pójść w ślady rodziców lub rzucić się w pracoholizm. Pierwsza możliwość w przypadku

– No to teraz pozostaje tylko jedno – westchnął jego prześladowca. – Będziemy musieli zabić twoją siostrę. Zasady, Danny. Zapytaj mojego staruszka. W życiu trzeba kierować się zasadami. Samolot Quincy’ego wylądował w Portland dopiero o dziewiątej wieczorem. Na lotnisku czekał już Luke i, zanim jeszcze doszli do nielegalnie zaparkowanego samochodu, zaczął zdawać relację z wydarzeń dnia. – Jej sąsiad usłyszał strzał tuż po ósmej – opowiadał. – Szczerze mówiąc, o tym zgłoszeniu dowiedzieliśmy się dopiero przed dziewiątą. – Czemu tak późno? – Bo mieliśmy pełne ręce roboty przy innym incydencie i dyspozytorce coś się pokręciło. Wczoraj po południu zniknął Daniel Avalon. Dzisiaj pojawił się w Bakersville i próbował ukatrupić dyrektora Vander Zandena. – Poszkodowani? – Na razie nie ma. Vander Zanden jest trochę poobijany, ale na szczęście z Avalona kiepski strzelec. Jednak przekleństwa i krzyki Avalona pozwoliły żonie Stevena domyślić się, o co chodzi. Nie wiadomo, jak Vander Zanden ją teraz udobrucha. – Ze wszystkich piekielnych furii najgorszą jest odtrącona kobieta – wymamrotał Quincy. Ktoś pędził prosto na nich z wózkiem załadowanym bagażami. Rozdzielili się na chwilę, ale nie zwalniali tempa. – Kiedy policjanci dotarli do domu Rainie? – Piętnaście minut temu. Jak na razie nie znaleziono Rainie, ale na werandzie są ślady http://www.dragonmc.pl/media/ starszyzny. Statecznie, półgłosem rozprawiali o tym, że każda wątpliwość w sprawach wiary prowadzi do chwiejności i pokus, a jeden starzec, którego pozostali słuchali ze szczególną uwagą, zalecał zamknąć Pustelnię Wasiliskową na pewien czas, żeby się przekonać, czy Orędownik się nie uspokoi, a jeśli rzeczywiście rozrabiać przestanie, to znaczy, że trzeba Wyspę Rubieżną pozostawić niezamieszkaną, jako miejsce niedobre, może nawet potępione. Pułkownik postał za ławeczką, udając, że rozkoszuje się widokiem gwiaździstego nieba (księżyc tej nocy z przyczyn astronomicznych świecił nieobecnością), po czym poszedł dalej. Nasłuchał się jeszcze różności. Okazuje się, że Wasiliska nocami widziano nie tylko na wodzie i koło cmentarza, ale nawet w samym Araracie: niedaleko spalonej cerkiewki pod wezwaniem Kosmy i Damiana, na murze klasztornym, w Grocie Getsemańskiej. I każdemu, komu się objawiał, wskazywał ostrzegawczo w stronę Wyspy Rubieżnej. Wychodziło więc na to, że relacjonując fakty, „podskakiewicz” nie łgał. Niektóre zjawiska, na razie nieustalonego celu i znaczenia, rzeczywiście miały miejsce. Pierwsze

pasującą do owalnego, troszeczkę piegowatego oblicza. Wystrojona i wypiękniała mieszkanka Zawołżska, jak to z kobietami bywa, przeobraziła się nie tylko zewnętrznie, ale i wewnętrznie. Krok nabrał lekkości, stał się jakby posuwisty, ramiona wyprostowały, szyja trzymała głowę zwróconą nie w dół, lecz w górę. Przechodzący mężczyźni oglądali się, a dwóch oficerów nawet przystanęło, przy czym jeden gwizdnął z cicha, a drugi powiedział do niego z wyrzutem: „Fe, Michel, co za maniery”. Sprawdź daleko, ale ja nie byłam tego taka pewna. Nie miał za dużo pieniędzy i był wrednym sukinsynem. Chyba... chyba po prostu wiedziałam, że wróci. Przecież mama nie żyła i mógł teraz robić, co mu się podobało. Nie miałam broni. Byłam za młoda, żeby legalnie kupić pistolet. Przychodziła mi do głowy tylko nasza strzelba. Pojechałam więc do miasta. Poczekałam do szóstej, kiedy zamyka się posterunek. Wiedziałam, że ochotnicy są na patrolu. Automatyczna sekretarka podawała domowy numer szeryfa, biuro było więc puste i bezpieczne. Włamałam się tam. – Nie było żadnego alarmu? Rainie uniosła brwi. – W Bakersville? Zresztą kto jest na tyle głupi, żeby włamywać się do biura szeryfa? Nawet teraz często zapominamy zamykać drzwi na klucz. Nie mamy drogich ekspresów do kawy, których trzeba by pilnować. – Ale trzymacie w biurze dowody.