organizatorka tych imprez nie miała wyboru, jednak dla

naprawdę ją oczarował. - Pokażę wam laboratorium, ale kiedy indziej - powtórzył Pierce. - Mam tam porozkładane materiały i notatki, muszę je najpierw uporządkować. Obiecuję, że pójdziemy tam już niedługo, zgoda? Wprawdzie chłopcy nie byli do końca przekonani, jednak już dłużej nie nalegali. I, jak to dzieci, z miejsca zainteresowali się czymś innym. - Jestem głodny! - oznajmił Jeremiah. - Ja też - podjął Benjamin. - Najpierw musicie się dobrze umyć - ostudził ich Pierce. - No to lecimy! - Rzucili się natychmiast biegiem między rzędami roślin. - Wolniej! - zawołał za nimi Pierce i popatrzył na Amy. - Co się stało? - zapytał. - Nic... - Zmieszała się, że tak ją przyłapał. Myślała o nim. - Szłam zrobić im śniadanie. http://www.e-fizjoterapia.edu.pl/media/ Powinna powiedzieć prawdę. To mu się należy, po prostu. Nawet jeśli zmieni o niej zdanie. Wyprostowała się. - Moglibyśmy spotkać się w twoim gabinecie? Na kilka słów. Chcę ci coś powiedzieć. Jego usta, takie uwodzicielskie i kuszące, gdy ją całował, teraz były zaciśnięte w wąską linię. Amy obawiała się odmowy. Pierce, nie odzywając się, skinął głową i wyszedł z pokoju. Jeszcze nigdy dotąd nie zależało jej tak bardzo na tym, co ktoś o niej pomyśli. Dziś

gapiła. Lionel uniósł brew. - Chyba zaraz poczuję się urażony. Lucy oblała się rumieńcem. - Och, ja wcale nie... - Nic z tego. Nie dam się udobruchać. Jutro porozmawiam Sprawdź -Jeśli zawieziesz tego człowieka do Grafton House i przekażesz go tamtejszemu kamerdynerowi, dostaniesz jeszcze dwa takie - powiedział, pokazując mu stufuntowy banknot. - Jak to brzmi, Gibben? - Jak anielski śpiew, milordzie - odparł mężczyzna z szerokim uśmiechem. Sinclair wręczył mu pieniądze. - Kamerdyner ma na imię Milo. Powiedz mu, że pojechałem do Althorpe i że zapłatę dla ciebie znajdzie w dolnej szufladzie mojego biurka. - Dobrze, milordzie. - Jeśli dotrzesz do Grafton House bez tego człowieka, znajdę cię, Gibben.