przyrodniej siostry, jej fascynacje.

- Czyżby? - W jego głosie zabrzmiało szydercze niedowierzanie. - Tak! Wychowałam się na ranczu. Patrzyłam na byki z krowami i na ogiery, które doprowadzano do klaczy. To znaczy, nie pozwalano mi patrzeć - przyznała, podchodząc do niego od tyłu i obejmując go w pasie - ale i tak się gapiłam. Wzdrygnął się. - No cóż, z ludźmi jest trochę inaczej. Położyła głowę między jego łopatkami, przytuliła się do niego mocno i słyszała jego oddech. Dobry Boże, czy to jego serce waliło tak szaleńczo, czy jej? Pachniał dymem i piżmem, a jej dotyk sprawiał, że jego twarde mięśnie napinały się jeszcze bardziej. - W jakim sensie inaczej? - Nie udawaj idiotki, Shelby. To nie w twoim stylu. - Nevada, czy ty mnie nie chcesz? 68 Wydał cichy jęk, a potem, chwyciwszy rękę Shelby, która spoczywała na jego brzuchu, pociągnął ją w dół, w okolice rozporka. Zaczęła wyszarpywać rękę, ale on był silny i przycisnął jej dłoń do wypukłości między swoimi nogami. - Jak myślisz? - zapytał i puścił ją. Nie była w stanie myśleć. - To...to jest...jest naturalne. - Nie baw się ze mną w kotka i myszkę, księżniczko. To, o czym mówimy, jest niebezpieczne. http://www.e-szambabetonowe.info.pl mo¿e to był niezaplanowany wczesniej wypad, nagła, niespodziewana decyzja? Nie. Nie zostawiłaby dzieci. Czuła, ¿e cos takiego zupełnie do niej nie pasuje. Zaniepokojona otworzyła kalendarz na czesci adresowej. Jak brzmiały te nazwiska, które zda¿yła ju¿ poznac? Robertson? Phil i jego ¿ona, Linda, znajdowali sie na liscie. Lindquist... Joanna Lindquist, tak, ona te¿ przysłała kartke do szpitala. Joanna i Ted. Miller... Randy i Sonja. Oboje byli tu zapisani, ale pózniej imie Sonji zostało wykreslone, jakby umarła albo wyjechała... Sztywnymi palcami przewróciła kilka kartek, szukajac nazwisk zaczynajacych sie na litere D. Miała nadzieje, ¿e znajdzie tu Pam Delacroix, ale w kalendarzu nie było nikogo o tym nazwisku.

zrobiłes dla tylu innych przedsiebiorstw. - Pokreciła głowa, jakby chciała rozruszac zesztywniały kark, po czym znowu spojrzała w okno. - Ale prawda jest taka, ¿e finanse naszej firmy były tylko jednym z powodów, dla których chciałam, ¿ebys wrócił do domu. Pewnie zda¿yłes ju¿ zauwa¿yc, ¿e Alex i Marla nie sa ju¿ sobie tak bliscy jak dawniej. Od lat nie Sprawdź Nevada poruszył się, wplatając ręce w mokre kosmyki jej włosów. - Utopisz się - drażnił się z nią, wciąż nie mogąc złapać tchu. - Nie przejmuję się tym. - No, to będziesz się przejmowała. - Nigdy. - Leżała na nim i śmiała się, czując, jak deszcz ścieka jej po nosie. Objął ją mocnymi ramionami i pocałował w skroń. - O, tak, księżniczko, uwierz mi, będziesz, i to bardzo. - Nie znasz mnie. - Znam cię dostatecznie dobrze - odparł i klepnął ją lekko po pupie. - Chyba powinniśmy zabrać ubrania i pognać do mojego wozu. Zaparkowałem go po drugiej stronie ogrodzenia, pół kilometra stąd. - Pół kilometra? - Nie chciałem, żeby ktoś nas przyłapał. Zaśmiała się, słysząc o takiej ostrożności.