niej żyć.

Richard zaczął się zastanawiać, czy tej kobiecie w ogóle zdarza się być w kiepskim nastroju. Był jej wdzięczny, że nie wspomniała o wczorajszym wieczorze. Nie chciał, żeby widziała w nim czyhającego na nią erotomana. Nie pragnął też jej litości. Suto obdarowała go tym żona. Tym i drżeniem, ilekroć wyciągnął rękę w jej kierunku. Pokręcił głową. Zachował się wczoraj jak idiota. Jednak chciał się dowiedzieć, czy Laura poczuła taki sam żar, jak on. Nawet Andrea nie była w stanie tak go rozpalić, a przecież ją kiedyś kochał. - Umieram z głodu. Laura starała się nie rozkoszować tak bardzo dźwiękiem jego głosu, nie myśleć o tym, jak zwiódł jej zmysły w ciemnościach zeszłej nocy. Od wtorku już z dziesięć razy zadawała sobie pytanie, jak może ją tak silnie pociągać człowiek, którego dotąd nawet nie widziała i którego zupełnie nie zna. - Przyniosę ci jedzenie - powiedziała wreszcie. - Dziękuję - odpowiedział. Chwila ciszy, a potem rozległy się słowa: - A tak przy okazji, dostałam twój e-rnail. Z obowiązującymi zasadami. - I na pewno masz coś do powiedzenia na ten temat - po http://www.dobre-budownictwo.biz.pl/media/ Już rozumiał, skąd się wzięła w komódce. Na moment zamknął oczy, wyobrażając sobie Juliannę w tym porno przyodziewku. Tak jak jej matka, też została kurwą. Zapomniała wszystkiego, czego jej nauczył o lojalności i przywiązaniu. Zwykłą kurwą. Wściekłość zacisnęła mu gardło. Myślał, że jest inna, lepsza, bardziej wartościowa... Kiedyś może rzeczywiście taka była. Dawno, dawno temu... Wydał z siebie cichy, pełen bólu odgłos rannego drapieżcy. Były w nim smutek i tęsknota. Za tą dziewczynką, którą kiedyś znał. Za jej czystością, która została na zawsze zbrukana. Zamknął oczy, przypominając sobie, jak zobaczył ją po raz pierwszy. Wprost promieniała niewinnością i dobrocią. Poczuł wtedy, że jego serce topnieje. Podniósł dłonie do oczu, zdziwiony tym, że drżą. Jak mógł się tak pomylić?

Na kartce, którą wręczyła Laurze pani Greenwood, wskazówka, że dziecko powinno spędzić na dworze od dwóch do trzech godzin dziennie, została podkreślona czerwonym flamastrem. - Nie chcę iść na dwór - oświadcza Grace z nadąsaną miną. - Chcę kręcić piruety. - Nie piruety, tylko tours. I już ci mówiłam, że najpierw trzeba się nauczyć innych rzeczy. - No to mnie naucz. - Kiedy wrócimy z dworu. - Nie idę. Sprawdź powoli. – Ona próbowała wychowywać nas samotnie, ale porzuciła, gdy byliśmy jeszcze niemowlętami. Sam przeżył szczęśliwie dzieciństwo u przybranych rodziców, natomiast ja... – urwała i przełknęła gorzkie łzy. – Mnie przenoszono z domu do domu. W jednym z nich musiałam odeprzeć napastowanie ze strony mężczyzny, który miał się mną opiekować... Z początku wydawał się miły, ale potem zapragnął czegoś więcej... Zadrżała i przez chwilę szczękała zębami. Theo objął ją niezmiernie delikatnie. Jego twarz przybierała coraz bardziej posępny wyraz, w miarę jak zaczynał wszystko pojmować. – Powiedziałaś o tym komuś? – spytał łagodnie. – Nie było przy tobie nikogo, kto mógłby ci pomóc? – Parę razy próbowałam, lecz nikt mi nie uwierzył... albo wolał nie