Mam cię, pomyślał Bentz. Poczuł, że serce bije mu szybciej. Wreszcie. Coś zaczyna iść po jego myśli! Nie odrywając wzroku od chłopaka, Bentz ukrył się w załomie schodów. Co chwila wyglądał, by się upewnić, że dzieciak idzie w tę stronę. Musi poczekać, aż znajdzie się wystarczająco blisko, nie chciał go spłoszyć. Fernando dyszał ciężko, biegł, jakby gonił go sam diabeł, był zlany potem. Zbliżał się. Jeszcze trochę. Z odznaką w dłoni Bentz czekał na właściwy moment. Fernando wszedł na schody. Teraz! Bentz wyskoczył z cienia i zatarasował mu drogę. Błysnął odznaką. – Fernando Valdez? Policja. Stop! – Cholera! – Fernando już odwracał się na pięcie, ale Bentz to przewidział, złapał go za ramię. Na tyle mocno, że Fernando krzyknął: – Au! Puść mnie! – Na twoim miejscu nie stawiałbym oporu – zauważył spokojnie Bentz. Noga dawała mu się we znaki. Nie teraz, błagam. – Nie jesteś notowany, masz czyste konto i może nawet świetlaną przyszłość, jeśli teraz zechcesz współpracować i powiesz, gdzie jest twoja dziewczyna. – Co? Oszalałeś! Puszczaj! – Szarpał się, ale Bentz trzymał mocno. – Posłuchaj uważnie: powiesz mi kto, co, gdzie, jak i kiedy i wszystko, co o wiesz, o tym cholernym planie, w którym bierze udział twój samochód i kobieta, która podszywa się pod http://www.gimnazjumlubasz.edu.pl wody, gdy padło na niego światło latarki. – Jest! – A nie mówiłem? – zawołał Barney Na molo wybuchły krzyki. Wszystkie inne odgłosy zagłuszało coraz bliższe wycie policyjnych syren. Bentz człapał po plaży, dygocząc z zimna. Odwrócił się i spojrzał na morze. W oddali płonęła miejska łuna świateł, diabelski młyn odbijał się w lśniącej wodzie. Znowu pomyślał o Jennifer w zimnej, ciemnej zatoce. Czy kryje się w mroku, śmieje z niego, zadowolona, że sprowokowała go do skoku? A może tonie, bo zaplątała się w wodorosty, i niewidzącym martwym wzorkiem wpatruje się w niebo, unosząc się w wodzie w obłoku czerwonej sukienki? Na miłość boską, weź się w garść! Otarł twarz dłonią. Ku niemu biegło kilka osób. Pierwsza była para, którą wcześnie widział na molo. – Człowieku, nic ci nie jest? – Chłopak miał ze dwadzieścia lat, spod czapeczki wysuwały
jego żona może znajdować się w rękach psychopaty, który zamordował Shanę, Lorraine, a także Fortunę. – Rozmawiałem z Petrocelli przed kilkoma godzinami. – Hayes spojrzał na zegarek. – Jakieś cztery godziny temu. Wiedziała, że samolot jest opóźniony, ale mówiła, że będzie na lotnisku przed lądowaniem. – To już za długo. – Martinez zdjęła marynarkę z oparcia krzesła. – Dałam już znać, że Sprawdź Po prostu wątpię, żeby to było samobójstwo. Bentz zadał jeszcze kilka pytań na temat ich przyjaźni, a potem, gdy Shana zerknęła na zegarek, uderzył z grubej rury: – Myślisz, że mogła sfingować własną śmierć? – Co? – Zaszokował ją. – Chyba żartujesz. – Ale widziała, że tak nie jest, miał śmiertelnie poważną minę. – Nie ma mowy. Niby jak miałaby to zrobić? – Myśli kłębiły jej się w głowie. Przeszył ją dreszcz. Czy to podstęp? Mina Bentza mówiła, że nie. – Dobra, nie wiem, o co ci chodzi, ale odpowiedz brzmi: nie, nie sądzę, że mogłaby... Jak to było: „Sfingować własną śmierć”? Podłożyć kogoś? Zabić jakąś kobietę? Nie... To szaleństwo, Rick. – Shanie zrobiło się niedobrze. To bardzo dziwne. – Przecież chyba ty zidentyfikowałeś zwłoki? Skinął głową i ledwo zauważalnie zacisnął usta. – Więc co? Pomyliłeś się?