Lorenzo zauważył już, jak otwarcie odpowiedziała młodemu wielbicielowi, jak się do niego uśmiechnęła... Jakże często oglądał matkę obdarzającą takim samym uśmiechem kochanka, kiedy jako małego chłopca zabierała go ze sobą na spotkania. Obdarzał wtedy mężczyznę, z którym matka zamierzała zdradzić jego ojca, szczerym i ufnym dziecięcym uśmiechem. Nie zamierzał pozwolić Jodie postępować w ten sposób, bez względu na to, jak biznesowym układem miało być ich małżeństwo. Ruszył w kierunku kafejki. - Bardzo proszę - powiedziała Jodie do czekającego grzecznie młodego człowieka. - Ja już skończyłam. - Ależ proszę zostać i pozwolić zaprosić się na jeszcze jedną filiżankę kawy - zaprotestował, pochylając się nad nią i sięgając po jej dłoń. Jodie wstała natychmiast i cofnęła się o krok. - Nie, dziękuję. - Z trudem powstrzymała wybuch śmiechu na widok zmieszania i niedowierzania w oczach mężczyzny. Był bardzo przystojny i jego propozycje na pewno częściej spotykały się z akceptacją niż tak zdecydowaną odmową. Na widok Jodie wstającej od stolika i potrząsającej głową Lorenzo zatrzymał się gwałtownie. Mowa jej ciała był zupełnie jasna, a z opuszczenia ramion młodego człowieka odczytał zrozumienie, że został odtrącony. Jodie podeszła do baru, zapłaciła i skierowała się ku apartamentowi Lorenza. Lorenzo wciąż jeszcze analizował zachowanie Jodie. Spróbował wyobrazić sobie swoją matkę albo Caterinę na jej miejscu. Doskonale zdawał sobie sprawę, że żadna z nich nie zachowałaby się tak jak ona. Czyżby Jodie tak bardzo różniła się od nich? Czyżby była kobietą, którą nie powodowała próżność i która nie potrzebowała nieustającej męskiej admiracji? Kiedy przechodził obok kafejki, młodzieniec wabił już kolejną turystkę, która, sądząc ze sposobu, w jaki się do niego uśmiechnęła, powitała jego zainteresowanie dużo chętniej niż Jodie. Jodie nie mogła wejść do apartamentu, nie zatrzymując się przed galerią dziecięcych rysunków. Za każdym razem odnajdowała w nich jakiś nowy rys. Na niskim stoliku pod ścianą leżał oprawny w skórę album prezentujący detale wystawionych prac. Jodie przeglądała go, kiedy wszedł Lorenzo. - Jesteś zmęczona zwiedzaniem? - zapytał. - Bardziej moje nogi niż ja - odpowiedziała. - Pomyślałam, że wrócę i poczytam. Kupiłam kilka książek o Florencji. Część jest kilkujęzyczna, ale skoro już tu jestem, chciałabym nauczyć się włoskiego. - Będziemy się przemieszczać pomiędzy Florencją i Castillo, więc chyba nie powinnaś się zapisywać do szkoły językowej, jeżeli o tym myślałaś. Ale możemy ci wynająć nauczyciela, jeżeli chcesz - zaproponował. - Jadłaś lunch? - zapytał jeszcze. Jodie potrząsnęła głową. - Nie. Wypiłam tylko kawę w kafejce na placu - przerwała i zmarszczyła nos. - Nie smakowała ci? - Kawa była dobra, ale zaczepił mnie jakiś flirciarz. Pewno dlatego, że byłam sama. - Niektórym kobietom to się podoba. Jodie zamknęła album i wstała. - Nie mnie. http://www.drpotato.pl Wędrowała wolno przez ładne zaułki, kierując się w stronę Perrin's Lane, do Sylwii. Od czasu pamiętnej wizyty w pokoju Imogen nie mogła jakoś znaleźć pretekstu do rozmowy z babką dziewczynki. Telefon do Flic po tym, jak w grudniu natknęła się na Matthew i Kat u Selfirdge'a, nie zaowocował zbliżeniem z córkami Karo, na co mocno liczyła. Tamto odkrycie jednak dotąd nie dawało jej spokoju. To oczywiste - utwierdzała się kolejny raz w przekonaniu, skręcając w Fiask Walk - że właściwie nigdy nie będzie mogła podzielić się z Sylwią ani z nikim innym rezultatem swego wścibstwa, ale jeśli zastanie matkę Karo w domu, to przynajmniej poruszy świeży temat ewentualnej nieuczciwości Matthew. Prawdę rzekłszy, raczej nie wyglądał na defraudanta, ale zawsze mocno wierzyła, że wszystkie
próbując wymyślić sposób wyjścia z niezręcznej sytuacji, w jakiej się znalazła. Głupotą z jej strony było oszukiwanie się, że nie wzbudziła zainteresowania księcia. Przecież to naprawdę niezwykłe spotkać służącą, która potrafi tak świetnie malować. Ponadto, kiedy rozmawiali o malarstwie, trudno było nie zauważyć, że konwersacja toczyła się na Sprawdź - Jeszcze minutkę, dobrze? Matthew zacisnął zęby. - Pytam, co sądziła o tym balkonie w związku z lękiem wysokości. - Ona... - Matthew się zawahał. - Nie lubiła go. - Ale korzystała z niego czasem? 144 - Nie, wcale. Jest za wąski, by na nim siedzieć. - Stać jednak można. Na przykład podziwiać widok albo wyjrzeć do ogrodu. - No owszem, można. - Więc? Wychodziła czy nie? - Nie mam pojęcia. - Matthew zdawał sobie sprawę, że