– Co on ci takiego zrobił?

wypowiadała od lat. Ojczenasz, któryś jest w niebie... Poczuła, że ją ubiera. Jakby Bóg od razu zareagował. Czerwony ból pod powiekami zdradzał, że napastnik zapalił światło i zakłada jej coś przez głowę, wsuwa dłonie w rękawy. Poco? To szaleństwo. A może to halucynacje? Efekt proszka nasennego? Poczuła cień nadziei. Może jednak nie umrę, myślała, walcząc z sennością. Może napastnik wcale nie chce jej zabić. Pewnie ten, kto bierze ją na ręce i niesie przez dom, to anioł miłosierdzia. Tak, to na pewno to. Przecież nie stroiłby jej tak, gdyby chciał ją zabić. Gdyby pragnął jej śmierci, byłaby już martwa. Są rzeczy gorsze niż szybka śmierć, ostrzegł umysł, ale była to tylko przelotna myśl. W ułamku sekundy ogarnął ją kojący mrok. Rozdział 26 Bentz obudził się z gorzkim posmakiem w ustach i mocnym postanowieniem powrotu do domu. Co on robi w Los Angeles, skoro Olivii grozi niebezpieczeństwo w Nowym Orleanie? Zdrzemnął się zaledwie kilka godzin, ale w świetle dnia tandetny pokój wyglądał jeszcze http://www.estetyczna-med.info.pl Bentz próbował się uspokoić. To nie O1ivia. Żyje, jest cała i zdrowa. Gdzieś. To nie Olivia. Nie mógł siedzieć spokojnie, skręcał go niepokój. Samochód policyjny był odgrodzony, dokoła kręcili się mundurowi. Dwa wozy strażackie stały w pobliżu, ze szlauchów sączyła się woda, spływała brudnymi strumykami do studzienek kanalizacyjnych. Wypalona skorupa samochodu tliła się jeszcze. Powietrze przesycał ohydny zapach palonej gumy, plastiku i, co najgorsze, ciała. Bentz wyskoczył z samochodu, ledwie Hayes się zatrzymał. Zignorował blokadę, podbiegł do pierwszego policjanta. – Ciało w samochodzie. Kto to? – wyrzucił z siebie. O Boże... – Kim pan jest, do cholery? Bentz wyjął legitymację. W tej samej chwili podeszli Martinez i Hayes. Przedstawili się. Oficer skinął głową usatysfakcjonowany.

się jego cierpieniem, cieszył się, gdy za każdym razem nabierał się na sobowtóra Jennifer. Na tę myśl krew zastygła mu w żyłach. Yolanda Salazar? Czy miała w sobie dość nienawiści, by na zimno rozkoszować się zemstą? Chyba nie. Jest narwana, impulsywna, czego dowiodła, plując mu w twarz. Była wściekła, tak, i bała się, ale nie takiej reakcji oczekiwał od zabójcy. Jeśli nie Yolanda, to kto? Sprawdź – Wiem o tym. – Więc... ? – Sobowtór. Prawdopodobnie. – Albo... twoja wyobraźnia. – Raczej nie. – Dotknął fotografii. – One są rzeczywiste. – Albo ktoś przy nich majstrował. – To możliwe. – Rick, ona nie żyje! – Odchrząknęła i oparła się o krzesło. – Czy... powiedziałeś Kristi? – Była przy mnie w szpitalu, kiedy odzyskałem przytomność, i uznała, że to halucynacje po środkach przeciwbólowych albo skutki śpiączki. Twierdziła, że po prostu miałem odjazd. Nie chciałem jej denerwować, więc potem do tego nie wracałem. Ona też nie. Tylko że córkę pochłaniało pisanie książki i planowany ślub. Nie chciała myśleć, że ojciec wariuje. Choć był święcie przekonany, że ktoś się nim bawi, w głębi duszy podejrzewał