też wielu topielców. Często jednak akcje przypominały

promieni. Woda święcona też ich nie zabije. Co jeszcze powinniście wiedzieć? Wampir o naprawdę dużej mocy zdoła spowodować, że zapomnicie dosłownie o wszystkim, nawet nie będzie musiał spojrzeć wam w oczy, żeby kompletnie nagiąć waszą wolę do swojej. - Zamilkła na chwilę, zastanawiając się, czy mają ją za kompletnie pomyloną. - Na waszym miejscu nie wspominałabym nikomu o niczym, bo jeśli zaczniecie przekonywać ludzi do istnienia wampirów, nic nie wskóracie, za to ktoś w końcu zamknie was w zakładzie. Ludzie zawsze wolą zaprzeczać istnieniu tego, czego się boją. A skoro już musicie wiedzieć... - Na moment zacisnęła zęby, potem nachyliła się do przodu. - Istnieje szczególnie potężny wampir, najgroźniejszy ze wszystkich, znany pod imieniem Władcy. Zły prawie jak sam diabeł. W ciągu wieków pojawiał się wielokrotnie, potem przez wiele lat pozostawał w uśpieniu, sądziłam, że udało się go unieszkodliwić na dobre, ale... Moim zdaniem to właśnie on podążył tutaj za Mary, więc nie tylko ona krąży po ulicach Nowego Orleanu, lecz także coś nieporównanie groźniejszego. - Jesteś pogromcą wampirów? Czyli tacy ludzie naprawdę istnieją? Spuściła wzrok. - Nie, nie jestem. Ja po prostu staram się je powstrzymać od zabijania i od powoływania do życia kolejnych wampirów, chociaż raczej jest to http://www.infekcjeintymne.edu.pl - Chyba wiesz, co należy odpowiadać dziennikarzom. - Bez komentarza - wyrecytował Bobby z westchnieniem. - Właśnie. - Ale panie poruczniku... - Tak? - Nie, już nic. - Wiem, że pracy jest dużo i zaczyna brakować nam ludzi, lecz trzeba znaleźć tego, kto na czyjeś zlecenie zorganizował to przyjęcie. To ja tutaj wydaję rozkazy, zgadza się? - Tak jest, panie poruczniku. RS 261 Sean pomyślał, że już niedługo będzie te rozkazy wydawał, jeśli nie

Usłyszała, że ten ktoś również przyspieszył. Zaczęła biec. Dopadła do auta, szarpnęła drzwi i opadając na siedzenie, chwyciła klamkę, żeby zatrzasnąć samochód, było już jednak za późno. - Nie tak szybko! Sprawdź fizyczną formę i zaatakował go. - ...zła się nie ulęknę - ciągnął. Na moment zacisnął powieki, bojąc się, że ulegnie atakowi paniki, wyskoczy z pokoju i pobiegnie korytarzem, uciekając jak najdalej. Wydało mu się, że słyszy śmiech, który ustał równie nagle, jak się pojawił, a wraz ze śmiechem ustąpiła również ciemność i poczucie zimna. Policjant dosłownie spływał potem i trząsł się na całym ciele, ale przynajmniej z powrotem mógł swobodnie oddychać. A potem znowu usłyszał ten sam śmiech, przycisnął więc ręce do uszu, ani przez moment RS 161 nie myśląc o tym, by sięgnąć po broń. Wiedział, że byłaby zupełnie bezużyteczna.