Zatelefonował do adwokata w czwartek z samego rana, a nie

- Będziemy się ukrywać? - zapytał spokojnie. - Zgadłeś. ROZDZIAŁ CZWARTY Shey popatrzyła na zegarek. Czas mijał szybko. Zrobiło się późno. Przeniosła wzrok na siedzącego obok niej księcia. Usnął już jakiś czas temu i wciąż smacznie spał. Skierowała łódkę w stronę półwyspu. Gmatwanina lagun i zatoczek to doskonałe schronienie przed ścigającymi ich ludźmi Tannera. Tutaj na pewno szybko ich nie znajdą. Słońce z trudem przebijało się przez wiszące nad wodą chmury i nie prażyło zbyt silnie. Na pewno się nie spieką. Było ciepło i parno. Wymarzona pogoda na popołudniową drzemkę. Sama też chętnie by się zdrzemnęła, wtuliwszy się w księcia. Tanner tak przyjemnie pachnie. Świeżością, czystością... naprawdę z trudem opierała się pokusie. Stop. Nie ma nawet mowy. To ostatnia rzecz, na jaką mogłaby sobie pozwolić. Nie dość, że facet jest nieźle zakręcony, to jeszcze uważa się za narzeczonego jej najlepszej http://www.e-medycynaizdrowie.com.pl pamiętasz? Jak jej było na imię? — Pewnie chodzi ci o Arnoldę — podpowiedziała Tempera. — Tak, tak, Arnolda! Zawsze, kiedy jej potrzebowałam, piła herbatkę i nie pojawiała się, dopóki nie skończyła swojej „świętej filiżanki”. Tempera znów się zaśmiała. — Widzę, że muszę rozejrzeć się za służącą, która nie zdradza słabości do herbaty. — Ależ one wszystkie ją mają — stwierdziła lady Rothley. — Herbata to dla służących prawdziwy narkotyk. Kiedy powiedziałam to twojemu ojcu, odparł, że lepiej pić herbatę niż dżin. Też mi odpowiedź!

Pusty dziedziniec oświetlały płonące pochodnie, rzucając ruchome cienie na imponujące kamienne mury i wąskie okna. - Niesamowite miejsce... - usłyszała swój zaniepokojony głos. - Castillo to relikt epoki, w której ludzie budowali raczej zamki niż domy. Ostrzegam cię, że jest tak samo niegościnne w środku, jak na zewnątrz. - Mieszkasz tutaj? - Ja nie, ale moja babka mieszkała. Otworzył drzwi samochodu i Jodie zmarszczyła nos, czując ostry zapach spalenizny. - To smołowane drewno używane w pochodniach - wyjaśnił Lorenzo. - Przyzwyczaisz się i za chwilę nie będziesz nic czuła. Sprawdź Sama wygląda podobnie, gdy ma problemy z Tannerem. Nie miała pojęcia, czym naraził się Jace, jednak czuła, że Parker nie zdoła długo dusić w sobie dręczących ją uczuć. Zresztą gdy wyrzuci z siebie żale, będzie jej lżej. Och, gdyby była tu teraz Cara! Ona znalazłaby właściwe słowa, by uspokoić Parker. Tymczasem rola pocieszycielki przypadła Shey. Musi wesprzeć przyjaciółkę. Jednak nim zdążyła otworzyć usta, Parker odwróciła się i rzuciła: - Problemy? Jakie ja mogę mieć problemy, skoro jestem księżniczką? Jestem rozpieszczona, zepsuta, uważam, że wszystko mi się należy. Każda moja zachcianka powinna być spełniona. Wystarczy, że czegoś zapragnę, a już to mam. Tak, z całą pewnością chodzi o faceta. Shey z nadzieją