Zerwała się pospiesznie i zbiegła po schodkach. Lucien właśnie zaglądał pod łóżko, więc ujrzała tylko jego plecy. - Dzień dobry - powiedziała. Wyprostował się gwałtownie i odwrócił. - Gdzie byłaś? Zaskoczyła ją ulga malująca się na jego twarzy. Czyżby naprawdę aż tak się o nią martwił? - Zwiedzałam lochy. Pocałował ją w usta. - Ja też lubię zwiedzać. - A ty gdzie się podziewałeś? Nie widziałam cię od wczoraj. - Zazdrosna? - Nie. - Coś ci przyniosłem. - Hm. Raczej nie klucz ani piłę? - Nie są ci potrzebne - odparł sucho. - Sama zobacz. Wskazał pakunek leżący na łóżku. Szekspir już go obwąchiwał, wyraźnie zaniepokojony tym, że ktoś naruszył jego terytorium. Alexandra zerknęła na hrabiego z ukosa, po czym rozerwała papier. Ujrzała suknię w kolorze ciemnego burgunda, ozdobioną koronką i perłowymi koralikami. http://www.epsychoterapiawarszawa.info.pl Uspokoiła się dopiero po kilku minutach. Choć przed oczami miała jeszcze obraz mrocznej zjawy otoczonej złocistą aureolą, lęk ustąpił i przyszło odprężenie. Odprężenie i jasność umysłu. Wiedziała już, co ma robić. Odpowiedź nasuwała się sama. Matka da jej pieniądze. Chociaż są naznaczone grzechem, należą wszak do niej, są jej legatem, jej posagiem. Jak Ciemność i Cień. Zapomni o nienawiści, o dumie i pojedzie do matki. Zrobi wszystko, ale nie da się zepchnąć ponownie na margines. Wstała i podeszła do telefonu. Przez lata śledziła, co dzieje się z Lily Pierron. Wiedziała, że pięć miesięcy wcześniej matka i chłopak, który u niej mieszkał, przenieśli się do miasta i wynajęli mieszkanie w Dzielnicy Francuskiej. Odszukała numer telefonu. Usłyszała w słuchawce głos matki. Wykorzystując jej zdumienie, zaczęła mówić głosem bezradnego, zagubionego dziecka. Obiecywała niezobowiązująco, że zaczną się widywać, kiedy tylko ureguluje swoje sprawy, przyrzekała spłacić dług, jako zabezpieczenie długu proponowała obligacje. Tak jak przewidywała, matka zgodziła się udzielić pożyczki. Prosiła tylko o trochę czasu - by zgromadzić potrzebną sumę, będzie musiała zlikwidować prawie wszystkie swoje aktywa, zostanie jej tylko dom przy River Road i pieniądze na życie. Hope z uśmiechem odłożyła słuchawkę. We wtorek chłopiec przyniesie do hotelu pierwszą ratę pożyczki. Lily przyrzekła, że nie powie mu, co ani komu dostarcza. Nikomu też nie zdradzi, jaki układ zawarła z córką. St. Charles zostanie uratowany, podobnie dom, zbiory sztuki i towarzyska pozycja Hope. A Philip na zawsze pozostanie jej dłużnikiem. Hope odrzuciła głowę i zaśmiała się w głos. Raz jeszcze pokonała Ciemności. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI Santos stał w holu St. Charles i rozglądał się z nabożnym podziwem po wnętrzu. Nigdy w życiu nie widział nic równie wspaniałego. Dotąd znal tylko zbytek domu Lily i podupadające piękno Dzielnicy Francuskiej. Tymczasem Hotel St. Charles miał w sobie dyskretną elegancję i klasę, był dystyngowany. Boazerie błyszczały delikatnie, połyskiwały mosiądze, personel poruszał się bezszelestnie. Czuło się tutaj wielkie pieniądze, spatynowane tradycją wielu pokoleń. Santos o jednym i drugim nie miał pojęcia. Spoglądał na mrowiących się wokół ludzi, na kobiety popijające herbatę na tarasie, na portierów i objuczonych torbami z zakupami boyów. Od wszystkich bił blask, skrzyły się upierścienione dłonie dam, nadgarstki i mankiety panów. Nieskazitelny tłum.
- W Alexandrze Gallant. Na ładnej twarzy dziewczyny odmalowało się kolejno niedowierzanie, konsternacja i, co ciekawe, rozbawienie. - Jesteś zakochany w mojej guwernantce? - wykrztusiła w końcu. - Tak. Zaczęła się śmiać. Sprawdź wyzionie ducha w małżeńskiej niewoli. Powstrzymał się od wzruszenia ramionami. - Naucz się znosić rozczarowania - poradził wchodząc po schodach do Boodle'a. - Pokażę ją, kiedy będę gotowy. - Samolubny drań - mruknął wicehrabia. - Komplementami nic nie zwojujesz. Alexandra siedziała sztywno w jednym z wygodnych foteli pokoju dziennego i zastanawiała się, czy przyklejony do twarzy uśmiech wygląda równie nienaturalnie, jak cała jej postawa. Naprzeciwko niej na szezlongu, wśród stosu poduszek i pledów, półleżała Fiona Delacroix i już prawie godzinę rozprawiała o stanie współczesnego społeczeństwa. - Zwłaszcza arystokracja nie spełnia oczekiwań co do stylu - westchnęła. - Nawet, co jestem zmuszona wyznać, niektórzy członkowie mojej własnej rodziny. - Z pewnością nie - zaprotestowała Alexandra i napiła się herbaty, żeby dać na chwilę