- Nic jej nie dolega? Zwykle nie daje się zapędzić tak

właśnie ci powiedział. R S - To, co powiedział, wcale nie było śmieszne - stwierdziła Carrie. Nie rozumiała, dlaczego on się śmieje. - O, tak, tego jestem pewien. Ale jak słucham twoich słów, takich układnych, niemal pełnych współczucia, to bardzo mnie to śmieszy. Mój ojciec nie wyrażał się w taki sposób. - Więc dobrze! - wybuchnęła Carrie. - Twojego ojca rzeczywiście los Danny'ego w ogóle nie obchodził. Powiedział, że lepiej by było, gdyby Danny w ogóle się nie urodził! - Tak, to do niego podobne - zgodził się Nikos. - Ale widzisz, ja nie podzielam jego zdania. - Skoro tak, to gdzie się podziewałeś zaraz po wypadku? Czemu nie przyjechałeś na pogrzeb brata? Wtedy nic cię to nie obchodziło, a teraz nagle zacząłeś się interesować? Była taka zaaferowana i taka strasznie zła, że dopiero http://www.e-medycynaizdrowie.net.pl/media/ - Mamy bać się wiedźm? - przypomniał wampir, podnosząc się ze skrzypiących schodków. - Wiedźma wiedźmie wrogiem - nie zgodziłam się, przypominając sobie własne gorzkie doświadczenia przekonawszy się, że inni koledzy są gorsi niż upiory, a uwolnić się od nich jeszcze trudniej. - Zastukaj na wszelki wypadek, może tam ktoś jest? Pukać nie trzeba było – drzwi kołysały się na pętlach w takt porywów wiatru, pobrzękując przekrzywioną, pół oderwaną zasuwą. Weszłam w ślad za wampirem, podświetlając pulsarem bardziej z przyzwyczajenia oraz dla Orsany - nam z Rolarem zupełnie wystarczała strużka światła z mdłego kwadratu okienka. W chatce nie ukazał się żaden z gospodarzy - ani złych, ani dobrych. Ona stała pusta przynajmniej od jesieni, stół i ławki okrywała gruba warstwa pyłu, poprzecinanego przez mysie ślady. - Ja by jednakże jeszcze posiedziała na Świerzym powietrzu - oświadczyła najemniczka po dokładnych oględzinach. - Zdrowsi będziemy. Nawet Rolar nie zaczął się z nią spierać. W chatce pachniało grobowcem, a Orsana nawet nachyliła się i zajrzała pod osiadłe łóżko, żeby przekonać się o nieobecności trumny. Pod ścianą leżał rozbity dzban, kafle pieca zostały przecięte przez długa rysę, obramowane przez ciemne plamy i zacieki, jakby obok kogoś z obrotu rąbnęli mieczem. - Zdaje się, że tu była bójka - dodała przyjaciółka. - I mam takie wrażenie, że zwycięzca z minuty na minutę wróci i zada nam bobu. - Proponuję nie czekać na niego. – Od razu odechciało mi się spać. Chyba bym nawet przebiegła się, chociaż dopiero co ledwie powłóczyłam nogami. Zgasiłam pulsar, poniewczasie zrozumiawszy, że migający w okienku punkcik może przyciągnąć czyjąś nikczemną uwagę. W ciemności uczucie nasuwającego się niebezpieczeństwa tylko się wzmocniło. Określić, skąd właśnie ona napływa, nie mogłam: ona właśnie nadpłynęła, ściskając pierścień wokoło nas. Na chwilę przywidziały mi się szare cienie, bezdźwięcznie ślizgające się pod drzewami, daleko w dole - i w tym samym miejscu w świetle księżyca coś mignęło. - Oj! - pisnęła Orsana, przypadkowo spojrzawszy w okno. -- Tam ktoś jest! Nie czekając, póki się na nas rzucą, wyskoczyliśmy na ganek, lecz wrogów nie ujrzeliśmy. - Gdzie? - krótko zapytał Rolar. Orsana obnażonym mieczem wskazała kierunek. Wpatrzyliśmy się i słuchaliśmy, ale nadaremnie. Co by tam było, teraz ono odeszło lub schowało. -- Jak ono wyglądało? - Taki... ruch. - Jesteś pewna?

Rolar nie pojechał w mieszkalną część wsi, a zaczął jeździć wśród koniuchów uważnie przysłuchując się - a raczej czekał na natchnienie, bo najwyraźniej sam nie wiedział kogo szuka. “Na wampirzym węchu” – poprawiłam i nie pomyliłam się: Rolar rozpłynął się w radosnym uśmiechu i pewnie skręcił w stronę drzwi wyglądające jawnie na wrota stajni. Były otwarte na roścież, boksy stały puste, lecz w końcu korytarza, w ostatnim boksie z lewej strony, ktoś grzebał się, niegłośnie burcząc i miarowo rzucając na postawiony w przejściu wózek bryły końskiego obornika. Wilk naprężył się, nastawił uszy, ale nie zaczął warczeć. Rolar niegłośnie kaszlnął, przerywając burzliwą żniwną działalność. Z boksu ostrożnie wyjrzał krępy gnom z widłami, zmrużył swoje oczy jak ślepy, próbując dojrzeć trzy ciemne figury na tle oświetlonego słońcem przejścia, a następnie wydał triumfujący krzyk, upuścił widły i rzucił się nam naprzeciw. -Upiór, niech mnie! Rolar, stary przyjacielu, dawne czasy, wróciłeś! - Niski brodacz podskoczył i zawisł na szyi. -- A już myślałem... - Orum, przyjacielu! - Rolar serdecznie poklepał gnoma po plecach. – Nie jestem taki stary, nie przekroczyłem jeszcze sześćdziesiątki po mojej pierwszej setce! Rozwarłszy objęcia, gnom ześliznął się na podłogę i gorąco potrząsnął rękę wampira. - Ot już kogo nie oczekiwałem zobaczyć! Chodziły pogłoski, że ciebie... - Orum zamilkł, zauważywszy mnie z Orsaną. -- A to co za piękności? W jak dobrze pamiętam, ty nigdy nie ciągałeś za sobą dwie dziewice naraz, ha ha ha! Sprawdź - Ale twój ojciec wiedział. Przyjechał na pogrzeb, żeby mi powiedzieć, że nie chce znać Danny'ego, więc musiał o nim wiedzieć. - Nie powiedział mi o tym. Powiedział tylko, że Leonidas nie żyje i to też dopiero kilka tygodni po pogrzebie. - Nie rozumiem, czemu nie wspomniał ci o Dannym - mruknęła. Natychmiast jednak zrozumiała, że ktoś taki jak Cosmo Kristallis musiał mieć ważny powód. Zapewne się bał, że jego młodszy syn zechce uznać bratanka za członka rodziny. - Mój ojciec nie był łatwym człowiekiem - stwierdził posępnie Nikos.