał telefon do ucha. Jechał akurat na spotkanie z Tally White. – Na Point Fermin? Na półwyspie? – Ale Bentz już się rozłączył. Hayes oddzwaniał, ale sukinsyn nie odbierał. – Drań! – Czasami się zastanawiał, dlaczego jeszcze w ogóle trzyma z Bentzem. Bledsoe miał rację – ten facet to chodząca bomba zegarowa. Hayes szybko zawrócił. Kobieta w złotym mercedesie zatrąbiła gniewnie, dzieciak w wiekowym pikapie pokazał mu środkowy palec. Przedzierał się przez gęsty ruch uliczny na stodziesiątce, jechał na południowy skraj miasta, w okolice Point Fermin, niedaleko San Pedro. Co ten Bentz znowu wymyślił? Dlaczego udziela mu tylko strzępów informacji? Uważa, że jest z Jennifer? To idiotyzm.

bardzo lubi skakać do wody? – Nie wiem – mruknął Bentz. Utykał, idąc stromą ścieżką prowadzącą na parking, kolano ostro dawało mu się we znaki. Na pewno odnowiły się stare obrażenia. – Na górze musisz mi oddać broń – ciągnął Hayes. – Musimy sprawdzić, czy nie strzelałeś. – Nie strzelałem. Sprawdź Niezbędna robota papierkowa, wiedział o tym, ale wychodził z siebie, czując, jak czas przecieka mu między palcami. – Tak. – „Przykro” nie oddaje nawet ułamka strachu, który go pożerał, przerażenia na myśl, że Olivta jest w rękach wariatki. – Nie martw się. Znajdziemy ją. – Uśmiechnęła się i nagle przypomniał sobie, że kiedyś mu na niej zależało, bardziej jako na przyjaciółce niż kochance, ale w przeszłości wiele ich łączyło, schodzili się i rozstawali. – Jesteś szczęśliwa z Hayesem? – zapytał. – No cóż... chciałabym powiedzieć, że jestem w siódmym niebie, ale wiesz, w moim wieku, oboje mamy za sobą smutne doświadczenia, oboje mamy się na baczności, oboje już sporo wycierpieliśmy. Może jesteśmy zbyt ostrożni. – Wycofała się, jakby się zorientowała, że powiedziała za dużo. – Podpisz tutaj. – Wskazała miejsce w formularzu. – Dopilnuję, by trafiło do wszystkich – obiecała z uśmiechem.