Sebastian nie odpowiedział i nie sprawiał wrażenia, jakby

się do wiejskich romansów. Za dużo tu komarów. – Nie chciałabyś przenieść się do Vermontu? – O, nie! – oburzyła się z uśmiechem. – Nie patrz tak na mnie, senatorze. Nie będę spędzać z tobą nocy na grządce z kabaczkami. Jack przyciągnął ją do siebie. – Czy to znaczy, że zdecydowałaś się już powiesić rajstopy w mojej łazience? – Jack, przecież opisał nas ,,Newsweek’’. Wyszło szydło z worka. Mogę teraz wieszać rajstopy nawet w twoim biurze w Senacie. – Tego nie byłbym taki pewien. Roześmiała się i pocałowała go. – A ja tak. – Sidney? – zapytał niepewnie. – Tak, Jack. Wyjdę za ciebie. – Niech to wszyscy diabli, Plato, wylądujesz za to w piekle! – warknął Sebastian dwa dni później, gdy już wrócili do Wyomingu. Stali w miejscu, gdzie kiedyś znajdowała się jego chata. – Zrównałeś mój dom z ziemią! http://www.liv-art.pl charytatywnej, a Kit z zapałem opowiadał o wyścigach koni, na które chciał się wybrać, Sin w myślach rozbierał żonę. Kiedy wreszcie udało mu się pożegnać z rodziną, pospieszył z Victorią do czekającej karocy. - Jest straszny ścisk, milordzie - uprzedził stangret. - Zejdzie parę minut, zanim się stąd wydostanę. - W porządku, Gibbs. Nigdzie się nam nie spieszy. Wsiadając do powozu, dostrzegł spojrzenie, które wymienili lokaj i stangret, oraz ich domyślne uśmiechy, ale na wszelki wypadek zamknął drzwi na zasuwkę. Sięgnął po dłoń żony i rozpiął jej rękawiczkę. - Co robisz? Powoli ściągnął rękawiczkę. - Tutaj? - zapytała cała w pąsach. - Tak. Zdecydowanie tak.

- Miło, że pani pamięta. Proszę mi mówić po imieniu. Po prostu Pia. Po przejażdżce z Jego Wysokością mam już trochę dość pompy. Sekretarka roześmiała się serdecznie. - No tak. Federico bardzo przestrzega dworskiej etykiety, nawet bardziej niż jego ojciec. Sprawdź babci, a jego dżinsy wisiały na poręczy. – Niech tutaj wyschną. – Wskazał je ruchem głowy. – Nie oddam ci ich. – Mogę je szybko uprać. – Nie, nie ruszaj ich, dopóki nie będę miał drugiej pary pod ręką. Przecież nikt w tym domu nie nosi spodni mojego rozmiaru. – Jak chcesz. – Wzruszyła ramionami. – Co to za książka? – zaciekawił się. – Podręcznik medycyny. Chcę się upewnić, czy dobrze cię opatrzyłam. Sebastian spojrzał na nią pochmurnie. – Lucy, przecież ty mnie w ogóle nie opatrzyłaś. Zignorowała go i znalazła stronę, gdzie opisany był upadek