– Ale nie do Wyomingu. Tam są tylko góry i drzewa, jak tutaj! – Większe góry i inne drzewa. A w Jacksonie są dobre sklepy. Na twarzy Madison pojawiła się nadzieja. – Czy to znaczy, że dasz mi pieniądze? – Dam ci trochę, ale miałam na myśli głównie oglądanie. Tam jest bardzo drogo. Madison nie zamierzała poddać się tak łatwo. – Jeśli mam siedzieć w samolocie obok J.T., to muszę mu najpierw przejrzeć kieszenie. – Spodziewam się, że będziesz traktować brata z szacunkiem i od niego oczekuję tego samego wobec ciebie. Madison przewróciła oczami. Lucy napiła się słodkocierpkiej lemoniady i pomyślała, że da córce jeszcze weekend, a potem będzie musiała przeprowadzić z nią poważną rozmowę. Ale w głębi duszy sama uważała, że podróż do Wyomingu nie ma sensu, a dzieci to wyczuwały. Petunie domagały się wody. Popatrzyła na trawnik z wielkimi klonami i krzewami róż, które trzeba było przyciąć. Napiła się jeszcze lemoniady i poczuła, że wraca jej spokój. Od tak dawna radziła sobie sama. Była pewna, że i teraz obędzie się bez http://www.gabryjaczyk.com.pl drogą aż do końca. Tam miała znaleźć Sebastiana. Wszystko to nie brzmiało zachęcająco, ale skoro powiedziała A, to powinna teraz powiedzieć B. Wydawało się to mniej ryzykowne niż gdyby tak po prostu zawróciła samochód i pojechała do domu. Wiedziała, że jeśli to zrobi, Plato powtórzy jej relację przyjacielowi, zapewne mocno przesadzając, i w rezultacie Sebastian pojawi się w Vermoncie. Wtedy dopiero zaczną się prawdziwe kłopoty. Redwing z całą pewnością okazałby się jeszcze gorszy od policji federalnej. Droga była kręta i pylista, ale widoki okazały się warte trudów. Szerokie, otwarte krajobrazy, góry wznoszące się od stóp doliny, kręte rzeczki, stada koni i bydła na pastwiskach. Baza Redwing Associates była również najzwyklejszym ranczem.
Bezpretensjonalna i... po prostu urocza. Bez problemu nawiąże kontakt z chłopcami. Przypadnie ci do gustu, przekonasz się. Wiedział od Cynthii, że ojciec Amy ma niewielki motel w Kansas. Amy pomaga mu prowadzić interes. Cynthia zna ich od czasów, Sprawdź Jego głęboki głos brzmiał jak pieszczota. Działał na nią jak balsam, uspokajał napięte nerwy. Bała się podnieść na niego oczy, by nie domyślił się, co czuje, co ją dręczy. Bo na pewno to zauważy. - Chyba czymś się martwisz. O co chodzi? - zagadnął. Uśmiechnęła się z przymusem, starając się ze wszystkich sił zachować spokój, choć w środku dygotała. - Nie, nic mi nie jest - odparła. Ucieszyła się, że ton jej głosu zabrzmiał wyjątkowo spokojnie. - Zastanawiam się tylko, co się stało, że zjawiłeś się tak wcześnie.