- Kto to był?

paznokcie, ułożone włosy i mimo spuchniętych kostek wyglądasz jak prawdziwa księżna. Nikt by nie uwierzył, że jeszcze nie tak dawno w pocie czoła harowałaś w obozie dla uchodźców. Jennifer roześmiała się w głos. - Masz rację, raczej nie. Ale wiesz co? Wprawdzie nie tęsknię za wojną, jednak chciałabym robić coś dla innych. Tego najbardziej mi brakuje. Czuję się zupełnie bezużyteczna. Pia popatrzyła na zaokrąglony brzuch przyjaciółki. - Teraz powinnaś myśleć przede wszystkim o sobie i o dziecku. Nie zrozum mnie źle. Bardzo nam ciebie brakowało, gdy opuściłaś obóz i wyszłaś za mąż, w dodatku za księcia. - Pia zatoczyła ręką koło, wskazując na urządzony z przepychem prywatny apartament Jennifer i księcia Antonyego. - Ale dzięki funduszom, jakie ty i twój mąż zebraliście, studenci, którzy skorzystali ze sponsorowanego przez was programu, zrobili naprawdę wiele. Niektóre obozy zostały zamknięte kilka miesięcy wcześniej, niż planowano, bo można było przemieścić uchodźców. Nie wspomnę już o tym, co zrobiłaś dla mnie osobiście. Dzięki http://www.endometrium.biz.pl Niania zrobiła przepraszającą minę. - Wasza Wysokość, byliśmy na spacerze w ogrodzie i nagle Arturo przypomniał sobie, że zgubił gdzieś żołnierzyka. Wracaliśmy do pokoju dziecinnego, żeby go poszukać, ale po drodze, nim zdążyłam się zorientować, Arturo włożył rączkę do wazy. Powiedział, że wrzucił do niej żołnierzyka. - A jak Arturo znalazł się w pobliżu wazy? Przecież ona stała przy wejściu do apartamentów mojego ojca. To nie jest po drodze z ogrodu. Niania oblała się rumieńcem i zaczęła skubać brzeg szarego podkoszulka, tak skąpego, że odsłaniał kilka centymetrów gołej skóry ponad czarnymi dopasowanymi spodniami. Nie pierwszy raz jej strój budził poważne wątpliwości

gdy stanowczo odrzuciła propozycję zajęcia się jego R S dziećmi, w jego oczach pojawił się szczery żal. Książę Federico nie jest wcale taki posągowo doskonały, jak to mogłoby wynikać z prasowych doniesień. Może nawet on sam nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. Ten pocałunek... Sprawdź znajomy głos i odwrócił się na krześle. - Lord William. Landry był pijany, a na jego urodziwej twarzy malowała się wrogość. Sin przypomniał sobie, że syn diuka Fenshire krążył wokół Victorii tamtej nocy, kiedy zaciągnął ją do ogrodu. Tylko tego potrzebował: rozżalonego adoratora, który prawdopodobnie znal jego żonę lepiej niż on. - Powinien pan wiedzieć, że nie jest tu mile widziany - oświadczył lord William. - Nie obchodzi mnie to ani trochę. Jeszcze coś? Landry obejrzał się przez ramię na swoich równie pijanych towarzyszy.