żeby pokręcić się po bankach. Rainie kiwnęła głową. Resztę wieczoru Luke planował spędzić patrolując okolicę domu O’Gradych. Zawsze poważnie traktował swoje przyjaźnie. – Zostałeś jeszcze ty, Quincy. Masz coś na temat Shepa i No Lavy? – Co? – Luke wyprostował się sztywno. Nie było go podczas dyskusji dotyczącej niejasności w zeznaniach szeryfa. – W porządku – Quincy uspokajająco podniósł rękę. – Nic z tego nie wyszło... – No myślę, do diabła! – warknął Luke. – Nikt nie widział – ciągnął spokojnie agent – żeby Shep wchodził na teren szkoły przed strzelaniną. Poza tym według dziennika patrolu tuż po pierwszej był przy sklepie żelaznym Hanka. I Hank to potwierdza. W tej sytuacji wątpliwe jest, czy Shep miałby czas dotrzeć do K-8 i popełnić morderstwo przed pierwszą trzydzieści. – Zaglądałeś do dziennika patrolu? – Luke nadal sprawiał wrażenie urażonego. Quincy udał, że nie słyszy. – Możemy go więc wykluczyć. Zostaje mi osoba, która wysyłała do Danny’ego emaile, używając adresu NoLava@aol. com. Dowiedziałem się paru rzeczy. Po pierwsze, według Sandy O’Grady adres No Lava należał do Melissy Avalon. – Melissa Avalon pisała do Danny’ego? – zdziwił się Sanders. Quincy pokręcił głową. – Nie sądzę. Widywała go codziennie, więc nie było takiej potrzeby. Poza tym w http://www.doktor-na-zaraz.com.pl się płynącym z nieba oczyszczającym strugom. Na rogu widzi samotną dorożkę. Pod podniesionym daszkiem śpi opatulony derką woźnica. – Obudź się! – krzyczy, szarpiąc go za ramię. – Już czas – szepcze do siebie. 1 jula 1845, dwudziesta pierwsza trzydzieści Adam Podhorecki zostawia za sobą skrzeczenie konsjerża i szczekanie jego suki, której ciężarny brzuch zwisa do ziemi. Wbiega po schodach na pierwsze piętro. Ciągnie za sznurek, dzwonek wpada w panikę. 17/86
pławowego; utopił się sam pławowy; zastrzelił Lagrange; wreszcie biedny Alosza Lentoczkin... Kubowskiego wywieziono na statku w okutej cynkiem trumnie; nieszczęsną matkę z nienarodzonym dzieckiem pogrzebano w ziemi; Feliks Stanisławowicz leży w kostnicy obłożony bryłkami lodu; ciała utopionych poniosły nie wiadomo dokąd niezbadane podwodne prądy... Sprawdź uśmiechnął się. – Siostra... Jaki przyjemny sen... A władyka też tu jest? Berdyczowski odwrócił głowę, najwyraźniej spodziewając się, że zaraz zobaczy także ojca Mitrofaniusza. Nie zobaczył, zmartwił się. – Kiedy nie śpię, źle mi – poskarżył się. – Och, gdyby tak w ogóle się nie budzić... – W ogóle się nie budzić nie trzeba. – Polina Andriejewna wciąż gładziła biedaka po twarzy. – Ale teraz, gdyby pan się przespał, byłoby bardzo dobrze. Proszę zamknąć oczy i oddychać głębiej. Kto wie, może i władyka się przyśni. Matwiej Bencjonowicz posłusznie zmrużył oczy, odetchnął głęboko, spokojnie, widać już bardzo chciał, by mu się przyśnił przewielebny. Może nie jest jeszcze tak źle – pocieszyła się pani Polina. Kiedy mu się przedstawić – poznaje. I władykę pamięta. Popatrując na drzwi, pani Lisicyna zajrzała do nocnej szafki. Nic godnego uwagi: