pojazd ruszył z piskiem opon. - Podwiozę cię. - Shep zaproponował Viancę, obejmując ją opiekuńczym ramieniem. Dobry Boże, ależ przyjemnie było jej dotknąć, miała taką gładką skórę. - Czy ktoś może się zaopiekować tym chłopczykiem? - Nie... - Ja go popilnuję - zaofiarowała się starsza kobieta w szlafroku i kapciach. - Mieszkam trzy domy dalej i... - Nie! - Vianca splunęła. Jej twarz stężała niczym beton. - Ramón zostanie ze mną. - Ale to może długo potrwać - zauważył Shep. - Roberto przyjedzie po swojego syna. - Mówiła z naciskiem. - Zamknie sklep i przyjedzie do szpitala. - Ale... - Jesteśmy rodziną. Może ty tego nie rozumiesz. Mały Ramón wciąż kurczowo trzymał się ciotki. Wtulił głowę w zagłębienie jej szyi i oplatał ją pulchnymi rączkami. - W porządku - powiedział Shep. Widział, że jej nie przekona. Zwrócił się do tłumu i podniósł ręce, żeby przyciągnąć jego uwagę. - Możecie teraz pójść do domów. Wszystko jest w porządku. Nie chciał czekać, aż tłum się rozejdzie, tylko zaprowadził Viancę do swojego wozu i pomógł jej wsiąść. Przypięła siebie pasem, a potem usadowionego pośrodku malca i wtedy Shepa dopadły wyrzuty sumienia. Powinien pojechać do domu, do swojej rodziny. Peggy Sue na pewno była zmęczona po całym dniu uganiania się za Donnym i Candice. Kiedy była w ciąży, zawsze narzekała i czuła się zmęczona, a teraz, nosząc w brzuchu piąte dziecko, musiała się bardziej opiekować starszymi, Timmym i Robbym, którzy stawali się dla niej coraz większym utrapieniem. Timmy już wpadł w tarapaty; Shep przyłapał go parę razy na paleniu marihuany z przyjaciółmi. Inna http://www.dobrabudowa.net.pl 352 ¿ycia z tym człowiekiem. Którego kocha. I zawsze ju¿ bedzie dreczył ja ten ból, przez wszystkie lata, które nadejda. Zamkneła oczy, próbujac wziac sie w garsc. Nie kocha Nicka. To niemo¿liwe. Przecie¿ go nie zna. Nie zna nawet samej siebie. Co sie z nia dzieje? I dlaczego na mysl o tym, ¿e kiedys odrzuciła jego uczucie, jej serce przeszywa taki ból? - Rozumiem, o co ci chodzi, wierz mi, nie chce otwierac starych ran, ale sadze, ¿e to bardzo wa¿ne, ¿ebym dowiedziała sie o sobie wszystkiego - powiedziała powa¿nie, patrzac mu prosto w oczy, w których było teraz tyle cierpienia. - Wszystkiego - powtórzyła nieustepliwie. – Choc by nie wiem ile miało mnie to kosztowac. Chce wiedziec wszystko.
sie miasto, ale ona tutaj, w otoczonej wysokim murem posiadłosci, czuła sie odcieta od swiata. A przecie¿ San Francisco zaczynało sie tu¿ za tymi bramami. Musi tylko przez nie przejsc. Ale dokad miałaby isc? Sprawdź pasowała. - W laboratorium twierdza, ¿e na miejscu wypadku znaleziono trzy rodzaje potłuczonego szkła. Prócz szkła pochodzacego z szyb cie¿arówki i mercedesa - wystawiła w góre dwa palce -jeszcze trzeci rodzaj szkła. - Wysuneła kolejny palec. - Na razie wiadomo tylko, ¿e sa to odłamki jakiegos lustra, ale nie było to ani zewnetrzne, ani wewnetrzne lusterko samochodowe. Sprawdzilismy to. - Jest jakas ró¿nica? - Paterno siegnał po papierowy kubek stojacy na biurku i pociagnał łyk letniej kawy. - Tak, chodzi o tylna strone... szkło zostało recznie pomalowane jakas odbijajaca swiatło substancja. - Pochyliła sie do przodu i poło¿yła reke na szarej kopercie, która przedtem rzuciła na biurko. - Wszystko jest tutaj. W raporcie.