Virgil spiorunował wzrokiem kuzynkę. W jego oczach odbijał się gniew i

Bebe spojrzała na nią z pełnym niewinności zdziwieniem. - Och, to my przepraszamy. Chcesz przejść? - Tak. - Twarz dziewczyny spąsowiała. Bebe wytrzymała nową jeszcze przez chwilę, wreszcie odsunęła się na bok. Dziewczyna przeszła i żywa barykada zwarła się na powrót. Gloria domyślała się, co nastąpi za chwilę. Kiedy dziewczyna wyszła, panienki zablokowały jej dojście do umywalek. - Przepraszam - powtórzyła. I znowu Bebe z udanym zdziwieniem wygłosiła swoją kwestię: - Och, to my przepraszamy. Chcesz przejść? Gloria miała dość. Uważała, że przyglądać się z boku popisom okrucieństwa jest oznaką tchórzostwa i słabości. Nigdy nie wybaczyła sobie tchórzliwego zachowania tamtego dnia przed laty, kiedy to usiłowała zrzucić całą winę za epizod w bibliotece na Danny’ego. Poprzysięgła sobie wówczas, że nigdy już tak nie postąpi. - Tak, Bebe, myślę, że ona chce przejść - syknęła. - W przeciwieństwie do ciebie myje ręce po wyjściu z ubikacji. Bebe poczerwieniała, ale odsunęła się, a Gloria uśmiechnęła się do nowej. - To kwestia wychowania - wyjaśniła. - Naszej Bebe wydaje się, że o klasie człowieka świadczą wyłącznie pieniądze, ale, ma się rozumieć, jest w błędzie. Kilka dziewcząt wymieniło znaczące spojrzenia. Gloria dotknęła czułego miejsca Bebe. Rodzina Bebe, w przeciwieństwie do rodziny Glorii i wielu innych uczennic niepokalanek, od niedawna mieszkała w Nowym Orleanie. Charbonnetowie, nuworysze, nie mieli wstępu do elity. Pomimo to Bebe była bardzo popularna w szkole i przewodziła koleżankom. Gloria doskonale wiedziała, że mała Charbonnet, osóbka o dość wstrętnym charakterze, zdobyła sobie pozycję dzięki własnej bezczelności i przebojowości. Niewiele ją jednak obchodziło, że jej się narazi. - Pożałujesz, Gloria - oznajmiła Bebe z wściekłością i ruszyła ku drzwiom. Zatrzymała się jeszcze w progu. - Przekonasz się. - Już się boję - mruknęła Gloria. Po chwili w łazience zrobiło się pusto. Zostały tylko Gloria i nowa. Gloria wyciągnęła papierosy z torebki. - Nie musiałaś tego robić - zaczęła http://www.fuhmalepszy.pl — A więc jednak, został unicestwiony... Całkowicie pa- na rozumiem. To bardzo częsty przypadek. Proszę zrozu- mieć, nie ma pan wyboru. Proszę nie mieć do nas żalu. Niech pan nie obwinia za to Allied Domestic. — Ale przecież — ochryple odezwał się Tom — gdy je- den robot ulega zniszczeniu, wy możecie sprzedać następ- ny model. To pozwala utrzymać ciągłą sprzedaż. Zapewnić stały napływ pieniędzy do kasy. — To prawda. Ale współczesne wysokie standardy techniczne wymagają sporych nakładów. Nic możemy so- bie pozwolić na to, by pozostawać w tyle... Odczuł pan to na własnej skórze — o ile wolno mi tak powiedzieć — ja- kie mogą być tego konsekwencje.

- Przekonałam się nieraz, że właściwego zachowania najlepiej uczyć na dobrych przykładach - powiedziała z mocą. Ta kobieta z pewnością nie jest potulna ani strachliwa. - Proszę mnie w to nie mieszać. Alexandra uniosła podbródek. - Może powinnam odejść, skoro nie zgadza się pan z moimi metodami. Sprawdź - Prawdziwy ze mnie diabeł. - Jest pan podły. Dodanie do opisu paru cech nie zmieni samego faktu. Lucien zmierzył ją wzrokiem. Znowu zaczęło go ćmić w skroniach. Prawdopodobnie przez całą jazdę do domu zastanawiała się nad tym, co mu powie. - Dlaczego uważa mnie pani za podłego? - spytał, odstawiając kieliszek. Był bardziej ciekawy odpowiedzi, niż się przed sobą przyznawał. - Po pierwsze, wciąż pan obraża i poniża swoje krewne. Uniósł brew. - Są jeszcze inne zarzuty? - Tak. - Wyprostowała się i przeszyła go wzrokiem. - A mówię to tylko dlatego, że prosił mnie pan o naukę manier. - Istotnie. Proszę mówić dalej. - Panie Delacroix właśnie straciły najbliższą osobę, a pan nie okazuje im