- Pójdę już - powiedziała.

– Chcę też porozmawiać z Danielem O’Grady. W tę odpowiedź Rainie akurat mogła uwierzyć. Nie była tylko pewna, co się za nią kryło. Przechyliła krzesło do tyłu i z roztargnieniem położyła jedną nogę na biurku, a potem skrzyżowała na niej drugą. Mięśnie wciąż ją bolały po porannym biegu. Przeciągnęła się, rzucając agentowi specjalnemu Pierce’owi Quincy kolejne taksujące spojrzenie. Doświadczony, pomyślała, zna się na swoim fachu. Pewnie po czterdziestce. Lekka siwizna na skroniach pasowała do krótko przystrzyżonych włosów i eleganckiego garnituru. Dodawała powagi. Rainie była gotowa się założyć, że agent specjalny Pierce Quincy robił wiele, żeby podkreślić swój autorytet. Chociaż nie musiał się bardzo wysilać. Wystarczyło spojrzeć w jego oczy o świdrującym, twardym spojrzeniu. Facet widział w życiu niejedno. Nic go już pewnie nie przerastało. Przez chwilę Rainie szczerze mu zazdrościła. – Tropiciel? – zapytała, choć właściwie znała odpowiedź. – Też. Poza tym prowadzę wykłady i pracuję dla Sekcji Badań Behawioralnych. – Zajmuje się pan seryjnymi mordercami? – Seryjnymi mordercami, gwałcicielami, pedofilami – wyliczył nie mrugnąwszy okiem. – Dlatego miewam bardzo przyjemne sny. – Czego pan chce od Danny’ego? To przecież nie seryjny morderca. – Jasne. Ale oskarża się go o masową zbrodnię, a w dodatku jest jeszcze bardzo młody, co znacznie komplikuje sprawę. Niestety niewiele wiemy o tego typu przestępczości, stąd kierunek moich badań. http://www.dentalweb.pl/media/ opuszczoną bezwładnie, ściskał trzydziestkę ósemkę. Przez chwilę Rainie nie wiedziała, gdzie ma patrzeć. Nadal mierzyła do Danny’ego. Shep zrobił krok w jej stronę. – Stać! – krzyknęła, sama nie bardzo wiedząc, do którego z nich dwóch. Shep był wciąż uzbrojony i choć ufała mu jako przyjacielowi, nie mogła zapominać, że jest przede wszystkim ojcem. Gdyby uznał, że synowi coś grozi, albo gdyby Danny wpadł w popłoch... Rainie czuła, że sytuacja wymyka się jej spod kontroli. Nie wolno dać się ponieść nerwom. – Shep – zwróciła się do szeryfa, nie spuszczając oczu z chłopca. – Nic ci nie jest? – To jakaś pomyłka – przekonywał rozpaczliwie Shep. – Jedna wielka pomyłka. – Dobrze, ale na razie trzymaj ręce tak, żebym mogła je widzieć. – Rainie... Danny, posłuchaj mnie. Musisz odłożyć broń. Dobrze? Masz poruszać się bardzo powoli i

Elizabeth była jedyną osobą w rodzinie, która miała się rozwieść i samotnie wychowywać dzieci. Jej matce to się nie podobało. Namawiała ją, żeby wytrwała, lecz Elizabeth jasno widziała swoją drogę. Musiała myśleć o Amandzie i Kimberly. Córki potrzebowały stabilizacji, spokojnego życia, a nie ojca, którego wywoływano nagle z boiska, gdzie grał z dziećmi w piłkę, tylko po to, żeby jechał oglądać jakieś zwłoki. Zwłaszcza Amanda miała Sprawdź trzeba wziąć pod uwagę dostawę czekoladek i innych słodyczy. Na czekoladki mogę się zgodzić, byle nie w pudełku w kształcie serca. Podobnie nie przepadam za czerwonym aksamitem. Co ty na to? Ramie leżała rozciągnięta na łóżku obok Quincy'go. Na razie nie chciało im się ubierać. Było trochę po dwunastej, słońce stało wysoko na niebie i telefon mógł zadzwonić w każdej chwili. Chrzanić to! Głowę położyła na jego ramieniu. Palcem wskazującym kreśliła wzory na jego piersi. Lubiła to uczucie - sprężyste i jednocześnie jedwabiste włosy. Lubiła jego zapach - seksu i wody po goleniu. Lubiła jego wygląd - potężne bary i płaski brzuch. Pomyślała, że niedługo będzie gotowa na coś więcej niż zawody olimpijskie. - Zielone światło dla kwiatów i kwadratowych pudełek z czekoladkami - powtórzył posłusznie Quincy. - Czerwone światło dla obrzydliwie słodkich