- Conrad Amhurst kierował sie własnymi zasadami, lubił

wywiad z Calebem, prawdę mówiąc, piał o tym na całe miasteczko, przechwalał się, ile to pieniędzy zgarnie za jakąś wyjątkową umowę, którą we dwoje sporządziliście, ale ja niewiele więcej mogę dodać. - Był pan jednym z głównym uczestników śledztwa - argumentowała. Zapach jej perfum go drażnił. Nie były tanie i odniósł wrażenie, że kupowała sobie ubrania w prestiżowych butikach, a nie w zwykłym supermarkecie; mógłby się założyć o swoją ulubioną klacz, że jej spódnica, botki, zrobiony na drutach top i marynarka - a nawet perfumy - miały logo jakiegoś słynnego projektanta. Wprawdzie jej samochód był niedrogi i dość wysłużony, ale Karina Nedelesky nie oszczędzała na swoim wyglądzie. Taka dwoistość: kobieta reporter. O nie, nie wierzył ani jednemu z jej pomalowanych henną włosów. - Pan i Ross byliście zaprzysięgłymi wrogami - oznajmiła, racząc go uśmiechem z rodzaju: „kurczę, jesteś taki niesamowity”. - I twierdził pan, że tamtej nocy on ukradł panu pikapa. - Ktoś to zrobił. W końcu to Ross wylądował w moim wozie. - I omal nie zginął. Rąbnął w drzewo, zgadza się? - To wszystko jest przecież w raporcie - odparł poirytowany. Nie podobała mu się ta kobieta; była zbyt gładka, zbyt skoncentrowana na sobie. - Ale w szkole średniej byliście przyjaciółmi. 110 - Nie byliśmy przyjaciółmi. Graliśmy w tej samej drużynie futbolowej, kiedy on był w szkole. - Zaczynała porządnie działać mu na nerwy. Popatrzył na nią ze złością. Nawet nie drgnęła jej powieka. - Z tego co wiem, interesowaliście się tą samą dziewczyną. - To nie była przypadkowa uwaga. Ona cały czas do tego zmierzała. - Shelby Cole. Sędzia Jerome... hm, zdaje się, że w tych okolicach mówią o nim Red. Tak czy owak, obaj spotykaliście się z córką sędziego Cole’a. http://www.deska-tarasowa.info.pl/media/ pani taka podobna do Jasmine. - Pan mnie unika - zaatakowała go, a jemu starczyło godności, żeby się tego nie wypierać. - Muszę z panem porozmawiać o moim dziecku. - Ja nic nie wiem. - Oczywiście, że pan wie. Jest pan adwokatem mojego ojca, a pana kancelaria zajmuje się adopcjami. - Legalnymi adopcjami. - No, więc co się stało z moim dzieckiem? - Nie wiem. Nawet nie wiedziałem, że pani miała dziecko. - Na pewno wiedział pan, panie Findley - upierała się, patrząc na przejeżdżające samochody. - Jestem pewna, że ojciec się panu zwierzał. - Nawet jeśli to robił, podpadałoby to pod kategorię przywileju relacji adwokat klient. Nie mógłbym o tym rozmawiać ani z panią, ani z kimkolwiek innym. - Ale ona była moją córką i powiedziano mi, że zmarła zaraz po urodzeniu! - Shelby stanęła przy drzwiach

do niego. - I zrobiłabym to jeszcze raz. To nie było w porządku, że Shelby nie wiedziała o Isabelli... Elizabeth. To przecież jej córka. - Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? - zapytała Shelby wciąż oszołomiona tym, że miejsce, które niegdyś nazywała rodzinnym domem, oplatała, niczym pajęczyna, sieć intryg i kłamstw. - Ja ją o to poprosiłem - przyznał sędzia, ale widząc gniewne spojrzenie Lydii, sprostował: - Właściwie to zagroziłem jej, że jeśli nie zachowa milczenia... Sprawdź Nevada zacisnął zęby. W szortach khaki i białym bezrękawniku, z lekko rudawymi włosami odgarniętymi do tyłu, wydała mu się najbardziej fascynującą kobietą, jaką kiedykolwiek widział. Miała długie, opalone nogi, wąską talię i piersi, które 38 były dostatecznie duże, by wypełnić męskie dłonie. Musiał bardzo nad sobą panować, żeby nie myśleć o tym, o czym nie powinien. Oparłszy się ramieniem o słupek podpierający okap ganku, czekał, aż Shelby przejdzie przez bramę. - Znowu tu jesteś? - spytał powoli. - Muszę z tobą pogadać. - Shelby nawet nie siliła się na uśmiech. Wargi miała zaciśnięte, była pełna determinacji. Zepchnęła okulary przeciwsłoneczne nad czoło. Jej błękitnozielone oczy spojrzały na niego z niepokojem. - No proszę, a ja myślałem, że urządziłaś sobie wycieczkę do slumsów. - Nie przyjechałam tutaj słuchać dowcipów - odcięła się, wchodząc po stopniach na ganek. Uniosła ku niemu twarz. Jej oczy były prawie turkusowe, odbijały się w nich ostatnie promyki słońca.