zakamarkach duszy odnalazła siłę. Musiała wziąć się w garść - choćby ze względu na Elizabeth. Zaciskając zęby, starała się walczyć z udręką i strachem. Ross McCallum zbrukał jej ciało. Nikt więcej już tego nie zrobi. Prędzej ona umrze. 118 Powoli się uspokoiła i kiedy w końcu przestała szlochać, znalazła w sobie odwagę, by zapytać: - Skąd wiedziałeś? - O McCallumie? - zapytał, prawie nie poruszając wargami. - Od Badgera Collinsa. Patrzyła załzawionymi oczami na jego zaciętą twarz, zaciśnięte usta, poruszające się nozdrza - wyglądał tak, jakby wyczuł jakiś brzydki zapach. - McCallum nie potrafił trzymać języka za zębami. Pochwalił się Collinsowi, a ten powiedział o wszystkim mnie. Czuła obrzydzenie. Było gorzej, niż myślała. O jej odrażającej tajemnicy, którą kiedyś wyznała tylko ojcu, i to pod presją, szeptało się w zaułkach, barach i ławach kościelnych Bad Luck - prawdopodobnie aż po Coopersville, Austin i San Antonio. Sędzia w końcu zaczął podejrzewać, że jej depresję wywołuje nie tylko lęk przed szkołą i ciążą. Któregoś wieczoru była tak zdesperowana, że wyznała mu wszystko, błagając, żeby nikomu nie wyjawił jej sekretu, nie chcąc, żeby ktokolwiek inny dowiedział się o jej wstydzie. Ojciec, który tak dbał o swoją reputację, stał przy jej łóżku z poszarzałą twarzą i próbował ją pocieszyć, lecz nie był w stanie zrobić niczego: pogładził ją tylko po głowie i obiecał, że nikomu nie zdradzi jej tajemnicy. Ale najwyraźniej tak się nie stało. Nawet Nevada przez wszystkie te lata wiedział, że padła ofiarą przemocy i gwałtu, gdy tymczasem ona cały czas miała nadzieję, że ukryje to przed ukochanym. Tym razem patrzyła mu w oczy, chociaż wolałaby uniknąć jego spojrzenia. http://www.deskatarasowa.info.pl Alex ju¿ szedł w strone pokoju Cissy. - Pójdziesz? Dziekuje - powiedziała i rzuciła Nickowi przez ramie ostatnie spojrzenie. - Dobranoc, Nick. Dobry Bo¿e, jak ona krucho wyglada. Jak niepewnie. Zupełnie inaczej ni¿ Marla, która znał i której postanowił unikac. Podniósł swoja szklanke w ironicznym gescie toastu. - Dobranoc. Marla wslizgneła sie do pokoju i zamkneła za soba drzwi. Pózniej, ju¿ u siebie, próbowała wymazac z pamieci jego obraz. Nie rób tego, tłumaczyła sobie w drodze do sypialni. Tak, uratował ci ¿ycie, ale nie jestes mu nic winna. Nic. Musisz z tym skonczyc. Jestes ¿ona Aleksa.
Shep odwrócił się i zobaczył, że jego żona stoi w tylnych drzwiach i patrzy na niego zmrużonymi oczami. - Zatrzymałeś się przy sklepie i kupiłeś hamburgery i cebulę, jak ci kazałam? Cholera. - Na śmierć zapomniałem - przyznał i zobaczył, jak żona ściąga usta w charakterystycznym grymasie: tak też myślałam. Wokół ust i między cienko wyskubanymi brwiami miała zmarszczki. - Ale zaraz pojadę do sklepu i przywiozę, co chcesz. Sprawdź wracała myślą do tego jednego, oszałamiającego pocałunku. Chrząknęła. - A ty go masz? - Chyba tak. Tylne drzwi otworzyły się i stanęła w nich Lydia z tacą w ręku. - Przyniosłam śniadanie - wyjaśniła, uśmiechając się szeroko. - Dla dwóch osób. Nevada już miał protestować. Shelby to wyczuła. - Posłuchaj, nawet nie próbuj się wymigać. Lydia wypełnia misję: pilnuje, żeby każdy w promieniu piętnastu kilometrów otrzymywał więcej niż sto procent dziennego zapotrzebowania na substancje odżywcze i wszelkiego rodzaju kalorie. - Ale... - To prawda - przyznała Lydia, uśmiechając się z dumą; w złocistych nakryciach odbijały się promienie porannego słońca. - A więc wsuwaj - powiedziała Shelby do Nevady i pomogła Lydii nakryć do stołu. Po kilku minutach na