niej przytrzymał. Mijając go, poczuła mocny zapach jego wody

R S rować Jamiemu dobrodziejstwa, o których ona może tylko marzyć. Spytała Daniela, jak długo zamierza pozostać w Tradition. Odparł, że wyjeżdża w środę. To oznaczało, że ma przed sobą jeszcze trzy piekielne dni. Będzie się modlić, by Daniel nie odkrył jej tajemnicy. - To twój dom? - spytała Amy, wyglądając przez boczną szybę samochodu. - Jest bardzo ładny. Wygląda jak domek z bajki! - Tak, to rzeczywiście uroczy, mały domek - odparła Willow, parkując samochód na wąskim podjeździe. - Nie jest właściwie nasz. Należy do małżeństwa, które mieszka w Kalifornii. My go tylko wynajmujemy. Mikey podskakiwał podekscytowany w swoim foteliku. - Wysiąść, Willow! Wysiąść! Przez całą drogę z Summerhill Lizzie pochłonięta była lekturą, ale teraz nawet ona uniosła głowę. - To moja mama - powiedziała Willow, gdy Gemma stanęła w drzwiach wejściowych. - Bardzo się cieszy, że was http://www.earanzacja-wnetrz.com.pl była druhną, Jake - druŜbą Marka. Późnym wieczorem państwo młodzi lecieli do Dallas, a stamtąd na Hawaje, gdzie spędzą tylko tydzień, bo nie wyobraŜają sobie dłuŜszego rozstania z Eriką. Pani Tucker będzie w tym czasie opiekować się małą. Mark zacisnął dłoń na ramieniu Alli. Był jej najszczęśliwszym męŜem i najszczęśliwszym ojcem Eriki. Trzymając się za ręce podchodzili do gości, dziękując im za przybycie na uroczystość zaślubin. Szczęście jaśniało na ich twarzach. Mark przytulił mocno Ŝonę, nie mogąc się doczekać nocy. - O czym myślisz, Mark? - zapytała Alli, zaglądając mu w oczy. Uznając, Ŝe to, co ma do powiedzenia, tylko ona powinna usłyszeć, szepnął jej coś do ucha. Spojrzała na niego groźnie.

- Jako portier - Jonathan roześmiał się. - Pamiętam, jak odwiedzaliśmy go tutaj z moją matką. Wchodziłem do hotelu z nabożną czcią. Gloria zawtórowała mu śmiechem. - Mnie zdarza się to jeszcze teraz. - Poznałem wówczas twojego ojca. Był dla nas bardzo miły. Później spotykałem się z nim przy okazji interesów. Gloria omiotła spojrzeniem swojego gościa. Jonathan Michaels wyglądał na mężczyznę po czterdziestce. Jej ojciec miałby dzisiaj sześćdziesiąt cztery lata. - Tak? Nie wiedziałam. Sprawdź - Musisz mnie uczesać, zanim spotkam się z lady Heleną - powiedziała. Zdecydowała, że na wieczór włoży suknię z atłasu w kolorze herbacianym. Będzie doskonale kontra¬stowała z ciemnymi strojami osób w żałobie. Tak naprawdę nie chodziło jej o lady Helenę. Spotkała ją kilka razy w Londynie i wiedziała, że ta dama nie zwróci żadnej uwagi na jej strój i fryzurę. Bardziej miała na względzie pozostałych, nie znanych jej jeszcze gości, szczególnie Adelę, o której wiele słyszała, i młodego Gilesa Fabiana. Oriana lubiła mieć pewność, że przyćmi w towarzystwie każdą inną pannę i zrobi wrażenie na mężczyznach. W salonie zastała tylko obie matrony i Adelę. Wystarczył jeden rzut oka na pannę i Oriana uspokoiła się. Lysander z pewnością nie zechce spojrzeć na taką nudną, wykrochmaloną dziewicę! Nieco później z ogrodu powrócił Giles z Dianą i Arabellą, a Oriana poczuła na ich widok zarówno ulgę, jak i zawód. Stwierdziła, że Diana, podobnie jak Adela, nie dorasta jej do Pięt, Giles zaś jest, niestety, zbyt młody, by docenić urok kobiety. Należało jednak zająć się Arabellą - może mieć zgubny wpływ na brata. Była zupełnie nie przygotowana na wejście Clemency. Dziewczyna przebywała dotąd wraz z pozostałymi w ogrodzie i zbierała maliny. Miała na sobie starą sukienkę, tę samą, w której przyjechała do ciotki na wozie wuja Sally, nie przejmowała się więc, że krzaki plamią ją i wyciągają nitki z materiału. Nie wypadało jednak zjawić się w tym stroju w salonie, toteż poszła się przebrać do swojego pokoju. Zeszła do gości, gdy podawano herbatę, ubrana w suknię z białego, delikatnie nakrapianego muślinu, ozdo¬bioną gustownym kołnierzem i stanikiem obszytym czarną aksamitką. Wrażenie, jakie wywarła na Baverstockach, było piorunu¬jące. Mark, który właśnie wyglądał posępnie przez okno i zastanawiał się, co za diabeł podkusił go do przyjazdu tutaj, stanął jak wryty. Jeszcze bardziej ucieszył się, gdy usłyszał, że panna Stoneham jest guwernantką Arabelli. Co za smaczny kąsek, pomyślał. Jej pozycja w tym domu może tylko ułatwić sprawę. Przynajmniej nie musi się martwić, że będzie go ścigał jakiś zhańbiony ojciec. - Miło panią poznać, panno Stoneham - przywitał się i znacząco uścisnął jej dłoń. Z przyjemnością ujrzał, że dziewczyna się zarumieniła. Rozbawiony zerknął na siostrę - wyraźnie wyglądała na zgaszoną. Biedna siostrzyczka, miała nadzieję na wolną drogę. Zastanowił się, jakie zamiary może mieć Lysander. Nic o tym nie mówił, pokazując Markowi pokój, wspominał jedynie o możliwości pójścia na ryby, więc chyba nie jest zainteresowany tym pięknym kwiatuszkiem. Tym lepiej, nie lubi kłusować na terenie przyjaciół. Oriana wyciągnęła niedbale dwa palce w stronę Clemency, po czym natychmiast powróciła do rozmowy z Adelą. Guwernantka, pomyślała. Ha! A może jest kochanką Lysandra? No cóż, ona, Oriana Baverstock, już wkrótce pokaże tej pannie, gdzie jej miejsce. W tym momencie Clemency wstała, by podać lady Fabian filiżankę herbaty, i Oriana spostrzegła z oburzeniem, że dziewczyna nosi jedwabne pończochy. Jedwab dla guwernantki! Ma się rozumieć, jeśli w ogóle jest guwernantką. Lady Helena mogła dać się oszukać i wpuścić taką kobietę za próg, ale ona nie ma wątpliwości co do prawdziwego zawodu i pro¬weniencji tej panny. Mark również zauważył pończochy. Zbyt dużo naznosił ich w prezencie przeróżnym aktorkom, by na pierwszy rzut oka nie rozpoznać charakterystycznego, jedwabistego połys¬ku. A więc panna Stoneham nie jest aż tak poważną nauczycielką, jak mogło by się wydawać. Zapewne inni kochankowie zapłacili za te kosztowne fatałaszki. Tym lepiej, dotarcie do niej będzie łatwiejsze.