na jakiś termin, ale nie przyjechała.

z moją matką. Podniósł stawkę, jeśli chodzi o moją matkę, ale jednocześnie udawał kogoś, kto otrzymał jeden z organów Mandy. - Kapitalnie! - Doktor Andrews aż zamrugał z wrażenia. - Podobno byłam najmądrzejsza z nich - mruknęła Kimberly, zastanawiając się głośno. - Mandy i mama na pewno tak by mu powiedziały. Jestem osobą poważną, zawsze chciałam pracować w wymiarze sprawiedliwości. To ja zaczęłam się uczyć sztuk walki w wieku ośmiu lat, lubiłam futbol i broń... - Nagle zaniemówiła, kiedy zaczęła kojarzyć związek z pewną osobą w jej życiu. Uroczy instruktor strzelania, który pół roku temu zjawił się na strzelnicy, na której ćwiczyła - Doug James. - Ma pani jakiś pomysł? - Nie chcę wyciągać pochopnych wniosków. - Lepiej uważać niż potem żałować, panno Quincy. Uśmiechnęła się i odparła: - To pierwszy frazes, jaki usłyszałam z pana ust. Myślałam, że pan ich w ogóle nie zna. W każdym razie zarejestrowałam to. Doktor Andrews też się uśmiechnął. - Pani wyjeżdża, prawda? Domyślam się, że przyszła tu pani, żeby mi o tym powiedzieć. Strategiczne wycofanie się to jedna ze sprawdzonych metod postępowania. http://www.dobra-medycyna.net.pl cierpliwa, taka troskliwa... Chwilami nienawidzę Danny’ego O’Grady. Wtedy czuję się jeszcze gorzej. Co to za nauczyciel, który nienawidzi własnego ucznia? Co to za mężczyzna, który boi się dziecka? Dyrektor Vander Zanden nie oczekiwał odpowiedzi. Odwrócił się i ruszył w stronę samochodu. Kiedy tak szedł skulony, chmury całkiem zakryły słońce i spadły pierwsze krople wiosennego deszczu. – Chyba potrzebuje pomocy – odezwała się po chwili Rainie. – Też byś jej potrzebowała, gdybyś właśnie straciła ukochaną osobę. – Dyrektor Vander Zanden jest przecież szczęśliwym mężem! – Nie, odkąd spotkał Melissę Avalon – powiedział Quincy. 11 Środa, 16 maja, 16.46 Sandy O’Grady wydawało się, że Danny nie żyje. Małe społeczności mają swoje rytuały,

Rainie zastanawiała się przez chwilę. - Tak - odpowiedziała. - To wszystko. - Dobrze. Kiedy tylko zobaczę jakiegoś białego mężczyznę w średnim wieku, będę strzelał tak, żeby zabić. Sprawiła mi pani prawdziwą przyjem¬ ność! - Staram się, jak tylko mogę. Niech pan posłucha. Można mnie złapać Sprawdź Nikt nie odpowiedział. Nawet sowy milczały, a tymczasem jej matka leżała z odstrzeloną głową w salonie i... O Boże, co tam jest na suficie? O Boże, co na mnie kapie? – Kim jesteś? Kim, kurwa jesteś? Wyłaź, żebym cię mogła zobaczyć! Wpadła po kolei do obu sypialni. Nikogo. Szarpnęła za drzwi łazienki. Pusta. Wybiegła na werandę, starając się nie patrzeć w stronę strzelby, ale oczywiście nie potrafiła się powstrzymać. Czas chwycił Rainie za gardło i ciągnął ją w otchłań przeszłości. Podobało ci się, co? wrzeszczy matka. Ty kurwo od siedmiu boleści! Chciałam, żeby przestał, jęczy Rainie. Zamknij się, zamknij się. Nie miała już siedemnastu lat. Nie była bezbronna. Była funkcjonariuszem policji. Była silna. Odwróciła się twarzą w kierunku lasu, wyprostowała, uniosła głowę i ryknęła: – Wiem, że tam jesteś. Wiem, że patrzysz, panie Dave Duncan, czy jak tam się, kurwa, nazywasz! Chcesz mnie? To stań przede mną jak mężczyzna, ty nędzna kupo gnoju!