jednostka zabójców, którzy swymi przerażającymi umiejętnościami służą krajowi, gdy jest on w potrzebie?! Jednak Luke cynicznie nie miał co do tego żadnych złudzeń. Opłacani z pieniędzy podatników mordercy istnieli i wykonywali rządowe zlecenia. W końcu Morris przyznał, że taka jednostka rzeczywiście funkcjonowała, lecz trzeba było ją rozwiązać. Całą winę za jej powołanie zwalił na zimną wojnę i konserwatywną administrację. Luke był przekonany, że Tom mówi bzdury, ale nie spierał się z nim, zależało mu bowiem na informacjach. W pisarskiej robocie najbardziej odpowiadało mu to, że nie musiał podawać całej prawdy, lecz jednocześnie, wykorzystując warsztatowe umiejętności, skutecznie dbał o to, by nadać swoim książkom wiarygodność. Wreszcie Morris zmiękł i przyrzekł przysłać mu byłego ,,operacyjnego’’ Firmy, a obecnie jej agenta, o pseudonimie Kondor, ale nie obiecywał, że facet na pewno się pojawi. Ci ludzie byli inni – skryci, samotni, żyjący w innym świecie, kierujący się własnymi zasadami. Często znajdowali się na krawędzi. Kondor, myślał Luke, popijając piwo. Wielki drapieżnik. Prawdziwy http://www.gabinet-terapeutyczny.com.pl jego obecność. Spojrzała w stronę schodów. Widziała jego nogi od kolan w dół i rękę na balustradzie. -Czy wszystko w porządku? -Tak. Śpi teraz. Była bardzo zmęczona. -Dziękuję ci, Lauro - powiedział Richard czule. -Nie ma za co. Ona chce cię poznać. -Wiesz, że nie mogę tego zrobić. -Tęskni za tatusiem - prowokowała. -Lauro... proszę cię. W jego głosie zabrzmiała udręka. Laura w tym momencie zdała sobie sprawę z tego, jaki jest samotny. Jak ciężko mu, gdy nagle dwie kobiety znalazły się w jego domu, w którym przez całe lata był sam i miał pełną swobodę.
dzwoniło, nic nie słyszała. Za to czuła o wiele za dużo. Najpierw tylko jego śmiech - w formie wibracji na swoich piersiach. I jego oddech w swoim uchu. Potem stopniowo zdawała sobie sprawę z silniejszych doznań. 50 JEDNA DLA PIĘCIU Ucisk jego ud na swojej nodze. Delikatna nabrzmiałość Sprawdź wyprostowała się i spojrzała na szefową. – Przecież nie musisz go prosić o zgodę. Po prostu idź na to spotkanie. – Ale... – Przecież masz zaproszenie. Musisz je tylko potwierdzić. – A jeśli on... – Kate urwała. – Nie będzie chciał słuchać? Odeśle cię z kwitkiem? – Tak może się zdarzyć. – Kate zacisnęła dłonie, czując się bardziej jak nastolatka niż dorosła kobieta. – To byłoby bardzo upokarzające. – Przynajmniej spróbujesz. Będziesz mogła powiedzieć sobie, że zrobiłaś wszystko, by naprawić dawne błędy. – Marilyn wstała i podeszła do drzwi. – Przemyśl to, Kate. Przecież nie masz nic do stracenia.