- Nic nie wiecie!

Rzucił kluczyki w trawę. Skoczył do przodu i wyrwał zaskoczonemu policjantowi broń. Oczy mężczyzny pobielały ze strachu. Zaczął coś bełkotać, ale Danny nie czekał, żeby go wysłuchać. Mgła podniosła się. Nie miał już wątpliwości. Biegł. Prosto do wąwozu. Przedzierał się przez zarośla. Słyszał wołania policjantów i ojca. – Czekaj, czekaj, próbujemy ci pomóc. – Synu, proszę... Danny przyspieszył. Miał teraz broń i dokładnie wiedział, co z nią zrobi. Przecież nie był głupi. Tuż po siedemnastej trzydzieści dyrektor Steven Vander Zanden wjechał na zaokrąglony podjazd przed swoim domem. Abigail siedziała obok męża, trzymając go za rękę. Od strzelaniny wyraźnie czuła potrzebę fizycznej bliskości. Częściej gładziła go po policzku, przytulała się podczas snu. Od lat nie była wobec niego tak czuła i Steven nie wiedział, co ma o tym myśleć. Smutek i poczucie winy związane z Melissą sprawiły, że był żonie wdzięczny za kontakt, którego tak bardzo potrzebował. A jednak im ona była milsza, tym on czuł się gorzej. Dzisiaj zrozumiał, że musi powiedzieć jej prawdę. Po prostu wszystko otwarcie wyjawić. I zobaczyć, co Abigail zrobi. Ale rano żona zaproponowała, żeby pojechali na plażę, odpoczęli trochę. Od czasu strzelaniny był bardzo zapracowany. Tylu ludzi potrzebowało pomocy i tyle wątpliwości nie http://www.dobra-medycyna.org.pl/media/ i był wrogo nastawiony. Postanowili trochę go potorturować. Rainie stwierdziła, że to dobry moment, żeby im przerwać. - Panowie - powiedziała cicho. Trzy pary oczu popatrzyły w jej stronę. Dwaj detektywi nachmurzyli się, zakładając, że ona jest adwokatem. W końcu kto mógłby jeszcze przyjść o tej porze dnia, a właściwie nocy? Tymczasem Quincy w ogóle nie zareagował. Musiał widzieć szczątki swojej byłej żony na pokrytym pierzem łóżku. Po czymś takim trudno chyba reagować na cokolwiek. - Kim, do diabła, pani jest? - człowiek z Cro-Magnon czynił honory. - A jak pan myśli? Nazywam się Conner, Lorraine Conner. Rainie wyciągnęła pewnie rękę. Człowiek z Cro-Magnon z westchnieniem zarezerwowanym wyłącznie dla adwokatów uścisnął ją miażdżącym uściskiem.

- Nie możesz się z nim spotkać - wyrzuciła z siebie Kimberly. - Jeśli to on, mógłby cię zaatakować, porwać albo jeszcze gorzej. - Ojciec na pewno nie chce, żebym spotkała się z Ronniem sama - stwierdziła sucho Rainie. - Chociaż chętnie zrobiłby ze mnie przynętę. - Ależ nigdy... - Przymknij się, Quince! Przecież to ja stwierdziłam, że musimy zacząć Sprawdź a nasza teoria, że tak powiem, oficjalnie wyląduje w śmietniku. Sanders spochmurniał. Otworzył usta, żeby zaprzeczyć, ale się nie odezwał. Znowu chciał coś powiedzieć, lecz tylko nadął się jeszcze bardziej. Było jasne, że szczerze wierzy w winę Danny’ego, ale nie potrafi jednak podważyć wywodu Rainie. Obecność tajemniczej osoby na miejscu zbrodni wprowadzała uzasadnione wątpliwości; nie mieli dla prokuratora wystarczająco silnych argumentów. W końcu zwrócił się do Quincy’ego. – Proszę bardzo, możesz w każdej chwili zabrać głos – burknął. Quincy wzruszył ramionami. – Mam wrażenie, że nasza koleżanka nieźle sobie radzi. – Przecież jesteś ekspertem, do cholery. Powiedz, co żeśmy przegapili. – Szczerze mówiąc, znaleźliśmy się chyba w punkcie wyjścia. Wygląda na to, że trzeba odpowiedzieć sobie na kilka kluczowych pytań. Po pierwsze, dlaczego Melissa Avalon? Jej