Chwycił ją za ręce i podniósł z fotela. Nie zdążyła nic więcej powiedzieć, gdyż zamknął jej usta gorącym pocałunkiem. Odchylił ją mocno do tyłu i objął w talii, ratując przed upadkiem. Jej umysł rozpadł się na tysiąc kawałków, musiała zatem zdać się na zmysły. Czuła, że płonie, serce waliło młotem, dłonie zaciskały się na ramionach hrabiego. Kiedy dotknął ustami jej szyi, uświadomiła sobie, że podobnie jak on nie jest w stanie zapanować nad narastającym podnieceniem. Gwałtownie wciągnęła powietrze, wplotła palce w czarne, falujące włosy Luciena i odsunęła od siebie jego głowę. - Przestań! Spojrzał na nią z błyskiem w szarych oczach. - Więc mnie puść - szepnął lekko drżącym głosem. Dopiero teraz spostrzegła, że przywiera do niego kurczowo. Przez długą chwilę stali bez ruchu. W końcu wypuścił ją z objęć. - Jesteś niezwykłą kobietą, Alexandro Beatrice Gallant - powiedział zduszonym głosem, odwrócił się i wyszedł z pokoju. Opadła na fotel, całkiem pozbawiona sił. Wiedziała, co miał na myśli. Niewątpliwie każda kobieta, którą całował w taki sposób, zostawała jego kochanką bez wahania czy protestu. Ją też kusiło, żeby mu pozwolić na więcej. Bardziej niż czegokolwiek pragnęła poczuć jego silne, ciepłe ręce na swojej nagiej skórze. Odetchnęła głęboko, z trudem dźwignęła się z fotela i powlokła do swojej sypialni. http://www.hab-corp.pl Normalny dzień pracy. Gloria przesunęła dłonią po gładkiej i chłodnej powierzchni szyby. Niezupełnie normalny. Całkiem inny. Santos. Spotkanie z nim wytrąciło ją z równowagi. Od dawna nie czuła się tak rozbita. Myślała, że nie odczuje tego aż tak silnie, w końcu minęło dziesięć lat, była teraz kobietą interesu, odpowiadała za ogromny hotel. Była dorosła. A jednak mur ochronny, który zbudowała wokół siebie, nie potrafił uchronić jej przed pogardą w oczach Santosa. Boleśnie odczula tę pogardę. Cóż, Glorio, jesteś taka, jaką chciała cię mieć matka. Spojrzała na swoje dłonie: drżały. Zacisnęła je pospiesznie, klnąc cicho. Czy rzeczywiście stała się córką swojej matki? I tak, i nie. Powiedział to z taką dezaprobatą. Jak śmiał? Co w niej było aż tak odpychającego? Była osobą poważaną, liczącą się w mieście. Dojrzałą i odpowiedzialną. Czy mógłby powiedzieć to samo o sobie? Uganiał się po ulicach z pistoletem w ręku, bawił w złodziei i policjantów, udając macho, superglinę. Miał reputację wariata i fatalną opinię u przełożonych. A jednak pozostał wierny swoim marzeniom, przekonaniom. Czy ona mogłaby powiedzieć to samo o sobie? Skrzywiła się lekceważąco. Santos pozostał wierny sobie, ale to nie znaczy nic innego niż to, że pozostał wiecznym chłopcem. Nie dojrzał, nie wydoroślał... Odwróciła się od okna i wróciła na fotel za biurkiem. To prawda, że nigdy o nim nie zapomniała, ale co z tego? Co z tego, że dotąd pamiętała, jak szczęśliwa czuła się w jego ramionach? Co z tego, że nigdy w życiu, ani przedtem, ani potem, nie zaznała nic podobnego? Wszystko to dziecinne iluzje. Fakt, że człowiek czuje się szczęśliwy, nic jeszcze nie znaczy. Zapłaciła straszliwą cenę za zrozumienie tej prawdy, tak straszliwą, że nigdy nie miała jej sobie wybaczyć. Dostała od życia lekcję, której nigdy nie zapomni.
Znowu się zaczerwieniła. - Musi pan przestać mówić niestosowne rzeczy. - Jakie rzeczy? - Dobrze pan wie. Niegodne dżentelmena. Lucien się uśmiechnął. - Dlatego musi mi pani udzielić odpowiednich nauk, poświęcić sporo czasu i uwagi. Sprawdź - Podoba mi się to. - Glorio, powinnaś chyba... - Co? - zapytała ze śmiechem, całując wnętrze jego ucha. - Co zrobisz, jeśli... W jednej chwili obrócił ją tak, że znalazła się pod nim, dżinsowa spódniczka podjechała w górę. - I co mam teraz z tobą zrobić? - Przecież wiesz... Pieścił ją jak nikt przed nim. Była szczęśliwa, że dotąd czekała, że nigdy z nikim nie posunęła się za daleko i że to Santos jest pierwszy. Wygięła się, miriady gwiazd eksplodowały jej w głowie, osunęła się bez sił na niego, okrywając go pocałunkami. Serce waliło jej jak po wyczerpującym biegu, drżała. Nigdy wcześniej nie czuła tak mocno, tak głęboko, że żyje. Ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi, wyszeptała słowa podziękowania, całkowitego oddania. Świat powoli wracał na swoją zwykłą orbitę. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że i Santos drży. - Przepraszam... Przesunął palcami po jej mokrych od łez policzkach; nawet nie zdawała sobie sprawy, że płacze.