dokładnie rzecz biorąc, robił to Bentz. Kiedy się poznali, nie dawała mu spokoju, zgłosiła

Zamachnęła się, wyciągała ręce, usiłując dosięgnąć kamery. Nie. – Cholera. Zdeterminowana po raz kolejny rozejrzała się wokół i jej wzrok zatrzymał się na albumie. Oprawiony w sztuczną skórę, pełen zdjęć, wycinków z gazet, foliowych przekładek. Był zbyt gruby, by go przeciągnęła między prętami. Co nie znaczy, że nie może go podrzeć i jakoś wykorzystać poszczególnych stron. Z sercem na ramieniu wyciągnęła rękę po album. Musnęła go palcami. Przywarła barkami do krat. Zacisnęła zęby, zmusiła się od większego wysiłku i położyła na nim opuszki palców. Nacisnęła, ale spocony palec się ześlizgnął. Znów przeszył ją kolejny ból. Skrzywiła się. – Cholera. Uparcie ponawiała próby, wyciągała rękę, dotykała albumu, przyciągała go do siebie. Nad jej głową dudniły kroki porywaczki. Przesuwa coś, szykuje się. Przygotowuje śmierć O1ivii i jej dziecka. Nie! Nie będzie myślała o niczym poza ucieczką. I nie przerazi się skurczów, które sprawiały, że skręcała się z bólu. – Wytrzymaj – powtarzała sobie, nie wiedząc, czy mówi do siebie, czy do dziecka. W końcu album znalazł się koło klatki. Obiema rękami wyrywała poszczególne strony, rozpięła zatrzask spinający grubą księgę. Naprędce sklecony plan musi się udać! Musi. Ze względu na nią. Na Bentza. Na dziecko. Montoya nacisnął na hamulec i mustang z piskiem opon zatrzymał się w marinie. Jeszcze http://www.dobrabudowa.edu.pl Zawahał się i wyobraziła sobie Ricka, jak nerwowo przeczesuje palcami bujną czuprynę, zaciska usta, marszczy brwi. – Cieszę się, że zadzwoniłeś. Martwiłam się. – I dlatego tak mnie powitałaś? – Co? Jak cię powitałam? – zdziwiła się. – Jakbyś była wściekła. O co chodzi? Nie chciała mu tego mówić, nie chciała go martwić, przysparzać mu stresów, ale i tak ją gryzło, że przemilcza przed nim fakt, iż jest w ciąży. Nie zniosą więcej tajemnic, ich związek i bez tego jest kruchy. – Dzisiaj znowu zadzwonił ten kawalarz. – Kto? – Jego głos zmienił się, stwardniał. – Nie wiem. – Ta sama kobieta, co poprzednio?

pieprząc sobie życie. Na szczęście wziął się w garść, choć przez pewien czas było z nim źle. – No dobra – mruknął niechętnie. – Zobaczę, co da się zrobić. – Być może będę też potrzebował pomocy przy nakazie ekshumacji. – Ekshumacji? Boże drogi, coraz lepiej – jęknął Hayes. ale nie protestował więcej, dopił szkocką i zaatakował wystygły kotlet wieprzowy. Sprawdź korytarz. Na jednym jego krańcu kryły się schody przeciwpożarowe. Spojrzał w drugą stronę – korytarz biegł wzdłuż ściany budynku, by w końcu przejść w klatkę schodową prowadzącą do recepcji. Sprytne, pomyślał. Tajemne wejście dla księdza, który pewnie wolał, by go nie widziano, jak znika za drzwiami pokoju numer 7, pokoju kochanki. Bentz, posępny i smutny, wrócił do pokoju. Ich pokoju. Dręczyły go wspomnienia, rozpacz i wyrzuty sumienia. Niewykluczone, że właśnie tu poczęli Kristi, jeśli wierzyć Shanie McIntyre. Oczywiście możliwe, że kłamała; może wiedziała o tym miejscu z własnych tajemniczych wypraw? Shana nigdy nie ukrywała, że go nie lubi. Pewnie chętnie zrobiłaby mu taki numer, choćby po to, by patrzeć, jak cierpi. Niemal wyczuwał w powietrzu zapach zakazanego, zapomnianego seksu, gdy przyglądał się zakurzonej biblioteczce przy jednej ze ścian. Na półkach zostało jeszcze kilka