wciągnięte do środka, dla wytłumienia hałasu. Maszyna

- Nie. Chciałam... żebyś wiedział, że skorzystałam z twojej rady. - Rady? Po policzku spłynęła jej łza. Lucienowi mocniej zabiło serce. - Tak - wyszeptała drżącym głosem. - Poszłam zobaczyć się z wujem. Tego się nie spodziewał, ale z drugiej strony Alexandra zawsze była nieprzewidywalna. Pod wpływem impulsu wyciągnął rękę i otarł jej łzę. - I? Ku jego zdziwieniu zaśmiała się krótko. - To okropny człowiek. - Ujęła jego dłoń. - Wcale nie jesteś do niego podobny. Nie powinnam była mówić takich rzeczy. Lucien wzruszył ramionami. - Słyszałem gorsze. - Nie istnieje większa obraza. - Zamknęła oczy. - Tak mi trudno to powiedzieć. Obiecujące. - Nie jestem hiszpańskim inkwizytorem. - Patrzył, jak lekki wiaterek pieści jej włosy. Czuł ciepło jej dłoni. Cisza się przedłużała. - Musisz w końcu zebrać się na odwagę. Za parę godzin będzie ciemno. Skinęła głową i pociągnęła go za rękę ku ławce. Serce waliło mu młotem. Miał nadzieję, że Alexandra tego nie słyszy. - Usiądź - powiedziała. http://www.granulaty-tworzyw.info.pl/media/ małżeństwa z Rose. A gdy sobie uświadomi, że nic nie wskóra, trzymając ją w piwnicy, pozwoli jej wyjechać. Wtedy ona zniknie na dobre. W pewnym momencie rozległ się szczęk odsuwanej zasuwy. Thompkinson wziął Szekspira na ręce z wprawą, której nabrał przez ostatni tydzień, po czym spojrzał na nią i stanął jak wryty. - Dobrze się czujesz? - spytała zdziwiona i rozbawiona jednocześnie. - Ja... tak... panno... Gallant. Tylko że wygląda pani... bardzo ładnie. Alexandra dygnęła. - Dziękuję, Thompkinson. Jesteś miły. Chwilę później ciarki przebiegły jej po skórze. Kiedy się obejrzała, zobaczyła w progu Luciena. Hrabia pożerał ją wzrokiem. Zarumieniła się, widząc żądzę w jego oczach. - Mówiłem, że burgund jest dla ciebie wymarzonym kolorem - powiedział w końcu. - Cóż, ale strój nie jest najstosowniejszy, jeśli mam się zjawić niepostrzeżenie -

Odsunęła się na kilka kroków, by spojrzeć mu w oczy. - Ufam ci, a chodzi o moje życie - powiedziała. Na pewno jest strzeżonym świadkiem w jakimś procesie, utwierdził się w domysłach. - Pracuję dla rządu - wyznała. - Nie pracujesz. - Sądziłam, że chcesz poznać prawdę. - Oczywiście. Sprawdź Bryce przez moment miał ochotę zaprzeczyć, lecz serce mu nie pozwoliło. - Tak - odrzekł. - To świetnie. Wszyscy będziemy radzi, jeśli przywróci cię światu. Bryce uśmiechnął się lekko zakłopotany, zdając sobie sprawę, iż Drew ma rację. Dotąd unikał ludzi, nie chcąc słyszeć wyrazów współczucia ani pytań na temat Diany, skoro nie czuł żalu po jej śmierci. Gdy pojawiła się Klara, wszystko się zmieniło. Poszukał jej wzrokiem i odnalazł przy nakrywaniu stołu. Zaprosiła dziś jego przyjaciół i sama przygotowała poczęstunek i małe niespodzianki dla dzieci. Sprawiła, że i on, i Karolina, i goście czuli się szczęśliwi. Swoim spojrzeniem przyciągnął wzrok Klary. Podeszła do grilla i zaczęła machać ręką, by rozwiać dym unoszący się znad mięsa. - Bryce, czemu nie pilnujesz mięsa? - Przepraszam, zapatrzyłem się na ciebie. - Och, przestań! Co jest trudnego w przygotowaniu mięsa na hamburgery tak, by nie było przypalone? - To miał być komplement - bronił się mężczyzna. - Och... Drew tylko się uśmiechnął, słysząc tę wymianę zdań i wrócił do żony, a Bryce otoczył ramieniem Klarę i szepnął: - Dziękuję, kochanie.