Zaczęła więc chaotycznie opowiadać o tym mężowi.

To był znaczący gest. Nagle poczuła się samotna. Deszcz ją niepokoił, a groźne odgłosy grzmotów wręcz paraliżowały. Zdecydowała, że wypije kawę dopiero w ,,Uncommon Bean’’. Narzuciła płaszcz przeciwdeszczowy, złapała torebkę i wybiegła na dwór. Parę minut później zatrzymała samochód za kawiarnią. Lało jak z cebra. Nie wysiadała, mając nadzieję, że deszcz za chwilę osłabnie. Wycieraczki pracowały niestrudzenie, ale mimo to i tak prawie nie widziała tylnych drzwi ,,Uncommon Bean’’, chociaż niemal w nich zaparkowała. Deszcz nagle stał się mniej intensywny. Sięgnęła po klucze i wyskoczyła z samochodu. Wpadła wprost do kałuży i poczuła, że jeden z pantofli ma zupełnie przemoczony. Z przekleństwem na ustach podbiegła do wejścia. Kiedy próbowała włożyć klucz do zamka, drzwi same się otworzyły. Zastygła w progu. Nie dosyć, że kawiarnia stała otwarta całą noc, to jeszcze drzwi były lekko uchylone. Kate skrzywiła się, usiłując sobie przypomnieć, kto miał je wczoraj zamknąć. Tess, uzmysłowiła sobie. Dziewczyna wcale nie była z tego zadowolona i usiłowała nawet namówić Kapelusznika, żeby zrobił to za nią. Kate pokręciła z dezaprobatą http://www.deska-elewacyjna.net.pl – Miałam nadzieję, że będziemy mogli pogadać – powiedziała, wkładąjąc książkę do dziecięcego wózeczka i tuląc do siebie córkę, która znowu zaczęła protestować. – Nie czas na to. – Rozejrzał się dookoła. – I nie miejsce. – Wiem. Pamiętasz tę ciastkarnię na rogu St. Charles i Carrollton Avenue? Możemy się tam spotkać, jak skończysz? – Kilka stojących za nią osób zaczęło protestować. – Proszę, Luke. Musisz odmówić. To nie ma sensu. Luke westchnął głośno. – Musiałabyś jeszcze poczekać. To wszystko zajmie pewnie jeszcze kolejną godzinę. – Okej, będę czekać. Spojrzał w bok, a potem znowu na nią.

mnie... – Poruszyła parę razy ustami jak wyrzucona na piasek ryba. – Stracić? – dokończył Luke z ironicznym uśmiechem. – To prawie to samo, co przegrać. – Nie, nieprawda. – Przypomnij sobie, jak to było, kiedy graliśmy w tenisa lub w pokera. Pamiętasz, jak się wykłócał o punkty? Nie mógł przecież przegrać z Sprawdź - Bez referencji? - zdziwiła się Malinda. - Po co mi referencje? Z pani rubryki i powodzenia, jakim cieszą się pani zajęcia, jasno wynika, że zna się pani na tej pracy. - Wydawało mi się, że jak ktoś chce zatrudnić kogoś, kto ma mieszkać w jego domu, to najpierw chciałby zobaczyć jego referencje. - Mieszkać w moim domu? - wykrzyknął zdziwiony Jack. - No tak - odparła nieco zakłopotana Malinda. - W ogłoszeniu wyraźnie napisałam, że szukam pracy jako gosposia i opiekunka do dzieci z zamieszkaniem. Jack westchnął i pokręcił głową. Cóż za nieporozumienie