pierwszy tego dnia radiowy wywiad, potem miało być

- Jeżeli spróbujesz dać nurka, już nie wynurzysz się - mrocznie obiecałam Smółce, mając nadzieję, że budowniczym starczyło rozumu nie stawiać most w samym szerokim i najgłębszym miejscu. Skok z wysokiego brzegu w nieznaną rzekę i bez tego zostawia masę niezapomnianych wrażeń, a kiedy wwalasz się tam konno na koniu, twoje uczucia można wyrazić tylko słowem: “Imruk (Przypomnienie autora: Bardzo nieprzyzwoite trolle przekleństwo. Często wykorzystuje się je ze słowem “pełny”)!!!” Opowiadając o podobnych momentach, który przeżyłam oni przeszczęśliwi wkręcą, że “całe życie przeszło mi przed oczami”, lecz ledwie zdążyłam dotrzeć do siedmiu lat, kiedy pojęłam, że jeszcze nie długo po będę na tym świecie – jako głucha, ślepa i z okropnym świerzbem w nosie. Pokręciwszy głową i mrużąc oczy, ja mniej więcej doszłam do siebie. Szybko obejrzałam się. Smółka szybko, celowo płynęła naprzód, rozgarniając wodę nie gorzej od kaczki. Konie wyraźnie opóźniały się. Zobaczyć, czy są na nich jeźdźcy, nie udało mi się. Kobyła już dotykała kopytami dna, kiedy wilki nareszcie zdecydowały przyłączyć się do zawodów pływackich. Prawda, skakać z rozbiegu nie zaczęli, a ostrożnie zeszli po brzegu. Po upływie kilka minut konie dostały się na mieliznę i westchnęłam z ulgą - nasze straty ograniczyły się do brody Rolara, bez śladu zginowszej w wirze. Wampirowi starczyło jednego spojrzenia, by stwierdzić: - Z ogierami tu nie podejdziemy, brzeg zbyt stromy. Wolha, ty ze Smółką wydostawajcie się i skaczcie konno, a my z Orsaną puścimy się wzdłuż mielizny, poszukamy... - Kiedy znajdziecie, wtedy wszyscy razem wydostaniemy się stąd - przerwałam. -- Ty co? Was tu bez soli zeżrą, a ja z góry będę się lubować? - Z dołu tobie będzie mniej do lubowania - odburknął Rolar. -- Leź, jak mówią... głupia! - Co? Głos ja nie podnosiłam, lecz po moim tonie wampir pojął, że żreć go będą nie tylko wilki, i rozsądnie się zamknął. Wilki powoli, lecz nieubłaganie zbliżały się. Na przodzie biegł przywódca, zachłannie błyskając oczami, jak idący na abordaż pirat. Dla efektu mu brakowało mu tylko jatagana w zębach. Smółka chrapnęła i cofnęła się, gotowa znów zabawić się w wyścigi konne, lecz na środku rzeki przed pływającymi łożniakami zjawił się wysoki wodny pagórek, zawrócił, opasał krąg, i kreatury z piskiem zginęli w wirze. Pozostali szybko wrócili się z powrotem do brzegu. Ktoś zdążył, lecz dla wszystkich szczęścia nie starczyło... - Duża ta ryba – oznajmiła lodowatym głosem Orsana. - Patrząc, czym ją karmili – najmniej oszołomiony odezwał się wampir. Ocalałe wilki wdrapały się na stok i zbiły się w kupę, rycząc i zawodząc. Żal było na nie patrzeć, ale bardzo przyjemnie było uświadamiać sobie, że i one mogą na nas tylko popatrzeć. - Dlaczego nie szukają miejsca gdzie jest w bród? – zastanawiałam się, spoglądając wzwyż - nie czeka na nas tym brzegu druga połowa stada, które rozdzieliło się przed spaleniem mostu. - Prawdopodobnie wiedzą, gdzie jest. Dziesięć wiorst stąd, kierując się w górę rzeki.- Rolar, strząsnąwszy odrętwienie, zawrócił konia. -- Pojechali, nie będziemy tracić czasu. Jeżeli szybko znajdziemy most, to do świtu zdążymy odgrodzić się od nich jeszcze jedną rzeką. Dobra, macie doświadczenie w podpalaniu mostów? Nie? No to, trzeba będzie improwizować... http://www.einfekcjeintymne.edu.pl/media/ zajęli miejsca na kanapie, Reese stanął przy oknie, Ash zasiadł za biurkiem. Były jeszcze dwie osoby, nieobecne wówczas: Whit i Maggie, najnowsza członkini rodziny. Była i trzecia osoba: Laura, wędrowała z rąk do rąk i wszyscy rozpieszczali ją bez opamiętania. - Jak wiecie - zaczął Ash - prywatny detektyw, którego wynająłem, ustalił, że Star naprawdę nazywała się Montgomery i ma krewnych w Dallas. Odnalazł tych krewnych, a dokładniej mówiąc, siostrę. Rory poderwał się z kanapy. - Ale nie oddacie małej, prawda? Ona nie może nam zabrać Laury.

- Ma pan moje słowo, a zapewne niebawem przekona się pan, ile jest ono warte, iż nasza firma od jutra zerwie wszelkie stosunki z owym klientem. - Sądząc po tych dwóch - Novak pomacał się ostrożnie po żebrach - może mu się to nie spodobać. - Trudno. Sprawdź wyszedł, Lizzie odczekała dziesięć sekund. I dopiero wtedy się rozpłakała. 10 Zaledwie Helen Shipley wyszła z gabinetu nadinspektora Kirby'ego na najwyższym piętrze budynku AMIT NW, nadal zgnębiona uwagami swego zwierzchnika na temat braku postępów w sprawie morderstwa Lynne Bolsover (minęły już trzy tygodnie od znalezienia zwłok), Geoff Gregory zawiadomił ją, że na dole czeka Pam Wakefield. - Jeszcze jedna do przepraszania - westchnęła Shipley, idąc po schodach z Gregorym. Obudziła się tego ranka z silnym bólem głowy,