- Matthew?

Potrząsnęła przecząco głową. Nie bardzo wiedziała, jak się zachować przy tym nowym, rycerskim Edwardzie, a w narzuconej sobie roli ofiary nie czuła się najlepiej. - Nic nie jadłaś od śniadania? Popatrzyła na niego z niechęcią. - Nie potrzebowałam. To było solidne śniadanie. - Jogurt? - Nikt nie ma ochoty jeść w taki upał. - Nikt? - uśmiechnął się kpiąco. - Chyba masz na myśli Brytyjczyków. Otworzył drzwi, ujął ją za ramię, wprowadził do środka i obrócił twarzą do siebie. - Dlaczego nas nie lubisz? - zapytała. - Gratuluję bystrości - odparł z sarkazmem. - Ale to już moja sprawa. Z pewnością jednak nie podoba mi się moralność młodych kobiet z twojego kraju. Rzuciła mu wściekłe spojrzenie. - Wiesz co - zaczęła -jesteś nie tylko bigotem, ale wręcz hipokrytą. - Uważaj, co mówisz - ostrzegł ją. Bella zdawała sobie sprawę, że znów stoi na hipotetycznym moście. Ale nie mogła się powstrzymać. - Niby dlaczego? Co tu właściwie ma do rzeczy moja moralność? - Ciekawe, dlaczego twoje słowa brzmią jak zaproszenie? Oboje wiemy, że chętnie wskoczyłabyś mi do łóżka. - To nieprawda! - Prawda. - Edward lekceważąco wzruszył ramionami. - Nigdy nie spotkałam mężczyzny tak skłonnego do samookłamywania. - A niewątpliwie znałaś ich wielu. http://www.deskatarasowa.info.pl/media/ europejskiego. Idealnie, pomyślał, wciąż oszołomiony. Gdyby nie ta muzyczka gdzieś z boku... Wyciągnął szyję w stronę dźwięku. Jeszcze jedna twarz: chłopiec - może ośmioletni - w czapce z pomponem i ze słuchawkami na szyi. Źródło dźwięku, a zarazem przyczyna upadku. Cholerny mały kamikadze z uszami pełnymi łomotu! Pędzi taki z góry na złamanie karku, spodziewając się, że wszyscy inni ustąpią mu z drogi. Buzia chłopca rozciągnęła się w uśmiechu - prawdziwie dziecięcym i rozbrajającym. Potem zniknęła z pola widzenia, muzyka także umilkła. Całe szczęście. Matthew odwrócił z powrotem głowę. ONA wciąż tam była.

Mówiła cicho, jednak jej głos obudził w Parker złe przeczucia. Poczuła skurcz w żołądku. - Coś się stało? - zapytała. - Co jeszcze mój ojciec wymyślił? Gdyby na tym polegał problem! Z apodyktycznym ojcem i Parker, i Shey, i Cara radziły sobie od lat. Miały w tym niezłą wprawę. Sprawdź Bardzo dobrze, nich już wraca do domu, bo każdy wspólnie spędzony dzień sprawia, że dla niej rozstanie będzie coraz trudniejsze. A więc dzisiejszy wieczór to wieczór pożegnalny. Może nawet dojdzie do pożegnalnego pocałunku. I na tym sprawa się zakończy. Tanner wróci do siebie, a Parker zostanie w Erie, gdzie jest jej miejsce. Jej zadanie dobiegło końca. Powinna się z tego cieszyć. Jednak z jakichś niejasnych powodów wcale tak nie było. - Może to, co zaraz usłyszysz, nie będzie takie złe - rzekł tajemniczo Tanner. - Bardzo wątpię. - No tak, to już pewne. On niedługo wyjeżdża. Na zawsze. I uważa, że dla niej to doskonała wiadomość.