- Nie, kolacji nigdy nie podajemy przed ósma. Ale pani

pielegniarek, doktora Robertsona i członków rodziny po krokach, zapachach kosmetyków i głosach, choc czesto wszystko jej sie mieszało. Chwilami nie wiedziała, czy sni, czy te¿ podawane jej leki działaja tak otepiajaco. Z docierajacych do niej strzepów rozmów dowiedziała sie, ¿e starsza kobieta, jej tesciowa, nazywa sie Eugenia Cahill. Zauwa¿yła te¿, ¿e jej ma¿ nigdy sie tu nie pojawia, mo¿e ju¿ nie ¿yje albo ma trudnosci z poruszaniem sie, a mo¿e po prostu nie interesuje go stan synowej; tak czy inaczej Marla nie pamietała, ¿eby przyszedł ja odwiedzic... ale to własnie jej pamiec stanowiła problem. Najwiekszy problem. Tesciowa wydawała sie szczera, pełna troski i przychodziła czesto... tak w ka¿dym razie wydawało sie Marli. Cissy nigdy przedtem nie była w szpitalu... a mo¿e była? Marla nie pamietała. No i jej ma¿. Alex. Obcy. Człowiek, który powinien w niej wzbudzac choc cien jakichs cieplejszych uczuc, ale nie wzbudzał. W głowie znowu poczuła pulsowanie i poczuła rozdzierajacy ból, jakby ktos zanurzył jej w mózgu ostrze no¿a i krecił nim na wszystkie strony. Lek, który pomagał jej czasem odzyskac swiadomosc, ale utrzymywał ja w stanie http://www.lekarzewarszawa.com.pl/media/ towarzystwa i... - I oka¿a sie ostatnimi snobkami albo idiotkami, jesli nie zaakceptuja mnie takiej, jaka teraz jestem. Joanna Lindquist nie uciekła z krzykiem na mój widok, prawda? - To smieszne - mrukneła Eugenia, wstajac, ale nie odeszła od stołu. Alex patrzył uwa¿nie na Marle. - Przepraszam - powiedział. - Masz racje. Mo¿e rzeczywiscie powinnas zaczac wychodzic. Ja... ja tylko martwiłem sie o ciebie. - Z westchnieniem opadł na krzesło. - Zawsze tydzien po Swiecie Dziekczynienia wydajemy w Cahill House przyjecie. Myslałem, ¿e w tym roku sobie darujemy, ale mo¿e to nie jest dobry pomysł. Zostały jeszcze dwa... nie, trzy

Spojrzał na nią i jego twarz wykrzywił zawadiacki uśmiech, który pamiętała z młodości. 123 - Trzymam cię za słowo. - I puścił ją. Omal nie zatoczyła się do tyłu, ale w końcu zabrała rzeczy i ruszyła do samochodu. Jechała na pamięć, widząc jego profil we wstecznym lusterku; z szeroko rozstawionymi nogami, w koszuli, której końce powiewały na wietrze, wydał jej się bardzo męski. Sprawdź unikac. Podniósł swoja szklanke w ironicznym gescie toastu. - Dobranoc. Marla wslizgneła sie do pokoju i zamkneła za soba drzwi. Pózniej, ju¿ u siebie, próbowała wymazac z pamieci jego obraz. Nie rób tego, tłumaczyła sobie w drodze do sypialni. Tak, uratował ci ¿ycie, ale nie jestes mu nic winna. Nic. Musisz z tym skonczyc. Jestes ¿ona Aleksa. Na sama mysl o tym, ¿oładek podszedł jej do gardła. Nic miedzy nimi nie było, ani miłosci, ani namietnosci. Jesli kiedykolwiek kochała swojego me¿a, to było to dawno temu albo kryła to mgła niepamieci. Daj sobie wiecej czasu. Wkrótce wszystko sobie przypomnisz, wkrótce znowu