chwila, zanim uzmysłowił sobie kogo. Tess. Tess Williams. Inne śledztwo, wieki temu, ale ze

Niemal dawało się od niego wyczuć zapach panicznego strachu. Rainie uważnie przyjrzała się swemu jeńcowi. Miał na sobie czarne dżinsy, czarną koszulkę i białe sportowe buty. Chyba nie był uzbrojony w nic innego oprócz dwóch pistoletów, ale nie mogła mieć całkowitej pewności. Dzieciak pochodził z domu pełnego różnych okazów broni palnej i Rainie wiedziała, że Shep zaczął zabierać go na polowania, gdy tylko syn nauczył się chodzić. – Danny – powtórzyła już bardziej rozkazującym tonem. – Policzę do trzech, a potem położysz broń na podłodze. – Rainie... – Zamknij się, Shep. Danny, słyszysz mnie? – On niczego nie zrobił! – Zamknij się, do cholery jasnej, albo też będziesz zaraz wąchać podłogę! Shep zamilkł, ale było już za późno. Twarz Danny’ego przybrała dziki wyraz, zaczęła mu drżeć ręka. Położyła palec na spuście. Na wszelki wypadek. – Danny – powiedziała głośniej. – Danny, słyszysz mnie? Chłopiec nieznacznie zwrócił twarz w jej stronę. – Pewnie jesteś trochę zdenerwowany, co, Danny? Kiwnął głową. Teraz już trzęsły mu się obie ręce. – Chyba chciałbyś, żeby to się już skończyło, Danny. Ja na pewno bym chciała. Powiem ci, co zrobimy. Policzę do trzech. Powoli położysz broń na podłodze i na mój znak kopniesz spluwy do mnie. Potem po prostu kładź się na brzuchu i rozłóż ręce i nogi. Tylko tyle Danny. http://www.dobra-ortopedia.com.pl/media/ Piętnaście minut później wszedł w płaszczu i kapeluszu do słabo oświetlonej sali. Trzej zebrani wokół telewizora miejscowi podnieśli z zaciekawieniem wzrok. Łysiejący barman skinął mu lekko na powitanie. Nieznajomy zajął miejsce przed trzema srebrnymi dźwigniami do nalewania piwa i zamówił kufelek. – Coś ciekawego w wiadomościach? – zagadnął. – Senat chce wprowadzić ustawę o broni. Żeby rodzice odpowiadali za szkody wyrządzone przez ich dzieciaki. – Najwyższa pora – wtrącił się drugi mężczyzna. – Jak mówią jabłko nie pada daleko od jabłoni. Dzieciaki muszą skądś brać te pomysły. Trzeci z gości spojrzał surowo na swych towarzyszy. Miał starą, ogorzałą twarz człowieka pracującego na świeżym powietrzu. – Shep to przyzwoity facet – powiedział cicho. Pozostali dwaj wzruszyli ramionami i zaczęli przyglądać się swoim butom. Najwyraźniej

kołuje. Wysławszy do Waszej Przewielebności poprzedni list i spożywszy solidną kolację (czyżby minął zaledwie tydzień? wydaje się, że miesiące, a nawet lata), poszedłem na Mierzeję Postną niczym na wesoły piknik, zawczasu smakując kawał, jaki wytnę przypuszczalnemu mistyfikatorowi, który postanowił postraszyć spokojnych mnichów. Rozlokowałem się między dwoma wielkimi głazami, w Sprawdź – Za późno. Trzeba było poprzestać na tych prostakach, z którymi się spotykałaś, Rainie. Teraz masz przed sobą prawdziwego mężczyznę i ja nigdzie nie odejdę. – Ty arogancki sukinsynu. – Tak. A teraz opowiedz mi o swojej matce, Rainie. – Najczęściej nadużywany przez psychologów tekst. Więc tym jestem dla ciebie, Quincy? Ciekawym przypadkiem, o którym później będziesz mógł napisać artykuł dla Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego? – Zamknij się, Rainie. – O, jeszcze lepiej. Quincy, wściekły, zmarszczył brwi. Chwycił Rainie za ramiona z gwałtownością, która samego go zdziwiła. – Przemoc? – szepnęła i rozchyliła usta. Zauważył, że jej oczy znowu pociemniały. – Chcesz tego, prawda? – odparł spokojnie. – Znasz ten schemat. Sposób, żeby ściągnąć