desperackim jękiem rzuciła się ku najbliższej witrynie i chwyciła jedyną broń, która wpadła

- Dobrze. Alec zwilżył językiem wargi. - Jak wiele słyszałaś z tamtej rozmowy? - Za mało, żeby zrozumieć, o co chodzi. Podszedł i przyklęknął przy krześle, na którym siedziała, kładąc dłoń na jej przedramieniu. - Nie niszcz wszystkiego, proszę cię. Eva już nie ma nade mną władzy. Nie miała prawa się tu zjawić. Jesteś dla mnie wszystkim. - Twój urok tym razem ci nie pomoże. - Cofnęła rękę. - Chcę poznać prawdę. Zesztywniał, podniósł się i odwrócił tyłem do niej. Podszedł do okna i wsparł się o jego parapet. - To zamknięty rozdział mojego życia. Nie chciałbym do niego wracać. Niekiedy był najwspanialszym bohaterem i wymarzonym kochankiem, ale w takiej chwili jak ta nie pamiętała o tym. - Dlaczego nie chcesz mi wszystkiego powiedzieć i skończyć z tym? Obejrzał się. - Gdybyś mnie usłuchała i trzymała się z dala od wszystkiego, można byłoby uniknąć całej tej sprawy. - Czy ja tu zawiniłam?! - krzyknęła, zrywając się na nogi. - Mówiłeś, że przyszli twoi przyjaciele, a ja cię zastałam z kobietą! - A więc wszystko przez zazdrość? - Jesteś nie do zniesienia! Twierdzisz, że to ja zrobiłam coś złego, ale to tylko po to, żeby nie powiedzieć mi prawdy! http://www.dobryneurochirurg.pl - Proszę się uspokoić, mademoiselle. Przypominam, że radziłem trzymać się z boku. - Ja zaś pragnę przypomnieć, że nie byłabym, gdzie dziś jestem, gdybym nie pilnowała własnych interesów. Gdybym wczoraj nie poszła za Edwardem, spotkalibyśmy się dzisiaj w mniej komfortowych warunkach. Blaque wolno wypuścił obłok dymu. - Poproszę o szczegóły. - Edward szybko znudził się sztuką i po pierwszym akcie postanowił pójść do garderoby swojej dawnej kochanki. Ponieważ wiedziałam, że pan coś szykuje, postanowiłam mieć go na oku. Powiem krótko. Gdybym po tym, jak zgasły światła, wróciła do loży, być może książę by nie żył... - I za to oczekuje pani wdzięczności? - Książę by nie żył - powtórzyła chłodno - a pański człowiek siedziałby w areszcie. Napije się pan kawy? - Chętnie. - Kiedy napełniała filiżankę, cały czas patrzył jej na ręce. - McCarthy i jego ludzie już go prawie mieli. Widziałam pańskiego człowieka - powiedziała zdegustowana. - Biegał po korytarzach i świecił sobie latarką. Edward również go zauważył. Próbowałam go odciągnąć, udając atak histerii, ale idiota, którego pan tam posłał, nie wykorzystał tego. Kiedy zapaliło się światło, stał na środku korytarza i wymachiwał bronią gotową do strzału. Powinno panu pochlebiać, że odkąd wyszedł pan na wolność, książę nosi przy sobie mały pistolet. Na szczęście wczoraj zrobił z niego dobry użytek. Martwi nie mogą sypać - prychnęła, po czym wstała z sofy. - A teraz proszę odpowiedzieć mi na jedno pytanie. Czy ten nieszczęsny głupiec dostał rozkaz zabicia Culenów? I czy wątpi pan, że jestem w stanie wywiązać się z naszej umowy? Powiedz to, zaklinała go w myślach. Powiedz to wreszcie, jasno i wyraźnie, i niech będzie z tym koniec! Chmura wonnego dymu żeglowała ku górze, zasnuwając na moment jego twarz. - Moja droga - rzekł spokojnie - proszę się nie unosić. Nie warto. Człowiek, o którym pani mówi, otrzymał wskazówki, że jeśli nadarzy się okazja, może z własnej inicjatywy to wykorzystać. Jednakże nie dostał ode mnie żadnych konkretnych rozkazów. Co do drugiego pytania, to ma pani moje pełne zaufanie. - Zawarliśmy umowę. W zamian za pięć milionów dolarów zlikwiduję Cullenów. Uśmiechnął się jak hojny wujek.

Tak jak wczoraj usiadł na ławeczce, spoglądając z nadzieją na drzwi od klatki. Wątpił, aby Adam wpuścił go do mieszkania. A tak to sobie na niego poczeka i, gdy ten już wyjdzie, będzie mógł „zaatakować” swojego księcia. Uśmiechnął się szeroko do siebie, wsuwając złożone dłonie pomiędzy uda i nerwowo poruszając nogami. Chciał go już zobaczyć! Niestety tym razem fortuna mu nie sprzyjała. Siedział tak na tej ławce dobre dwie Sprawdź podsunął Parthenii krzesło. - Obawiam się, że pośrednio dotyczy to również pańskiej córki, jeśli pogłoski o jej zaręczynach z Kurkowem są prawdziwe. Chciałbym państwu przedstawić pana Nieludowa, który wczorajszej nocy przybył do Londynu prosto z Petersburga. Nieludow, skromnie odziany, nierzucający się w oczy mężczyzna koło czterdziestki, z nienagannymi manierami, nie wyglądał na szpiega. Był raczej średniego wzrostu, miał kędzierzawe rude włosy, dosyć bladą karnację i przenikliwe, ciemne oczy, skryte za okularami. Zdaniem Parthenii Nieludow był po prostu zbyt zwyczajny. Lieven przedstawił go jako tajnego carskiego agenta. Mówił kilkoma językami, znał prawo większości europejskich krajów, a do Anglii wysłano go, by odnalazł księcia Michaiła Kurkowa, wplątanego - jak wyjaśnił - w spisek przeciwko carowi. Nieludow oderwał się od ściany, przy której stał, i oznajmił przyciszonym, obojętnym głosem: