Klub nazywał się Rack. Położony na obrzeżach Dzielnicy Francuskiej, z dala od legalnych lokali i niedostępny dla turystów, otwierał podwoje o północy, a kończył działalność o świcie. Obsługiwał klientelę o dość nietypowych gustach seksualnych - sadyści, masochiści, miłośnicy skórzanej bielizny, kolców, łańcuchów i pejczów.

głos. Było w nim słychać nawet nutę rozbawienia. - Doktorze Galbraith, z całą pewnością nie pierwszy raz widzi pan nagą kobietę. I zapewne nie ostatni. A teraz, jeżeli pan pozwoli, ubiorę się, a następnie zajmę się dziećmi. Scott sprawiał wrażenie, jakby chciał coś powiedzieć. Zaczekała chwilę, ale on przeczesał tylko niezdarnie ciemne włosy i ponownie przybrał zawstydzony wyraz twarzy. - Przepraszam - wymamrotał, po czym odszedł w stronę domu. Willow odetchnęła z ulgą. Poszedł. Całe szczęście. Ale, o Boże, jaka katastrofa! Czy będzie w stanie spojrzeć mu jeszcze w twarz? Scott niemal biegł w stronę domu, zastanawiając się, czy kiedykolwiek czuł się aż tak głupio. Czy będzie potrafił na nią patrzeć, nie myśląc o tym, jak niezwykle pociągająco wyglądała nago? Jęknął. Dlaczego nie zawrócił? Wyszedł z lasu akurat w momencie, w którym wyciągnęła do góry ręce i przeciągnęła się leniwie w słońcu niczym leśna nimfa. Jej gładka skóra była opalona na piękny odcień brązu. http://www.in-vitro.com.pl - Jeżeli nie ma pani innych propozycji, oto co pragnę pani zaoferować... - Chcę otrzymywać pięćset funtów rocznie - przerwała dziewczyna stanowczo. - Z tych pieniędzy rozliczę się z panią Ramsgate, a gdy uzyskam swobodę wyboru pokojów¬ki, opłacę jej pensję, jak i własne wydatki. Wszystkie sprawy wolałabym załatwiać przez pana, a nie bezpośrednio z matką. - Pięćset funtów? To dużo pieniędzy. - Jestem kobietą zamożną - stwierdziła ze spokojem. - Nie mam pewności, czy pani matka wyrazi na to zgodę - odparł Jameson, grając na zwłokę. - Skoro jest pan jednym z jej powierników, ufam, że łatwo ją pan przekona. A może powinnam poszukać sobie kogoś innego do prowadzenia interesów? - Możliwe, że jej to wyperswaduję. - Jameson zrozumiał, że został pokonany. - Jestem tego pewna. - Clemency wyprostowała się z uśmiechem. - Skoro już to uzgodniliśmy, chciałabym, by załatwił pan dla mnie jeszcze kilka spraw. - Naturalnie, panno Hastings. - Pragnę wynagrodzić pani Stoneham jej gościnność. Nie należy do osób zamożnych i z pewnością przyda jej się trochę grosza. Czy może pan dyskretnie posłać jej, powiedz¬my, dziesięć funtów? - Oczywiście, panno Hastings. Pani ojciec przewidział wydatki nadzwyczajne, a tę sytuację można za taką uznać. Czy zechce pani dołączyć podziękowanie dla jej służącej? - Owszem, bardzo proszę. Po drugie, niech pan odnajdzie Sally Wilkins, moją byłą pokojówkę. Jeśli nie pracuje bądź ma nieodpowiednie zajęcie, chciałabym przyjąć ją z po¬wrotem. Tu jest jej adres. Pan Jameson otworzył usta i bez słowa je zamknął. Po ucieczce Clemency Sally została bezceremonialnie wyrzucona z domu. Był pewien, że pani Hastings-Whinborough z pew¬nością nie zgodzi się na jej powrót. Jednak po chwili namysłu doszedł do wniosku, że matka z córką nie będą się prawie widywały. Jest wielce prawdopodobne, iż pani Hastings-Whinborough nawet się o tym nie dowie.

Gloria wpatrywała się weń w milczeniu. Nie wierzyła własnym uszom. - Anulujesz dług, jeśli... - Tak. - Roześmiał się ostro i gniewnie. - Nie chcę hotelu, nie chcę waszej forsy. Twoja matka potraktowała Lily paskudnie. Skrzywdziła ją. Musi to naprawić, nawet jeśli ma mnie to kosztować pól miliona baksów. Po tych słowach odwrócił się i odszedł. Gloria patrzyła za nim z bijącym sercem. - Przepraszam. Zatrzymał się, ale nie obejrzał do tyłu. Sprawdź więź... Mikey, Amy, Lizzie... Oczywiście, nie twierdzę wcale, że udało mi się zdobyć serce Lizzie, ale robimy postępy - R S Wzięła głęboki oddech. - Myślę, że bardzo bym je zraniła, znikając teraz z ich życia. Nie wiem, czy by sobie z tym poradziły. .. Szczególnie Lizzie, tak łatwo ją skrzywdzić... Zresztą, wszystkie wiele wycierpiały. - Cały czas kurczowo zaciskała dłonie. - Czy mógłby pan zapomnieć o tym, co się dzisiaj rano wydarzyło? Proszę. Nie ze względu na mnie, oczywiście, ale... - Panno Tyler. - Wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać, a on nie mógłby tego znieść. Mówiła, że Lizzie łatwo skrzywdzić. Ją również. Nie mógł dopuścić, by się rozpłakała,